1/31/2017 10:40:00 AM

Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 - Sławomir Leśniewski

Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 - Sławomir Leśniewski
Książka reklamowana jako „prawdziwa Gra o Tron” i napisana w stylu Georga R.R. Martina.
Cóż, jeśli spodziewacie się opowieści ociekającej seksem i przemocą oraz dość szczegółowymi opisami tortur, to się przeliczycie.
Ale jeżeli w „Grze o Tron” fascynuje Was właśnie...  gra o tron, to znajdziecie to czego szukacie!

Sławomir Leśniewski to historyk, który zna się na rzeczy, a dodatkowo umie tę wiedzę przekazać w sposób szalenie przyjazny dla czytelnika.
W przeciwieństwie do autorów, którzy z dowolnego tematu (łącznie np. z historią ”pań swawolnych” oraz innych postaci półświatka w średniowiecznym Paryżu) potrafią zrobić niestrawialnego" gniota. Wiem co piszę, ale tytułu Wam nie podam, bo nie mam ochoty na proces o zniesławienie.  Kto ma niejakie pojęcie o książkach historycznych dotyczących tamtego okresu bez pudła zidentyfikuje autora i tytuł tego „arcydzieła”.

W "Potopie"  S. Leśniewskiego nie ma postaci nieskazitelnych w starym, dobrym Sienkiewiczowskim stylu.
Pomijając dobór pewnych wydarzeń pod złożoną tezę („Janusz Radziwiłł wielkim zdrajcą był”),  „serc pokrzepiacz” zapomniał jakoś dziwnie, że w obozie księcia Janusza w tym czasie było mnóstwo braci szlacheckiej z niejakim starostą jaworowskim Janem Sobieskim, któremu do imienia 21 maja 1674 dorzucono numerek 3.
Co więcej, zachowanie hetmana wielkiego litewskiego można usprawiedliwić dbałością o losy Litwy.
Po utracie Wilna i braku obiecanej pomocy ze strony króla poszukiwał dowolnej opcji, aby ograniczyć straty płynące z wojny, której dostępnymi siłami i środkami nie był w stanie nawet przegrać w taki sposób, aby uzyskać pokój lub rozejm na akceptowalnych warunkach.

Jan II Kazimierz Waza był trzecim z rzędu królem elekcyjnym z rodu Wazów. I do tej pory trudno jest ocenić, który z nich: Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza czy Jan Kazimierz był dla Polski większym nieszczęściem. Zygmunt III zablokował objęcie przez Władysława IV tronu moskiewskiego, bo sam chciał zostać carem. Pożądanie przez Władysława IV korony szwedzkiej, o którą spór toczył już jego ojciec, było wyrazem  ambicji czysto osobistej, która nie była zgodna z interesem Rzeczpospolitej, a nawet wręcz przeciwnie.
Sam Jan Kazimierz był władcą marnym, skonfliktowanym z magnaterią i szlachtą. I choć szanse na objęcie tronu w Sztokholmie miał takie, jak bałwan w piekle, to tytułu króla Szwecji z uporem maniaka używał.
Doprowadziło to do skorzystania z tegoż casus belli przez Szwedów mających świadomość trudnej sytuacji Polski (wojna z Moskwą i buntami kozackimi). Nie bez wpływu były też namowy Hieronima Radziejowskiego, którego żoną interesował się sam Jego Wysokość, a i ona nie była mu niechętna.
Król był do tego stopnia „kochany” przez poddanych, że szlachta wielkopolska pod Ujściem doszła do wniosku, że w sytuacji, kiedy do dwóch wojen dochodzi trzecia i to z przeciwnikiem budzącym uzasadniony respekt lepiej jest zamienić nieudolnego Wazę na Wazę wojownika, który powinien poradzić sobie z dwoma pozostałymi wrogami.
Do podobnego wniosku doszedł też wymieniony już wcześniej książę Janusz Radziwiłł.
Co ciekawe, nad tym samym zastanawiali się również.... Paweł Sapieha i kasztelan kijowski Stefan Czarniecki.
Jednak włączenie się do gry Tatarów i groźba grabieży majątków, a także w przypadku Czarnieckiego możliwość „nachapania się"  na boku (bo pieniądze przeznaczone na obronę Krakowa zniknęły na ten przykład w iście magicznych okolicznościach) utrzymały ich w obozie Jana Kazimierza.
Ioannes Casimirus Rex” znany był bardziej jako “Initium Calamitatis Regni” (początek nieszczęść królestwa) a jego legendarne zdolności do zniechęcania wszystkich do siebie kosztowały Rzeczpospolitą ok. 30% populacji. Liczba obywateli spadła 11 mln. do 6–7 mln, kraj z głównego eksportera żywności stał się krajem, w którym w niektórych latach panował głód.
Wartości zrabowanych dóbr nie da się oszacować, ale na przykład z samego zamku Lubomirskich w Wiśniczu wywieziono 150 wozów. Warszawa została rozgrabiona do cna.

Śluby lwowskie, w których JK Mość oddał Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej, nazywając ją Królową Korony Polskiej i obiecał, że poprawi sytuację chłopów i mieszczan, gdy tylko kraj zostanie uwolniony spod okupacji, nigdy nie zostały dotrzymane.
Sytuacja ani jednych, ani drugich się nie poprawiła, ale za to skończyła się (ku uciesze kleru katolickiego) tolerancja religijna. Ofiarami rzezi i prześladowań stali się „heretycy” czyli protestanci, w tym Bracia Polscy. Tylko innowiercy zostali ukarani za zdradę Ojczyzny. Pozostali wielcy zdrajcy, którzy nie umarli przed zakończeniem wojny tacy jak Janusz Radziwiłł czy Krzysztof Opaliński cieszyli się dobrym zdrowiem i majątkiem. Bogusław Radziwiłł, choć protestant, kary żadnej nie poniósł.
Osobnik ten, postać, nawet jak na tamte czasy wyjątkowo paskudna, miał czelność zgłosić swoją kandydaturę na.... króla Polski podczas elekcji.
Arcyzdrajcę Hieronima Radziejowskiego po powrocie ze szwedzkiego więzienia (gdzie trafił, gdy był już zbędny) mianowano wielkim posłem do Turcji.
Odnośnie skutków „opieki po zawierzeniu” i w porównaniu z tymi, co nie ”zawierzali"  - Szwedzi zarobili całkiem nieźle, Prusy uzyskały niezależność od Korony, Moskwa weszła do „pierwszej ligi” państw europejskich i odebrała rynki zbytu Rzeczpospolitej.
Rzeczpospolita utraciła 4 mln obywateli, eksport zboża zmniejszył się o 60%, arianie, wśród których nie brakowało ludzi światłych i znakomitych rzemieślników - wyjechali lub zostali wymordowani.
Do czasu definitywnego upadku Rzeczpospolitej podczas zaborów nie odrobiono tych strat.
O czasach późniejszych czyli  rozbiorach, obu wojnach światowych i czasach „realnego socjalizmu” nie wspomnę.
Może czasami warto zastanowić się nad wyborami. Czy oczekujemy na załatwienie naszych spraw za pośrednictwem lub sprawstwem „protektorów” w świecie niematerialnym czy tak zwyczajnie, bez magii i różnego typu szamanów wybieramy do sprawowania władzy ludzi, którzy po pierwsze mają po temu kwalifikacje a po drugie są polskimi patriotami i nie mają zewnętrznych ośrodków decyzyjnych – obojętnie w Moskwie, Brukseli czy Watykanie.


Tytuł: Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660

Autor: Sławomir Leśniewski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 384












1/28/2017 12:40:00 PM

Ze świętej góry - William Dalrymple

Ze świętej góry - William Dalrymple
William Dalrymple - nasz dzielny Szkot, którego znacie z recenzji „Powrotu króla” i „Miasta dżinów. Rok w Delhi” wyruszył na bardzo nietypową wyprawę. Zafascynowany wspomnieniami innych podróżników – Jana Moshosa i Sofroniusza Sofisa postanawia podążyć ich śladami.
I pewnie nie byłoby to aż tak nietypowe, gdyby tych wypraw nie dzieliło w czasie ponad.... 1300 lat.
Dwaj bizantyjscy mnisi chcieli odwiedzić najważniejsze miejsca, na które wpływ miała kultura ich kraju. A czasy były złe i niepewne, bo na podbój świata ruszyli już wyznawcy Proroka Mahometa. Niedługo po zakończeniu wyprawy Jana Moshosa i Sofroniusza Sofisa, świat, który opisywali w swoich pamiętnika z podróży już nie istniał.

William Dalrymple chciał obejrzeć to, co do dziś zachowało się z czasów bizantyjskich. Wyruszając ze stolicy ówczesnego Wschodu czyli Bizancjum starał się odnajdywać miejsca, które w owych czasach słynęły ze wspaniałej architektury lub świątobliwych mężów kościoła prawosławnego.
Wnioski, do jakich dochodzi są zaskakujące. Istambuł, po przeniesieniu stolicy Turcji do Ankary stracił większość ze swojej magii. Polityka władz tureckich, przypomina jedną władzę również uważającą, że to co było "przed" jest bezwartościowe i tylko wyznawane przez nią wartości są słuszne i właściwe. Doprowadza to do niszczenia materialnych dowodów na to, że kulturę i sztukę krzewili tam głównie Grecy lub – w innych częściach kraju – chrześcijańscy Ormianie. Dochodzi do takiej paranoi, że młode pokolenie wychowane nawet nie na kreskówkach, tylko na czasami lekko podejrzanych źródłach internetowych potrafii twierdzić, że na przykład taki Homer nie był Grekiem lecz Turkiem i nie miał na imię Homer, tylko Omar, a wszystkie zabytki Stambułu to efekt wspaniałego rozkwitu Imperium Osmańskiego.
A że fakty temu przeczą, tym gorzej dla faktów.
Celowo i świadomie są niszczone (lub całkowicie niechronione, co powoduje te same skutki, nieco tylko odsunięte w czasie) zabytki kultury przedmuzułmańskiej. Popadają w ruinę świątynie,  a cmentarze i forty, są „dyskretnie" wysadzane przez wojsko. Jest to jeden z tych nielicznych momentów, kiedy w Turcji coś zostaje zrobione profesjonalnie i skutecznie, bo po płytach nagrobnych nie pozostaje nawet ślad.
Obecnie kozłem ofiarnym są Kurdowie, którzy jednak stosunkowo niedawno, bo na początku XX w. wspierali ochoczo Turków w akcjach zwalczania Ormian. Teraz przyszła kolej na nich samych, bo z mieszkających tam od wieków Ormian została już nieliczna garstka.
Co i tak nie przeszkadza w ich prześladowaniu i dyskretnym mordowaniu.

Zupełnie inna sytuacja miała miejsce raptem 20 lat temu w Syrii. Aleppo było najbardziej tolerancyjnym dla innowierców miastem, a Syria – najbardziej przyjaznym i tolerancyjnym krajem Bliskiego Wschodu. Chrześcijanie przeróżnych nurtów, jazydzi, potomkowie Chaldejczyków czy perskich Czcicieli Ognia żyli sobie spokojnie w „straszliwej dyktaturze” rodu Assadów. A chwalił te rządy jako światłe i sprawiedliwe, (jeśli się nie zajmował polityką, oczywiście) sam Prawosławny Patriarcha Antiocheński.
Tak, w tym samym Aleppo, w którym nieprzerwanie od 2011 trwają walki z oficjalnymi władzami syryjskimi prowadzone przez „demokratyczną opozycję”. Składającą się, jak to w demokratycznych opozycjach bywa z „prześladowanej” większości sunnickiej. Fakt, że kiedy obejmie ona władzę to alawici, druzowie, imamici i ismailici, prawosławni, Chaldejczycy czy katolicy lub protestanci stracą swoją uprzywilejowaną pozycję jest chyba oczywisty. I z dużym prawdopodobieństwem – razem z głowami i majątkiem.
Dziwne to wszystko, że aspirująca do Unii Europejskiej Turcja okazała się krajem barbarzyńskim, a „nieokrzesana, krwawa dyktatura syryjska” najbezpieczniejszym dla innowierców krajem Bliskiego Wschodu, bardziej nawet chwalonym niż Liban, gdzie z mocy prawa prezydent jest maronitą, premier sunnitą, przewodniczący pierwszej izby parlamentu szyitą, przewodniczący drugiej greckim ortodoksem.
Wizyty w Libanie, Egipcie, Izraelu czy Zachodnim Brzegu Jordanu też pokażą Wam nieco inny obraz świata, niż ten aktualnie obowiązkowy, a głoszony w ramach Pax Americana.

Z weselszych tematów – kościół wschodni na tamtych obszarach ma takich nawiedzonych wyznawców, że nawet co bardziej odjechani przedstawiciele "personelu naziemnego" wydadzą się Wam sympatycznymi liberałami.
Do tej pory kult słupników ma się dobrze, a najbardziej znanym był niejaki św. Szymon Słupnik Starszy. Uprawnienia świętego w kościele katolickim utracił podobno w latach 60-tych XX w, gdyż uznano, ze gość raczej, jak to mówiła moja Babcia „nie miał wszystkich w domu”. Jednak napotkani przez Williama Dalrymple ortodoksyjni prawosławni uważający papieży za Antychrystów, a ich matki za Nierządnice Babilońskie odebrania Szymonowi Słupnikowi tytułu świętego do wiadomości nie przyjmują.
W jednym z odwiedzonych przez Williama miast jest nawet projekt wybudowania świątyni z miejscem dla słupników. Ba, jest nawet kandydat na to zaszczytne stanowisko, tylko chwilowo nie pełni funkcji, bo....  robi doktorat za granicą.
Tak sobie pomyślałem – a może by tak i u nas ?
Bardzo piękna wizja :-D

Inne książki tego autora
Powrót króla. Bitwa o Afganistan 1839-42 - William Dalrymple
Miasto dżinów. Rok w Delhi  - William Dalrymple

Tytuł: Ze świętej góry
Tytuł oryginału: From the Holy Mountain
Autor:
Krzysztof Obłucki
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania polskiego: styczeń 2017
Liczba stron: 608







1/27/2017 10:26:00 AM

Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu - Liao Yiwu

Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu - Liao Yiwu
Podczas lektury tej książki naszła mnie pewna refleksja.
Otóż, co pewnie ze wstydem powinienem przyznać, jestem całkowicie uodporniony na poezję.
Jedynym wierszem, który pamiętam jest ten o 6-letnim Franiu.
„Samogwałtem umęczon sześcioletni Franio
Ujrzał siostrę w kąpieli,
I rzucił się na nią.
Miłe były początki, ale koniec żałosny
Dostał w skórę od ojca, a kiłę od siostry”

Co ciekawe, próbowałem wspomóc się Internetami, aby odkryć autora tego wiersza, ale co udało mi się wygooglować sprawdźcie sami.... :)
W obecnych czasach skomentować się tego  nie odważę, bo po co kusić współczesne wcielenia Tomása de Torquemada lub innych, którzy zaraz się poczują urażeni w swych uczuciach religijnych, a ja tylko stwierdzam prosty fakt, który każdy z domorosłych inkwizytorów własnym sumptem na swym komputerze łacno sprawdzić może :-P

Choć nie o tym jest książka Liao Yiwu, to meandry mego myślenia sprowadziły mnie właśnie w to miejsce pod wpływem lektury „Za jeden wiersz.
O ile łatwiej żyłoby się chińskim poetom- dysydentom, gdyby funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Chińskiej Republice Ludowej byli takim samymi abnegatami w dziedzinie poezji jak ja?
Wiersz, który napisał Liao Yiwu po masakrze na Placu Niebiańskiego Spokoju (bardziej znanym pod jego chińską nazwą plac Tian’anmen) w Pekinie w 1989 roku oraz amatorski (choć w zamierzeniach artystyczny) film, doprowadziły do aresztowania autora i  kilku pomagających mu przyjaciół.
Przeczytałem ten wiersz, bo jest oczywiście umieszczony w książce.
Może w którymś z języków używanych w Chinach, jest świetny.  Dla mnie, czytającego polskie tłumaczenie, owa poezja to takie gigantyczne grafomaństwo z lekka egzaltowane. Jednak powołani na biegłych profesorowie chińskich uniwersytetów, znakomici znawcy poezji uznali to dzieło za wyjątkowo szkodliwe: atakujące Państwo, Partię i Ustrój ChRL.
Zarzuty będące konsekwencją takiej opinii biegłych - niebagatelne, bo o kontrrewolucję. A za to i za podważanie słuszności działań jedynych słusznych Partii, we wszystkich krajach demokracji ludowej oraz w ochlokracjach, kary bywają srogie.
Opis pobytu w kilku miejscach odosobnienia, od aresztu wstępnego, gdzie osobnik podejrzany nie powinien spędzić więcej niż 45 dni i albo usłyszeć akt oskarżenia albo zostać uwolniony, robi wrażenie. Liao spędził w areszcie wstępnym ponad dwa miesiące. Lista tortur stosowanych wobec więźniów przez innych osadzonych zawierała.... 108 pozycji i znana była jako „sto osiem wybornych specjałów zakładu <Góra Song>” .
W skład menu wchodziły takie „przysmaki” jak „duszony świński ryj” – tortura polegająca na ściskaniu przez egzekutora (a może „kelnera” ?) pałeczkami do ryżu warg dręczonego „klienta” aż do ich zmiany w coś przypominającego sławetne „dzióbki” tak modne obecnie wśród młodzieży płci pięknej.
Liao opisuje historię swojego życia przed więzieniem bez żadnych upiększeń czy usprawiedliwień – jest samolubnym, zapatrzonym w siebie „artystą awangardowym” ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedy ma ochotę podróżować po Chinach pozostawia w domu samotnie żonę, która dzień wcześniej złamała nogę. Nie jest osobą, która wzbudzi w Was sympatię i uznanie, ale taki sposób przedstawienia własnej historii może budzić pewien szacunek.
Miejsca, w których odbywał karę, a właściwie przez dwa lata czekał na proces, będąc osadzanym w kilku ośrodkach odosobnienia Liao opisuje w sposób całkowicie beznamiętny. Brud, ciasnota, wszechobecne wszy i inne robactwo, „socjalistyczne współzawodnictwo pracy” przy sklejaniu papierowych saszetek do leków, które stanowiły dla strażników metodę na dorabianie do pensji (oczywiście nielegalną z punktu widzenia chińskiego prawa) były jego codziennością.
Więźniowie skazani na śmierć mają skute ręce i nogi, aby nie mogli... popełnić samobójstwa, bo to Państwo i tylko ono może zdecydować kiedy rozstaną się z tym światem.
Ten bardzo specyficzny mikrokosmos Liao opisuje w podobny sposób, jak całe swoje życie.  Sucho, reportersko, jakby pisał o przeżyciach kogoś mu zupełnie obcego i obojętnego.
Jest to niesamowite studium różnic kulturowych pomiędzy nami i Chińczykami, nie tylko jeżeli chodzi o specyficzne traktowanie komunizmu, który w PRL miał wersję „ultralight” w porównaniu z ChRL, ale również mentalnych, dotyczących własnych przeżyć i cierpień.
Lektura warta przeczytania.

 Tytuł: Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu
Tytuł oryginału: For a Song and a Hundred Songs: A Poet's Journey Through a Chinese Prison
Autor:
Tomasz Bieroń, Agnieszka Pokojska
Wydawnictwo:  Czarne
Data wydania polskiego: styczeń 2017
Liczba stron: 480
 


1/23/2017 09:30:00 AM

Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji - Andrzej Leon Sowa

Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji - Andrzej Leon Sowa
"Kto wydał wyrok na miasto?" jest pierwszą, z przeczytanych przeze mnie książek, w której autor prowadzi tak pogłębioną analizę przyczyn wybuchu Powstania Warszawskiego.
Teza, jaką przyjął Andrzej Leon Sowa jest zaskakująca, ale poparta materiałami źródłowymi. Otóż, w jego ujęciu powodami podjęcia przez dowódców AK (przy poparciu Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie) decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego było przywiązanie do koncepcji prowadzenia walki zbrojnej z czasów..... Powstania Styczniowego z 1863 roku oraz fascynacja tak prowadzonymi działaniami przez Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jako kolejne, przywołuje inne, również wynikające z osobistych preferencji Naczelnika, powody słabości polskiej armii w 1939 roku. Marszałek, jako samouk wojskowości (edukację zakończył po pierwszym roku.... studiów medycznych), ale jednocześnie geniusz militarny, nie znosił oficerów sztabowych. Tak na marginesie - nie jest natomiast prawdą, że był przeciwnikiem lotnictwa bojowego, a rzekomy rozkaz z 1929 roku
 „Zabraniam wszelkich walk, zwalczań, ostrzeliwań i bombardowań dokonywanych przez lotnictwo. Lotnictwo ma służyć tylko do wywiadu i tylko w tym kierunku należy je używać" 
nigdy nie został wydany. Jednak zdecydowanie bardziej prestiżową służbą w II RP była kawaleria, co odbijało się na innych formacjach, bowiem najzdolniejsi oficerowie, którzy wiązali swoją karierę z wojskiem starali się trafić właśnie do kawalerii. Marszałek był zwolennikiem używania nowoczesnych technologii w armii, czego dowodem jest m.in. sukces wojsk polskich w Bitwie Warszawskiej, przez prawicowych przeciwników Piłsudskiego zwanej „cudem na Wisłą” (polskie wojska miały tam rzekomo wspierać siły nadprzyrodzone). Oprócz pewnej grupy nawiedzonych oraz osób, które tam nie były, ale „dawały świadectwo prawdzie” nikt tych bredni nie powinien brać na poważnie, jednak skuteczność „czarnej” propagandy jest porażająca. Za sukcesem w Bitwie Warszawskiej stała grupa polskich kryptologów, która złamała szyfry radzieckie i rozkazy docierały do dowództwa polskiego często szybciej, niż do oddziałów Armii Czerwonej.

Wracając do lektury – innym z powodów słabości naszej kadry dowódczej była niska jakość kształcenia wyższych oficerów w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Autor porównuje ją z najlepszą uczelnią wojskową w Niemczech - Królewską Pruską Akademią Wojenną. Do WSW w Warszawie można się było dostać „po protekcji” a kursu nie kończyło maksymalnie kilka osób. Królewską Pruską Akademią Wojenną kończyło ok 20% kursantów. Dlatego nie posiadaliśmy strategicznej kadry dowódczej, a umiejętności poszczególnych generałów kończyły się na szczeblu dowodzenia dywizją. Do tego doszedł upadek prestiżu oficera zawodowego po klęsce wrześniowej, bo przecież mieliśmy „nie oddać ani guzika
Było to podejście niesprawiedliwe,  Francja będąca faktyczna potęgą militarną w starciu z Wehrmachtem, bez udziału Armii Czerwonej, upadła w czasie o połowę krótszym, ale wtedy raczej nikt o sprawiedliwości w ocenie polskiej kadry dowódczej nie myślał, koncentrowano się na ocenie wyników w zestawieniu z przedwojennym deklaracjami. To doprowadziło również do poważnych tarć w ramach samego korpusu oficerskiego, m.in. gen. ”Bór” Komorowski nie cieszył się szacunkiem i poważaniem podległych mu oficerów, którzy potrafili na nim wymuszać pewne decyzje. Generał brygady Leopold Okulicki "Niedźwiadek" czy gen. bryg. Antoni Chruściel "Monter" parli do Powstania. W stosunku do Okulickiego, już po klęsce Powstania, pojawiły się podejrzenia o współpracę z NKWD. Aresztowany w styczniu 1941 r. przez NKWD i wywieziony do Moskwy,  ZSRR opuścił jako oficer armii Andersa, a do Polski trafił jako „cichociemny” 22 maja 1944 r.

Istniały trzy plany prowadzenia działań zbrojnych w okupowanej Polsce. Pierwszy, który zakładał powstanie powszechne był przygotowywany już na początku 1940 roku w oparciu o zapytanie dowództwa francuskiego o możliwość wybuchu powstania. Jednak zanim zdążono ten plan dopracować, stał się nieaktualny, a Francja została podbita przez wojska III Rzeszy.
Drugi – również dotyczył powstania powszechnego, ale jego założenia były mocno odrealnione.  Bo jak traktować poważnie plan desantu powietrznego... dywizji pancernej na początku lat 40 XX w. Pierwszy czołg, którego miały używać wojska powietrznodesantowe powstał w USA.  T9E1 Light Tank (Airborne) testowano od1943 do lutego 1944 roku i... nigdy nie zostały użyte bojowo, bo nie było jeszcze wtedy samolotów ani szybowców, które mogłyby przenosić te czołgi w całości.
Douglas C-54 Skymaster mógł je przewozić.... bez wieży, której montaż po wylądowaniu miałby trwać około 3,5 godziny.
Równie nierealne były założenia dostarczania niezbędnego wyposażenia i materiałów wojennych, za pomocą ponad..... 1000 samolotów transportowych każdego dnia trwania operacji,
Nieco bardziej realistyczne były desanty morskie, tylko mało kto zastanawiał się nad logistyką morską na Bałtyku, a konieczność przepłynięcia przez Cieśniny Duńskie, gdzie „nieco” oberwała w 1941 Royal Navy raczej nie budziłby zachwytu Anglików.

Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie podlegały dowództwu alianckiemu, jedynie szkolenie, sprawy personalne czy administracyjne były w gestii Naczelnego Wodza. Dlatego jedyną kartą przetargową w stosunku do naszych, że tak zażartuję „sojuszników” w obronie polskich interesów były oddziały AK w Polsce. To powodowało pewne „upiększanie” rzeczywistości jeżeli chodzi liczebność, wyszkolenie i realne możliwości bojowe tych jednostek. Nie należy zapominać, że działania były prowadzone w warunkach konspiracji, a przeciwnikami były bardzo profesjonalne i dysponujące imponującą agenturą służby III Rzeszy: Abwehra i Reichssicherheitshauptamt (RSHA) w skład którego wchodziły m.in. Sicherheitsdienst (SD) i Geheime Staatspolizei – Gestapo.

Do tego należy dołożyć wywózki Polaków na roboty w głąb Rzeszy. Dlatego realna siła i możliwości bojowe oddziałów AK były zawyżone – zarówno przez dowództwo w Warszawie, jak i otoczenie  Naczelnego Wodza.
Ponadto dla oficerów wywodzących się z  Legionów czy POW wartością najwyższą była walka do końca, bez względu na straty,  liczył się tylko szczytny cel. W tym nieco przypominają mi marszałka Gieorgija Żukowa, który w „wyścigu na Berlin” uznał za akceptowalne straty na poziomie bagatela.... ok. 300,000 zabitych i rannych, tylko po to, aby jako pierwszy dotrzeć do stolicy III Rzeszy.

Na koniec cytaty:
„…Byłem całkowicie zaskoczony wybuchem powstania w Warszawie. Uważam to za największe nieszczęście w naszej obecnej sytuacji. Nie miało ono najmniejszych szans powodzenia, a naraziło naszą stolicę , ale i też cześć Kraju będącą pod okupacją niemiecką na nowe, straszliwe represje. Nawet w wypadku, gdyby wojska sowieckie wkroczyły do stolicy, dekonspirowało całkowicie nasz ruch podziemny. Chyba nikt uczciwy i nieślepy nie miał złudzeń, że stanie się to, co się stało, tj. że Sowiety nie tylko nie pomogą naszej ukochanej bohaterskiej Warszawie, ale z największym zadowoleniem i radością będą czekać, aż wyleje się do dna najlepsza krew Narodu Polskiego…
„…Jestem na kolanach przed walczącą Warszawą, jednak sam fakt powstania w Warszawie uważam za zbrodnię. Dziś oczywiście nie jest jeszcze czas na wyjaśnienie tej sprawy, ale gen. Komorowski i szereg innych osób stanie na pewno przed sądem za tak straszliwe i lekkomyślne i niepotrzebne ofiary. Kilkaset tysięcy zabitych, doszczętnie zrujnowana Warszawa, straszliwe cierpienia całej ludności, zniszczony dorobek kilku wieków i wreszcie całkowite zniszczenie ośrodka oporu narodowego, co dziś szalenie ułatwia zadanie sowietyzacji Polski…”
Te słowa w dwóch różnych okolicznościach wypowiedział gen. Władysław Anders.
Jednak zamiast postawić, jak sam zapowiadał,  gen. Komorowskiego przed sądem wojennym,  już jako Kanclerz Kapituły Orderu Virtuti Militari nadał mu…Krzyż Komandorski Orderu Virtuti Militari.
Jak podaje Autor jest to pierwszy przypadek nadania tego odznaczenia za.... spektakularną klęskę.
Miało to miejsce już w nowej rzeczywistości, bo w roku 1947 i nie można było sądzić ludzi ze swojego obozu politycznego.

Jan Nowak – Jeziorański napisał takie oto słowa w 1994 roku:
” …Gdyby zimowy skok w początkach stycznia 1945 roku dokonany nie został znad Wisły, lecz znad Odry, zaprowadziłoby Armię Czerwoną dużo dalej w głąb Rzeszy, aniżeli się to stało. Według wszelkiego prawdopodobieństwa większość terytorium Niemiec, Austria i Dania byłyby <wyzwolone> przez wojska sowieckie….”
Cóż, w obecnej Polsce podejmowanie polemiki z uznanymi autorytetami może doprowadzić do odsądzenia od czci i wiary oraz nazwanie „elementem animalnym” albo nawet gorzej, to zamiast polemiki kilka faktów. Bez silenia się na wyrafinowane źródła skorzystajmy z „Ciotki Wiki”
I co tam znajdziemy? Ano takie informacje:
Strefa radziecka obejmowała w Austrii sześć dzielnic Wiednia oraz Burgenland, Dolną Austrię, Górną Austrię na północ od Dunaju, a ostatni żołnierz radziecki opuścił Austrię 19 października …1955 roku.
A co do Danii: Koniec okupacji nastąpił 5 maja 1945 roku, po kapitulacji wojsk niemieckich w Danii, Holandii i północno-zachodnich Niemczech. Bornholm został zajęty przez oddziały radzieckie cztery dni później, a oddany Danii w rok po zakończeniu wojny.
To tyle w temacie.

Wielcy gracze przestrzegali umów z Teheranu i Jałty, dopóki nie byli gotowi na konfrontację.  Amerykanie powstrzymali Pattona, który planował wyzwolenie Pragi i dotarł kilkanaście kilometrów od jej przedmieść. Patton otrzymał od Eisenhowera kategoryczny zakaz dalszego pościgu za wojskami niemieckimi i cofnięcie się na wysokość Pilzna, gdyż do Pragi wchodzili już Rosjanie.
Dlatego nie uważam, aby pomijając ahistoryczność argumentów Nowaka – Jeziorańskiego, że Powstanie miało jakikolwiek wpływ na pojałtański układ sił w Europie.
Plan powitania w Warszawie ”wrogo- sojusznika”, jakim była Armia Czerwona legł w gruzach. Razem z miastem, a witać też nie miał kto, bo albo nie żył, albo był w niewoli, albo „bohatersko” uciekł w grupie cywilnych uchodźców jak gen. Okulicki.
Nawet, jeżeli Nowak- Jeziorański miałby rację, to nie bardzo rozumiem sens poświęcenia życia kilkuset tysięcy Polaków za pozostanie po właściwej stronie „żelaznej kurtyny” Austriaków, którzy stanowili największy odsetek SS-manów w stosunku do liczebności populacji oraz Duńczyków, którzy kolaborowali z Niemcami. O jakichś wybitnych zasługach dla naszego Kraju ze strony jednych i drugich nic nie jest mi wiadome.


Tytuł: Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji
Autor: Andrzej Leon Sowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 824

1/21/2017 04:09:00 PM

Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie - Luca Dotti

Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie - Luca Dotti
Wydawnictwo Literackie ma niesamowity talent do wprowadzania na polski rynek tytułów, które z jednej strony są przepięknymi opowieściami o codziennym życiu, z drugiej zaś doskonałymi książkami kucharskimi. Po fascynujących  "W mojej francuskiej kuchni. Opowieść o tradycji i miłości do domowych posiłków" autorstwa Susan Herrmann Loomis i "Kuchni na plebanii" Łukasza Modelskiego przyszedł czas na pełną rodzinnego ciepła opowieść o Audrey Hepburn, aktorce i ambasadorce dobrej woli UNICEF, ale przede wszystkim o żonie i matce dwóch synów. To właśnie młodszy z nich - Luca Dotti jest autorem książki "Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie". Postać Audrey Hepburn, którą poznajemy z kart książki, w niczym nie przypomina jej filmowych wcieleń z „Rzymskich wakacji” czy  „Śniadania u Tiffany’ego”. We wspomnieniach syna, jest przede wszystkim wspaniałą matką, przedkładającą czas spędzony z dziećmi nad brylowanie na salonach i błysk fleszy.
Zapraszając nas do wnętrza swojego rodzinnego domu Luca Dotti, pozwala dostrzec w ikonie światowego kina, zwyczajną kobietę, której życie nie oszczędzało. Osobę, która nigdy nie zapomniała swego dzieciństwa w okupowanej Holandii i głodu, który wtedy cierpiała. Która miała za sobą dwa rozwody, a pomimo tego potrafiła zachować pogodę ducha i otwartość na otaczający ją świat. Dowiadujemy się co lubiła i co stanowiło dla niej najwyższą wartość. Obserwujemy Audrey w ogrodzie i w kuchni, w szwajcarskiej posiadłości La Paisible, w czasie misji w Etiopii, Somalii i Wietnamie.
Ogromna ilość nigdy wcześniej nie publikowanych zdjęć Audrey (także z czasów dzieciństwa i okresu działalności humanitarnej), jej najbliższej rodziny i przyjaciół oraz mnóstwo fascynujących opowieści i bardzo osobistych wspomnień czynią z tej książki doskonałe uzupełnienie oficjalnych biografii gwiazdy.
Jednak jak mogliście przeczytać na wstępie,  "Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie", to nie tylko napisana z ogromnym szacunkiem, uznaniem i pełna synowskiej miłości biografia aktorki. To również świetna książka kucharska, pełna prostych, domowych przepisów. Znajdziecie w niej  m.in. receptury na spécialité de la maison czyli ciasto czekoladowe z bitą śmietaną oraz spaghetti al pomodoro i wiele, wiele innych niewyszukanych dań, które aktorka przygotowywała dla swoich najbliższych.
Całość zamyka kalendarium życia aktorki, Audrey zasnęła na zawsze 20 stycznia 1992 roku.

Tytuł: Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie
Tytuł oryginału: Audrey at Home: Memories of My Mother’s Kitchen
Autor: Luca Dotti
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 264

1/20/2017 02:39:00 PM

Cztery pory roku w afgańskiej wiosce. Reportaże o wyplataniu dywanów - Anna Badkhen

Cztery pory roku w afgańskiej wiosce. Reportaże o wyplataniu dywanów - Anna Badkhen
Anna Badkhen, urodzona w Leningradzie, a mieszkająca obecnie w Filadelfii dziennikarka w swojej książce opisuje życie Uzbeków mieszkających w Afganistanie. Jednak nie są to „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” takich jak Kabul , Herat, Kandahar czy stolicy wilajatu Balch Mazar-i Szarif. Owszem, czasami udają się do stolicy prowincji po niezbędne zakupy, ale jest to wielkie wydarzenie dla lokalnej społeczności, a wspomnienia z podróży urozmaicają ich życie przez wiele kolejnych dni. To mieszkańcy wioski Oka w wilajacie Balch o istnieniu której niewiele lub zgoła nic nie wiedzą afgańscy urzędnicy. Tak biednej, że nawet talibowie nie są zainteresowani pobieraniem „zakatu” na swoją działalność a i mułła się pojawia tylko z okazji ślubów (ostatni miał miejsce 10 lat temu) bo mieszkańcy nie są w stanie niczym go ugościć.

Jedynym źródłem dochodu są przepięknie, ręcznie tkane dywany, których wartość rynkowa w krajach Zatoki Perskiej czy USA sięgają od 5.000 do 25.000 $. Wykonane w tej samej technologii, w jakiej wykonany był dywan, który wysłał swojej matce jako prezent Aleksander Wielki. Jednak to nie ci niepiśmienni wieśniacy (a nie przepraszam - jedna osoba umie czytać i pisać) czerpią krociowe zyski z tej produkcji. Za rok ciężkiej, żmudnej, codziennej pracy tkaczki otrzymają zawrotną kwotę sięgającą …400$ za gotowy dywan. To miejsce, w którym opium jest tańsze od ryżu, a ma tą zaletę, że nie tylko oszukuje głód, ale również usuwa bóle stawów i mięśni, jakie są efektem tkania.

Gdzie cywilizacja w postaci generatora prądu razem z liniami przesyłowymi do każdego domu jest darem równie szlachetnym co bezsensownym, bo nikogo we wsi nie stać na wydatek rzędu.... 60 centów na ropę do generatora na rodzinę dziennie. Mężczyźni głównie marzą o tym, cóż też zrobią ze swoim życiem, ale na marzeniach, postanowieniach i określaniu kolejnych terminów wstąpienia do wojska, policji lub podjęcia innej pracy w mieście się kończy.

Postępujące pustynnienie zamieszkiwanego przez nich obszaru corocznie zmniejsza ilość zwierząt, które można upolować, a najbliższe drzewa, które rosły w Oce jeszcze całkiem niedawno (oczywiście stosując afgańską miarę czasu) są już tylko wspomnieniem. Jednak nawet ta sytuacja nie jest w stanie zmobilizować mieszkańców do podjęcia jakichkolwiek działań, które mogłyby wpłynąć na poprawę ich losu. Są ludźmi gościnnymi i dzielą się z Anną wszystkim co mają, a mają naprawdę niewiele.

Marazm, życie toczące się ustalonym od wieków rytmem, gdzie zamiast kalendarza a nawet zmian pór roku stosowana jest inna metoda odmierzania czasu- wykonanie dywanu. To jest podstawą ich egzystencji i sensu życia.
Jest to próba odpowiedzi na odwieczne pytanie „być czy mieć”, ale w formie absolutnie radykalnej.

Śmiertelność dzieci do lat 5 jest zastraszająca, a znakomita większość z nich jest uzależniona od opium od fazy prenatalnej. Mleczko makowe jest stosowane już u dzieci kilkudniowych jako środek uspakajający.
Skuteczność czasami przechodzi oczekiwania, po podawaniu go dziecku mającemu kilka dni jest ono bardzo spokojne, spokojne do tego stopnia, że nie zakłóca spokoju nawet oddychaniem.
Dostępność darmowej pomocy medycznej jest praktycznie żadna, ale kiedy już podjęta zostanie decyzja o wyjeździe do państwowej kliniki, wyglądającej jak z horrorów, to pierwszą czynnością, jaką podejmuje pediatra przez podjęciem leczenia jest ..detoks dziecka a czasami, jak wystarcza leków również marki.

Szczerze podziwiam fascynacje Anny Badkhen tą społecznością, ale jednocześnie jakoś dziwnie nie odczuwam potrzeby aby „ubogacali mnie kulturowo" w Polsce lub. Europie.


 Tytuł: Cztery pory roku w afgańskiej wiosce. Reportaże o wyplataniu dywanów
Tytuł oryginału: The World is a Carpet: Four Seasons in an Afghan Village
Autor: Anna Badkhen
Tłumaczenie: Maria Białek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 352 
 






1/18/2017 12:30:00 PM

Planeta Kaukaz - Wojciech Górecki

Planeta Kaukaz - Wojciech Górecki
"Planeta Kaukaz" jest relacją z podróży, w którą mogą się wybrać jedynie ludzie o wielkiej empatii i cierpliwości.
Ludy zamieszkujące Kaukaz są od nas tak różne pod wieloma względami, że faktycznie można by je uznać za mieszkańców innej planety. Już sama nazwa Kaukaz wzbudza wielkie emocje, bo dla wielu to przecież...  wylęgarnia terrorystów i generalnie wyjątkowo mało przyjazne miejsce dla obcych.
To wszystko okazuje się nieprawdą. Podróż, w jaką udał się Autor bez pomocy życzliwych autochtonów byłaby skazana na porażkę. Wojciech Górecki odwiedzał bowiem miejsca, do których nawet „marszrutki” nie dojeżdżają, a do wielu wiosek przez okres zimowy dotrzeć nie można wcale.
Z kart tej opowieści dowiedzcie się dlaczego Czeczeni nie są narodem, a pojęcie państwa też jest im z gruntu obce. Skąd na Kaukazie wzięli się Kozacy i kim tak naprawdę są.
Poznacie ludy, o których istnieniu nie wiedzieliście. Przeczytacie o ludziach, którzy tam żyją. I tych przeciętnych i tych nieco mniej zwykłych. Takich, którzy mają kontakty z UFO, co nie przeszkadza im w sprawowaniu władzy oraz takich, którzy z pasji starają się ocalić zanikającą na naszych oczach kulturę. O tych, którzy żyją „z przyzwyczajenia” bo bezrobocie w danym miejscu wynosi... 100%. Jak radzą sobie w poradzieckiej rzeczywistości i czy faktycznie całkowite wyjście Rosjan z Kaukazu byłoby cudownym panaceum na dolegliwości tego obszaru.
To nie jest książka, która poda Wam na tacy odpowiedzi na pytania o to, czym jest tak na co dzień Kaukaz. Raczej zapewni niezbędne minimum wiedzy na jego temat i umożliwi samodzielne przemyślenie tego, co dzieje się tam, gdzie nie docierają korespondenci wojenni i zachodni dziennikarze. Bo w ich pojęciu nie ma po co. A według Wojciecha Góreckiego to nie miasta takie jak Grozny czy Machaczkała tworzą prawdziwy Kaukaz. Prawdę o nim możecie posiąść tylko w maleńkich wioskach, które ciężko znaleźć na sztabowych mapach – to tam toczy się prawdziwe życie ludów zamieszkujących ten niezwykły i bardzo malowniczy kawałek naszej planety.

 Tytuł: Planeta Kaukaz

Autor:
Wydawnictwo:  Czarne
Data III wydania polskiego: marzec 2017
Liczba stron: 240
 

1/17/2017 09:03:00 PM

Pierwszy stosik w nowym roku

Pierwszy stosik w nowym roku
Z niewielkim opóźnieniem ogłaszamy pierwszy stosik w tym roku.
Ubiegłoroczne blogowe wyzwanie czytelnicze zakończyliśmy na II pozycji z wynikiem 101 książek przeczytanych od sierpnia do końca grudnia (nie wliczając w to książek Oli, a było ich około 30).  Jesteśmy więc z siebie niezmiernie dumni.
Ponieważ zostało nam z minionego roku kilka książek do przeczytania, więc znajdą się one w kolejnych stosikach.
W styczniu będzie sporo  historii i literatury faktu (w tym kilka pozycji z Oficyny Literackiej Noir sur Blanc - jedynego w Polsce wydawcy książek Wiliama Dalrymple) oraz mała szczypta sensacji.
Jeśli ktoś z Czytelników jest zainteresowany udziałem w blogowym wyzwaniu czytelniczym, to jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje i sugestie. Zasada jest prosta - zgłaszamy 12 książek, które zamierzamy przeczytać. Po ich przeczytaniu i zrecenzowaniu, zgłaszamy kolejną 12-tkę.

Kategoria: literatura faktu

Ze świętej góry - William Dalrymple  Wydawnictwo: Noir sur Blanc

Bogata mieszanka historii i duchowości, przygód i polityki, powiązana nicią czarnego humoru, znanego czytelnikom Williama Dalrymple’a z jego poprzednich utworów.
W 587 roku naszej ery, dwóch mnichów, Jan Moschos i Sofista Sofroniusz, rozpoczynają niesamowitą podróż przez świat bizantyjski, od brzegów Bosforu po piaskowe wydmy Egiptu. Ich celem jest zebrać mądrość mędrców i mistyków z Bizantyjskiego Wschodu przed upadkiem ich delikatnego świata pod siłą Islamu. Prawie 1500 lat później, wykorzystując pisma Jana Moschosa jako swój przewodnik,
William Dalrymple wyrusza, by odtworzyć ich drogę. Gdy zdamy sobie sprawę, że w tej podróży towarzyszyły mu: wojna domowa w Turcji, ruiny Bejrutu, napięcia w Banku Zachodnim i bunt fundamentalistów w Egipcie, sprawozdanie Williama Dalrymple’a staje się porywającą elegią dla ginącej cywilizacji wschodniego chrześcijaństwa.

 Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu -  Liao Yiwu
 Wydawnictwo: Czarne
W lipcu 1989 roku, kiedy o czerwcowych wydarzeniach na placu Tiananmen dowiedział się już świat, Liao Yiwu, młody poeta wiodący dotąd beztroskie życie wagabundy, postanowił przemówić. Za publiczne wygłoszenie swego poematu Masakra został wtrącony do więzienia.

Liao Yiwu spędził w zamknięciu cztery lata. Za jeden wiersz to wstrząsająca relacja z tego okresu: opis mało znanych realiów chińskiego więzienia, przemocy stosowanej przez strażników i współwięźniów, tortur, a także wszechogarniającej monotonii codziennego życia. Jednak nawet za więziennym murem pisarz potrafił znaleźć człowieczeństwo.
Planeta Kaukaz - Wojciech Górecki
Wydawnictwo: Czarne

"Abchazowie są narodem górali i żeglarzy, z kolei mieszkający o tysiąc kilometrów na wschód Kałmucy — narodem żeglarzy i pasterzy. Kałmucja, która geograficznie odnosi się do pasa stepów, stanowi drugą bramę regionu, ale otwartą w kierunku Azji, w stronę koczowniczego Turkiestanu. Pomiędzy oboma biegunami — Kałmucją na wschodzie i Abchazją na zachodzie — rozciąga się planeta Kaukaz".
Autor 
Cztery pory roku w afgańskiej wiosce. Reportaże o wyplataniu dywanów - Anna Badkhen
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

W samym środku afgańskiej pustyni, we wiosce tak odległej, że nie da jej się zlokalizować nawet w Internecie, przy krośnie siedzą kobiety i wraz z dziećmi ręcznie wyplatają przepiękne kwiatowe wzory. W tym miejscu, w którym heroina kosztuje mniej niż ryż, mieszkańcy wioski wiedzą jedno – Ziemia jest płaska niczym dywan.

Anna Badkhen po raz pierwszy wyjechała do Afganistanu w 2011 roku, jako korespondentka wojenna. Od tamtej pory wraca do tego kraju co jakiś czas, przyciągana krajobrazem, który geografia uczyniła nieustającym polem bitewnym, a także mieszkającymi tu ludźmi, dla których ogromną wartością staje się zachowywanie szacunku dla tradycji. Przywołując symbol czterech pór roku, w trakcie których kobiety i dzieci zamieszkujące wioskę Oka tkają, jak co roku, kolejny dywan, autorka ukazuje blaski i cienie codziennej egzystencji w afgańskiej wiosce.
W czasach, kiedy pisarze zbyt często oglądają Afganistan zza płotu strzeżonego przez amerykańskich żołnierzy, Anna Badkhen robi zupełnie inaczej: postanawia samotnie spędzić cztery pory roku na zupełnym odludziu. Taka perspektywa – zintensyfikowana miłością autorki do kraju i jej gospodarzy – pozwoliła odmalować osobliwe piękno surowej codzienności.

Kategoria: historia

Potop - Czas hańby i sławy 1655-1660
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Tęsknisz za zamachami stanu, krwawymi weselami i knowaniami rodem z Westeros? Brakuje ci Lannisterów, Starków i Targaryen’ów? Poznaj prawdziwą grę o tron, która rozegrała się na polskich ziemiach niemal cztery wieki temu i zaangażowała pół Europy!
Kiedy Władysław IV Waza wydawał ostatnie tchnienie, nikt nie przypuszczał, że w ciągu kilku lat Polsce przyjdzie mierzyć się z powstaniem Chmielnickiego i kozacko-tatarską nawałnicą, wielkim najazdem cara Aleksego, inwazją Szwedów, buntem Radziwiłłów, napadem okrutnych wojsk siedmiogrodzkich, Brandenburgią…
Potop szwedzki i okalające go wydarzenia to jeden z najbardziej krwawych i barwnych okresów w historii Rzeczpospolitej. Znamy go z klasycznej sienkiewiczowskiej trylogii i filmów stworzonych na jej podstawie przez Jerzego Hoffmana. Wciąż nie znamy jednak dość dobrze. Specjalizujący się w publikacjach popularno-naukowych Sławomir Leśniewski opisał ten pasjonujący okres historii Polski od nowa, ze swadą i rozmachem, bazując na faktach i kreśląc wyraziste sylwetki uczestników dramatu – poczynając od młodszego brata zmarłego Władysława, króla Jana Kazimierza Wazy, zwanego Initium Calamitatis Regni (Początek Klęski Królestwa), którego wybujałe ambicje i konflikty z rodzimymi magnatami ściągnęły na Rzeczpospolitą szwedzką inwazję, przez Heronima Radziejowskiego, który wygnany przez króla, wrócił ze Szwedami, aż po nieskalanych bohaterów tego okresu: Stefana Czarneckiego czy Gabriela Wojniłłowicza, powieściowego Kmicica.
Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 to świadectwo historyczne i pasjonująca powieść w jednym, która w niczym nie ustępuje wielotomowej, fantastycznej Pieśni Lodu i Ognia George'a R.R. Martina. Zatrać się w historii!

Porządek światowy 
Wydawnictwo: Czarne

"Nigdy nie było żadnego prawdziwie globalnego „porządku światowego” – twierdzi Henry Kissinger.

Jeden z czołowych współczesnych polityków, dyplomata, doradca prezydentów od lat analizuje wyzwania, przed którymi staje świat w XXI wieku. Odmienne perspektywy historyczne, trwające konflikty, błyskawicznie rozwijana i coraz szerzej dostępna technologia, a przede wszystkim narastające ekstremizmy ideologiczne coraz bardziej dzielą świat. Dlatego wspólnego porządku nie było i być nie mogło. Każdy region, cywilizacja czy imperium tworzyły i wcielały w życie własne koncepcje, gdzie indziej umiejscawiały centrum świata i swoich barbarzyńców. Czym innym był ład dla Chińczyków, a czym innym dla Europejczyków. Na innych fundamentach oparty jest ustrój Stanów Zjednoczonych, a na innych państw, w których główną ideologią jest islam.
Kissinger z właściwą sobie przenikliwością analizuje bieżącą sytuację polityczną przez pryzmat historii oraz wydarzeń, w których uczestniczył i które współtworzył. 

Pani Einstein  - Marie Benedict 
Wydawnictwo: Znak Horyzont

Jesień 1896 roku. Mileva ma dwadzieścia jeden lat i jako jedna z pierwszych kobiet rozpoczyna studia fizyczne na uniwersytecie w Zurychu. Uważa, że jej kalectwo przekreśla szanse na miłość. Postanawia w pełni poświęcić się nauce. Jest nieprzeciętnie inteligenta, ambitna i zamierza wiele osiągnąć.
Studiujący z nią Albert zakochuje się w jej niezwykłym umyśle i niedoskonałym ciele. W ich małżeństwie jest miejsce nie tylko na miłość, ale też na wspólną pasję.
Kilkanaście lat później świat zachwyca się odkryciami Einsteina. Nikt nie pyta jak ich dokonał, nikt nie wspomina o Milevie.
Wciągająca i poruszająca historia żony Einsteina, genialnej fizyczki, której wkład w naukę został zapomniany. Kim była i dlaczego nic o niej nie wiemy? 
Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji  - Andrzej Leon Sowa 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Dyskusja na temat konieczności i sensu Powstania Warszawskiego rozpoczęła się jeszcze przed jego wybuchem i toczy się nadal. W ręce czytelników trafia nowy i niezwykle ważny głos w tej dyskusji — książka Andrzeja Leona Sowy, wybitnego historyka cenionego za niezwykle rzeczowe podejście do omawianych zagadnień i za skrupulatność w badaniu źródeł.

Kto wydał wyrok na miasto? to nie tylko analiza krytyczna przyczyn Powstania Warszawskiego. Andrzej Leon Sowa w oparciu o źródła i dokumenty obala mity, ujawnia tajemnice i przybliża słabo znane, a kluczowe szczegóły decyzji polskiego dowództwa od 1939 roku oraz ukazuje na nowo działania Armii Krajowej, ich założenia i przebieg. Od dziś żadna merytoryczna dyskusja o Powstaniu Warszawskim nie będzie mogła odbyć się z pominięciem głosu Andrzeja Leona Sowy, bez względu na to, czy ostatecznie zgodzimy się z tezami autora, czy też nie.

Kolekcjoner światów  - Ilija Trojanow 
Wydawnictwo: Noir sur Blanc

Z osobą bohatera Kolekcjonera światów, brytyjskiego podróżnika Richarda Francisa Burtona (1821–1890), Ilja Trojanow zetknął się już w dzieciństwie, spędzonym w Nairobi. Zafascynowany tą postacią, po dwudziestu latach wyjechał do Bombaju, by zaczynając od tego miasta, podążyć śladami Burtona i napisać o nim książkę. Tak właśnie powstała niesłychanie barwna, beletryzowana biografia tego ekscentryka, poszukiwacza przygód, szpiega, dyplomaty, podróżnika, odkrywcy, antropologa, geografa, lingwisty, tłumacza, mistrza fechtunku i erotomana, niestrudzenie próbującego pojąć i oswoić kolejne obce kultury, w które wnikał – w myśl owidiańskiej zasady: omne solum forti patria est (mężnemu każdy kraj jest ojczyzną). Był człowiekiem niezliczonej ilości talentów i niezwykłej wprost odwagi, a we wszystkim, co robił, zawsze pragnął dotknąć granic niemożliwego lub przynajmniej niedozwolonego. Wyrafinowana kompozycyjnie, kipiąca orientalnym bogactwem języka powieść wprowadza nas w widziane oczami Burtona tajniki hinduizmu, islamu i afrykańskich wierzeń, pozwala udać się wraz z nim w głąb Afryki na poszukiwania źródeł Nilu, a także w głąb sufickich mądrości, odsłaniających najgłębszą prawdę o istnieniu. Dzięki narracyjnemu mistrzostwu Trojanowa w trakcie lektury wręcz namacalnie odczuwamy rozpaczliwy, niedający się niczym zaspokoić głód poznania, jakim naznaczona była pełna dramatycznych zakrętów podróż Francisa Burtona przez życie, Życie pojmowane jako nieustające definiowanie na nowo swojej tożsamości kulturowej i tożsamości jako człowieka.

Kategoria: kryminały i sensacja

Dzieci Abrahama  - Robert Littell
Wydawnictwo: Noir sur Blanc

Kim jest Izaak Apfulbaum? Dlaczego chcą go porwać? Czyżby był on mózgiem grupy izraelskich terrorystów odpowiedzialnej za ataki na Palestyńczyków i zażarcie sprzeciwiającej się procesowi pokojowemu? Chciałby to wiedzieć jego porywacz, Abu Bakr, sam będący zagadkową postacią, być może tajemniczym mudżaddidem, Odnowicielem, od dawna oczekiwanym przez muzułmanów. Podczas  długich dni uwięzienia, drobiazgowych przesłuchań i gorączkowych dyskusji między dwoma mężczyznami rodzi się dziwne porozumienie. Czy dwaj przeciwnicy z placu boju mogą czuć większe duchowe powinowactwo ze sobą niż ze swoimi rodakami? Czy Izaak Apfulbaum wyjdzie cało z tego przejmującego doświadczenia?





Kategoria: biografie

Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie -
Luca Dotti 

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Odkryj prywatny świat Audrey Hepburn w niezwykłej bestsellerowej biografii napisanej przez syna aktorki!
Dziecięce wspomnienia, rodzinne anegdoty, cytaty z prywatnych listów, rysunki, skrupulatnie spisywane i gromadzone przez gwiazdę Hollywood przepisy na ulubione dania, które zapewniły jej doskonałą sylwetkę i przeszło 250 niepublikowanych wcześniej fotografii z domowego archiwum! To wszystko składa się na wyjątkową książkę, którą porównać można jedynie z głośnymi przed kilku laty „Fragmentami” Marilyn Monroe.
Tym bardziej niezwykła to lektura, że ukazuje osobę zupełnie inną niż ekranowa Audrey-trzpiotka, którą wielbiły tłumy. Lucca Dotti tworzy portret spełnionej matki i żony, doskonałej kucharki, wielbicielki domowego ogniska, która gotowa była porzucić czerwony dywan dla rodzinnych kolacji i przyjęć w ogrodzie. Trzon książki stanowią osadzone w rodzinnym kontekście przepisy kulinarne. Są one jednak smakowitym, ale tylko pretekstem, niecodziennym sposobem na bezprecedensowe pokazanie prawdziwego życia legendy kina, poczynając od dzieciństwa spędzonego w Holandii podczas II wojny światowej, przez karierę w Hollywood, życie aktorki, matki i żony w Rzymie, aż po ostatnie lata spędzone na podróżach po świecie w roli ambasadora UNICEF.
„Audrey w domu” to rodzaj intymnego albumu, barwnego patchworku pokazującego świat aktorki i tych, których kochała najbardziej – jej dzieci, przyjaciół, zwierzęta. To wyrafinowana i piękna opowieść, która rozwija się od śniadania do lunchu, od lunchu do kolacji, od kolacji do przyjęcia w ogrodzie. Książka, która pozwala nam zajrzeć do domu Audrey przez dziurkę od klucza.

Kategoria: fantastyka 

Konan Destylator - Andrzej Pilipiuk
 Cykl: Kroniki Jakuba Wędrowycza (tom 8) Wydawnictwo: Fabryka Słów

Jakub Wędrowycz to przerażający wiekowy ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, porażający otoczenie wyglądem, zapachem i kulturą osobistą – a raczej jej brakiem. W towarzystwie równie odrażających kumpli pije, produkuje samogon, wdaje się w awantury oraz wypełniając wolę przodków regularnie likwiduje przedstawicieli wrogiego rodu – Bardaków.
W postaci Wędrowycza jak w soczewce skupiają się wszelkie możliwe polskie wady, przywary i stereotypy – ale jego chamstwo, wieśniactwo, buractwo, brak rozterek i hamulców moralnych oraz bogaty arsenał broni i materiałów wybuchowych zapewniają mu przewagę nad każdym przeciwnikiem.
Tyle Wikipiedia, a Wy właśnie trzymacie w ręku najnowszy zbiór doprowadzających do łez, plugawych historii z życia pogromcy Wojsławic i terenów, gdzie dociera Pekaes z Chełma

1/14/2017 12:45:00 PM

Ludzka skaza - Philip Roth

Ludzka skaza - Philip Roth
Znany Wam już z dwóch wcześniejszych części trylogii Philipa Rotha pisarz Nathan Zuckerman rozpoczyna kolejną opowieść w roku 1998. To czas „afery rozporkowej” Billa Clintona, kiedy (jak określił to narrator tej historii)  w Ameryce zatriumfowała, po raz kolejny zresztą „świętoszkowatość”. Ja na użytek własny tę przypadłość nazywam hipokryzją. Nie jest ona, niestety, przypadłością występującą tylko okresowo i wyłącznie w USA. Z własnego podwórka znamy wielkich specjalistów od moralności, patriotyzmu i „przyzwoitego prowadzenia się". To, że cześć z tych apologetów cnót wszelakich samemu jest na przykład rozwodnikami czy osobnikami maltretującymi rodzinę w zapale iście inkwizytorskim jakoś umyka nie tylko im samym, ale i gawiedzi, która też ma sporo za uszami. Jednak z wielką przyjemnością i wypiekami na twarzy, jak to z gawiedzią i motłochem bywa, śledzą publiczne smaganie przeciwników politycznych swoich idoli. A później – sami wynajdują własne ofiary. W takiej właśnie sytuacji znalazł się szanowany profesor filologii klasycznej Coleman „Silky” Silk. Co spowodowało problemy wiekowego już profesora? Otóż, w szóstym tygodniu semestru, wyczytując nazwiska dwojga studentów, którzy do tej pory nie zaszczycili go obecnością na swoich zajęciach wygłosił następującą kwestię:
”Czy ktoś z państwa zna te osoby? Czy to żywi ludzie, czy może zmory?”
Okazało się że lokalni „sprawiedliwi i prawi” doszukali się w tej wypowiedzi....  rasizmu. Dlaczego? Ano dlatego, że w jakimś słowniku słowo „zmora” oprócz klasycznego znaczenia miało znaczenie drugie. Było to „pogardliwe określenie Murzyna”. Profesor Silk pełnił przez kilka lat rolę dziekana i wprowadził pewne zmiany,  które nie przysporzyły mu nadmiaru przyjaciół.  Wręcz przeciwnie - uczelnianych „leśnych dziadków” doprowadziły do furii. Zaczął bowiem od nich wymagać.... publikacji naukowych w innym periodyku niż lokalne „Athena Notes”(sponsorowane zresztą przez jakiegoś krewnego czy znajomego królika), których wartość naukowa była żadna. Sprowadził sporo „młodej krwi” dzięki czemu uczelnia zaczęła przypominać co nieco ośrodek uniwersytecki, a nie kółko wzajemnej adoracji.
Między innymi za jego rządów rozpoczął pracę jako wykładowca, pierwszy czarny doktor.  Było on pierwszym Murzynem, który w tej szacownej placówce pełnił inna rolę niż sprzątacza czy woźnego. Ale nawet on nie wsparł swojego mentora. Po raz kolejny pojawi się zapewne pytanie „dlaczego?” Dlatego, że dzięki temu czarni aktywiści mogli ugrać coś więcej dla siebie. Zwiększenie ilościowe czarnej kadry dydaktycznej itp. Profesor Silk, jako osoba pryncypialna złożył rezygnację, nie idąc na układ, że wystarczy, że..... przeprosi studentów za swoje słowa. Uznał, że jeżeli nie daje się wiary jego słowom, to nie widzi dla siebie miejsca na tej uczelni. Cała ta sytuacja doprowadziła (w opinii Colemana) do śmierci jego żony. Po odejściu z uczelni całkowicie odciął się od swej profesorskiej przeszłości. A dzięki wynalazkowi , który z siedemdziesięciolatka robi młodzieniaszka, czyli viagry przypomniał sobie stare dzieje, kiedy był wielkim miłośnikiem (i konsumentem) uroków płci niewieściej. Związał się z 34-letnią niepiśmienną sprzątaczką, którą poznał jeszcze na uczelni. Ze swoich problemów i sekretów zwierzył się swemu sąsiadowi – Nathanowi.
Przez splot zdarzeń, o których nie będę tutaj pisał z oczywistych względów Nathan Zuckerman poznaje historię życia „Silky”ego”. A to co odkrył dowodzi bez jakichkolwiek wątpliwości, że wypowiedź Colemana nie była rasistowska.   
W mojej ocenie "Ludzka skaza" to najlepsza część trylogii amerykańskiej Rotha.

Tytuł: Ludzka skaza
Tytuł oryginału: The Human Stain
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 540

1/12/2017 10:43:00 AM

Eat Pretty. Jedz i bądź piękna - Jolene Hart

Eat Pretty. Jedz i bądź piękna - Jolene Hart
Temat zdrowego odżywiania jest aktualnie obecny we wszystkich mediach. I trudno się temu dziwić, skoro coraz częściej dotykają nas negatywne skutki rozwoju cywilizacyjnego. Siedzący tryb życia, fast foody i żywność pełna chemicznych dodatków nie poprawi ani naszego stanu zdrowia, ani urody.
Książka




Zazwyczaj większość tych upiększaczy znajdziemy w najbliższym sklepie spożywczym

Jej uzupełnienie stanowi "Twój osobisty kalendarz piękna". Jest to druga książka Jolene Hart, (można ją  nabyć oddzielnie) w której możemy zapisywać nasze postępy i osiągnięcia we wdrażaniu nowego, zdrowego stylu życia.


Tytuł: Eat Pretty. Jedz i bądź piękna
Tytuł oryginału: Eat Pretty. Nutrition for Beauty, Inside and Out
Autor:

Wydawnictwo:  Znak Literanova
Data wydania polskiego: styczeń 2017
Liczba stron: 208

 








 

Tytuł: Eat Pretty. Jedz i bądź piękna. Twój osobisty kalendarz piękna
Tytuł oryginału: Eat Pretty. Nutrition for Beauty, Inside and Out
Autor:

Wydawnictwo:  Znak Literanova
Data wydania polskiego: styczeń 2017
Liczba stron: 160

1/11/2017 11:27:00 AM

Wyszłam za komunistę - Philip Roth

Wyszłam za komunistę - Philip Roth
Natan Zuckerman, narrator, którego poznaliście w „Amerykańskiej sielance” tym razem, wspólnie ze swoim ulubionym nauczycielem z czasów licealnych Murrayem Ringoldem wspomina czasy młodości.
Podobnie jak w poprzednim tomie jest to powrót do lat 50 i 60 XX stulecia z perspektywy człowieka bardzo dojrzałego- Natan ma już bowiem lat 64, a Murray Ringold jest krzepkim 90-latkiem. Głównym bohaterem opowieści jest brat Murraya-  Ira. Zwany „Iron Rinnem”.
Ta bardzo ciekawa postać,  mogłaby być doskonałym przykładem amerykańskiego „self-made mana”, który od kopacza rowów doszedł do pozycji znanego i lubianego aktora występującego w bardzo popularnych w latach 50 i 60–tych powieściach radiowych. Żeni się z popularną aktorką, wcześniej kina niemego, później również radiową, Evą Frame.
Jednak poglądy i charakter Iry sprowadzają go znowu na sam dół drabiny społecznej – jako zagorzały, wojujący komunista musi wrócić do dawnego życia i  kopania rowów.
Jest to książka o fascynacji komunizmem, wyidealizowanym obrazem Związku Radzieckiego i światem realnego socjalizmu.
Ira został wyznawcą ideologii komunistycznej podczas wojny, kiedy służąc w armii na terenie Iranu spotkał Johna O'Day'a – agitatora i członka partii. Tam na przykładzie relacji mających miejsce w Iranie oraz segregacji rasowej w samej U.S Army O'Day wprowadza Irę w świat bolszewickiej utopii.
Fascynacja „Iron Rinnem”. jako człowiekiem prowadzi również młodego Natana w stronę ideologicznych poglądów swojego idola.
Niezgoda na nierówności społeczne oraz istnienie dwóch równoległych światów – czyli społeczeństwa podzielonego ze względu na kolor skóry budzą sprzeciw u nastolatka, tak wrażliwego jak Natan.
Powstanie Komisji ds Działalności Antyamerykańskiej oraz jej zakrojone na szeroką skalę  poszukiwania radzieckich agentów nie tylko w Hollywood, ale również wśród nauczycieli doprowadziły do wyrzucenia z pracy Murraya. Tylko dlatego, że podczas przesłuchania powołał się na Pierwszą Poprawkę (zakazującą ograniczania wolności religii, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń, a uchwaloną w ramach Karty Praw Stanów Zjednoczonych) oraz za „zasługi” brata zostaje usunięty ze szkoły.
Życie samego Iry też legło w gruzach ze względu na wyznawane poglądy. To, że zwolniono go z radia nie było aż tak potężnym ciosem, ponieważ liczył się z takimi konsekwencjami. Najbardziej zabolała go nielojalność żony, która w celu utrzymania swojej pozycji, a także podreperowania nadwątlonej kariery napisała książkę o ich wspólnym życiu, mającą niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Najbardziej jednak zaskakujące są konkluzje, jakie z książki Philipa Rotha płyną.
Otóż, sam Murray Ringold przyznaje, że możliwości dochodzenia swoich racji przed niezawisłym sądem w krajach bloku wschodniego by nie miał. W USA udało mu się wygrać proces i zostać przywróconym do pracy łącznie w wypłatą świadczeń za czas, kiedy był pozbawiony możliwości wykonywania zawodu.
Także akcja afirmacyjna czarnych nie przyniosła spodziewanych efektów. Rozruchy w Newark w roku 1967 mocno zmieniły nastawienie ludzi, którzy byli zwolennikami abolicji. Bo jak zrozumieć niszczenie fabryk, w których byli zatrudniani czarni? Mimo najszczerszych chęci właściciele fabryk musieli je pozamykać i przenieść np. do Puerto Rico, bo lokalni Murzyni nie chcieli pracować wydajnie i z zachowaniem jakości. Jak zrozumieć, że z miasto słynące niegdyś z produkcji samochodów zaczęło słynąć z ich kradzieży i osiągnąć „najlepszy wynik” w tym rankingu w całych Stanach Zjednoczonych? Sam Murray, który chciał uczyć czarną młodzież zostaje przez grupę „afroamerykańskich" wyrostków dwukrotnie napadnięty, a jednego z napadów nie przeżyła jego żona.
Swoją drogą – ciekawe, że w kraju, w którym oficjalnie problemów rasowych nie ma, a wszystko co złe to biali mogła się taka pozycja ukazać i nawet zostać nagrodzona.

Tytuł: Amerykańska sielanka
Tytuł oryginału: I Married a Communist
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Jacek Spólny
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: czerwiec 2015
Liczba stron: 452


1/09/2017 11:35:00 AM

Amerykańska sielanka - Philip Roth

Amerykańska sielanka - Philip Roth
Seymour „Szwed” Levov jest tak wzorcowym symbolem sukcesu, jaki odniosło drugie pokolenie amerykańskich Żydów w Newark, że staje się postacią wręcz karykaturalną w swej doskonałości.
Bardzo przystojny, o urodzie typowej dla WASP- ów, (stąd przydomek „Szwed”), posłuszny syn, dobry brat dla młodszego z Levovów – Jerrego, znakomity uczeń i sportowiec. Osobnik, nie mający żadnych, ale to absolutnie żadnych wad.
Ojciec Seymura, Lou który ciężką pracą doszedł do niemałego majątku przekazuje swą wiedzę na temat branży rękawiczniczej starszemu synowi w sposób, w jaki należy przygotować następcę przy prowadzeniu biznesu. „Szwed” zaczyna od zamiatania fabryki i musi przejść przez wszystkie działy firmy jako uczeń poszczególnych mistrzów w ciągu technologicznym.

Historię życia Seymoura, spisuje Natan „Skoczek” Zuckerman (przyjaciel o 6 lat młodszego brata „Szweda”), który robi to z perspektywy kilkudziesięciu lat, już jako uznany pisarz.
To nie tylko biografia wielkiego idola z czasów dzieciństwa, ale również wprowadzenie w świat, w jakim żyli Amerykanie (nie tylko pochodzenia żydowskiego) w latach 50 i 60 XX wieku.
Porównanie z życiem dostatnim i spokojnym, które prowadzili dzięki tytanicznej pracy swoich rodziców.
Dlatego ich młodzieńczy bunt nie przybrał takich rozmiarów, jak ten, który pojawił się w pokoleniu ich własnych potomków.
Jak to w życiu bywa – ani majątek, ani piękna i mądra żona nie są gwarantem rozkosznie nudnego i przewidywalnego życia. Powodem z którego godna pozazdroszczenia egzystencja majętnego amerykańskiego biznesmena zamieniła się w koszmar była rodzona córka „Szweda” – Merry.
Wychowywana w ciepłej, rodzinnej atmosferze zmieniła się w monstrum. Seymour szuka odpowiedzi, dlaczego ukochana córeczka tatusia została skrajną komunistką, deprecjonującą nie tylko osiągnięcia swojej rodziny, ale i to wszystko, co symbolizuje syta i zadowolona z siebie Ameryka. Włączenie się Merry w struktury radykalnych przeciwników wojny w Wietnamie (mimo, że jej własna rodzina również należy do przeciwników tej wojny) doprowadza do tego, że dziewczyna jest podejrzana o podłożenie bomby pod lokalny sklep, w wyniku wybuchu której giną cztery osoby.

To bardzo ciekawa retrospekcja współczesnej historii USA. Pokazuje ona drastyczną zmianę, jaka nastąpiła w pokoleniu osób urodzonych już po II Wojnie Światowej. Bunt ten nie przejawiał się tylko w ruchach hippisowskich, antywojennych marszach, koncercie na Woodstock, psychodelicznej muzyce i narkotykach. To również dziesiątki ofiar zamachów bombowych przeprowadzonych przez młodych ludzi pod hasłem „sprowadźmy wojnę do USA” w proteście przeciwko wojnie wietnamskiej.
Lektura nie jest łatwa, jednak ze względu na unikalną wiedzę, jaką można z niej wyciągnąć – godna uwagi.

Tytuł: Amerykańska sielanka 
Tytuł oryginału: American Pastoral
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 608

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger