Poniżej troszkę informacji o współautorze książki "Porucznik SKI - US Army & 15/6" (tytuł książki najprawdopodobniej będzie zmieniony na "Afganistan. Dowódca plutonu")
Cytuję za: Newsweek
"Ski". Niezwykły sukces Polaka na emigracji
"Śladami Konkwistadorów" to niezwykła wojskowa kronika pisana przez Polaka służącego od lat w armii Stanów Zjednoczonych, zaskakująca ze względu na swoją tematykę. A jej pisanie, z uwagi na kontrowersje często towarzyszące służbie wojskowej, wymaga także sporej odwagi – tym bardziej, że wojskowy nie waha się opisywać swoich wątpliwości czy dzielić się osobistymi przemyśleniami na temat dramatycznych sytuacji. Blog majora Stachowskiego to mocny "głos z frontu", w plastyczny sposób przedstawiający realia służby w amerykańskiej armii.
Bycie żołnierzem to powołanie wymagające nieraz wielu wyrzeczeń. Ale zrealizowanie marzenia, jakim jest służba w siłach zbrojnych, rekompensuje wszystkie trudne chwile, podporządkowane jego spełnieniu. Droga prowadząca do tego celu jest bardzo wyboista, o czym świadczą wpisy majora. To dlatego na jego blogu nie ma "owijania w bawełnę", a słowa często są mocne – tak jak przecież sama tematyka "Konkwistadorów".
Cytuję za: Newsweek
"Ski". Niezwykły sukces Polaka na emigracji
Rafał Stachowski wyjechał z Polski gdy miał 16 lat.
Wybrał jeden z najtrudniejszych zawodów na świecie. Jego opowieść to
dowód na to, jak wielki sukces można osiągnąć. Były jednak sytuacje, w
których włos jeżył mu się na głowie.
"Śladami
Konkwistadorów" to dość niespotykany blog. Prowadzi go "Major Ski",
czyli mjr Rafał Stachowski, który sam pisze o sobie, że jest "Polakiem w
amerykańskim mundurze". Ma 37 lat, urodził się w Warszawie, ale w 1991 roku, wraz z rodziną, wyjechał do Stanów Zjednoczonych – do Chicago. To właśnie w Ameryce spełnił swoje największe marzenie – został żołnierzem.
Mocny polski głos z frontu
- Od dziecka pisałem pamiętniki. Ten blog to po prostu taki pamiętnik. A że moją pasją jest wojsko i że moje życie jest w większości wojskowe, to i blog jest wojskowy – mówi major w rozmowie z Onetem. A skąd nazwa bloga? - Region świata, który mnie fascynuje najbardziej, to Ameryka Łacińska. Ten blog powstał tak naprawdę po to, by udokumentować moją podróż w tamte rejony. W 2005 roku odbyłem jednak podróż nie do Ameryki Południowej, lecz do Japonii, ale blog pozostał – podkreśla mjr Stachowski.
Mocny polski głos z frontu
- Od dziecka pisałem pamiętniki. Ten blog to po prostu taki pamiętnik. A że moją pasją jest wojsko i że moje życie jest w większości wojskowe, to i blog jest wojskowy – mówi major w rozmowie z Onetem. A skąd nazwa bloga? - Region świata, który mnie fascynuje najbardziej, to Ameryka Łacińska. Ten blog powstał tak naprawdę po to, by udokumentować moją podróż w tamte rejony. W 2005 roku odbyłem jednak podróż nie do Ameryki Południowej, lecz do Japonii, ale blog pozostał – podkreśla mjr Stachowski.
"Śladami Konkwistadorów" to niezwykła wojskowa kronika pisana przez Polaka służącego od lat w armii Stanów Zjednoczonych, zaskakująca ze względu na swoją tematykę. A jej pisanie, z uwagi na kontrowersje często towarzyszące służbie wojskowej, wymaga także sporej odwagi – tym bardziej, że wojskowy nie waha się opisywać swoich wątpliwości czy dzielić się osobistymi przemyśleniami na temat dramatycznych sytuacji. Blog majora Stachowskiego to mocny "głos z frontu", w plastyczny sposób przedstawiający realia służby w amerykańskiej armii.
Bycie żołnierzem to powołanie wymagające nieraz wielu wyrzeczeń. Ale zrealizowanie marzenia, jakim jest służba w siłach zbrojnych, rekompensuje wszystkie trudne chwile, podporządkowane jego spełnieniu. Droga prowadząca do tego celu jest bardzo wyboista, o czym świadczą wpisy majora. To dlatego na jego blogu nie ma "owijania w bawełnę", a słowa często są mocne – tak jak przecież sama tematyka "Konkwistadorów".
Największe marzenie majora Stachowskiego
Jak zaczęła się kariera wojskowa majora Stachowskiego? W 1991 roku, w wieku 16 lat, wyjechał, wraz rodziną, do Chicago. O służbie w armii marzył od dziecka, ale sądził, że to marzenie w USA się nie spełni. Ale losy potoczyły się zupełnie inaczej, gdy do jego szkoły przyszło dwóch żołnierzy – zawodowych rekruterów. Zielona karta wystarczyła, by zostać żołnierzem Gwardii Narodowej, czyli rezerwy amerykańskiej armii.
Stachowski wspomina, że egzamin wstępny do wojska zdał na "trzy z dwoma". - 31 punktów na tym egzaminie równa sie oblaniu go. Ja miałem tych punktów 32. Kwalifikowałem się na piechotę i kwita – podkreśla. Kilka miesięcy później "Ski" przeszedł tzw. unitarkę, czyli podstawowy kurs żołnierski. "Dwa miesiące prawdziwego wojskowego wycisku. Dostałem w kość, nie powiem. Jednak po zakończeniu unitarki wróciłem dokończyć liceum, służąc jednocześnie jeden weekend w miesiącu w mojej nowej jednostce Gwardii" – wspomina.
Jak zaczęła się kariera wojskowa majora Stachowskiego? W 1991 roku, w wieku 16 lat, wyjechał, wraz rodziną, do Chicago. O służbie w armii marzył od dziecka, ale sądził, że to marzenie w USA się nie spełni. Ale losy potoczyły się zupełnie inaczej, gdy do jego szkoły przyszło dwóch żołnierzy – zawodowych rekruterów. Zielona karta wystarczyła, by zostać żołnierzem Gwardii Narodowej, czyli rezerwy amerykańskiej armii.
Stachowski wspomina, że egzamin wstępny do wojska zdał na "trzy z dwoma". - 31 punktów na tym egzaminie równa sie oblaniu go. Ja miałem tych punktów 32. Kwalifikowałem się na piechotę i kwita – podkreśla. Kilka miesięcy później "Ski" przeszedł tzw. unitarkę, czyli podstawowy kurs żołnierski. "Dwa miesiące prawdziwego wojskowego wycisku. Dostałem w kość, nie powiem. Jednak po zakończeniu unitarki wróciłem dokończyć liceum, służąc jednocześnie jeden weekend w miesiącu w mojej nowej jednostce Gwardii" – wspomina.
Jak
jednak dodaje, w Gwardii przeżył prawdziwe rozczarowanie, ponieważ
składała się ona w większości z podtatusiałych 40-latków "bawiących się w
harcerzy". Jednak, dzięki tej służbie, "Ski" zapisał się na studia, a
także, na kurs oficerski. "W Polsce, po podstawówce, z trudnością
dostałem się do zawodówki ślusarskiej, o studiach nawet nie marzyłem. Tutaj,
dzięki ciężkiej pracy, w obcym języku, skończyłem LO z wyróżnieniem,
amerykański odpowiednik matury zdałem na czwórkę, więc mogłem bez
problemu dostać się na uniwersytet… Pomyślałem sobie, Gwardia zapłaci, więc czemu nie spróbować?" – napisał na blogu.
Stachowski naukę w Northern Illinois University przerwał, gdy zdecydował się wstąpić do regularnej armii. "Ski" rozpoczął służbę w 101. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Po trzech latach wrócił jednak na studia, które skończył z wyróżnieniem. - Zawsze interesowały mnie przedmioty humanistyczne. Studiowałem rusycystykę i iberystykę - mówi. Po studiach wrócił do służby czynnej już jako oficer. Został dowódcą plutonu w 25. Dywizji Piechoty na Hawajach. Z tą jednostką wysłano go na rok wojny do Afganistanu, następnie, przez półtora roku, pracował jako oficer rozpoznania w Bagdadzie w ramach Wielonarodowej Dywizji w Iraku. Trzy lat temu został dowódcą kompanii werbunkowej w New Jersey.
Stachowski naukę w Northern Illinois University przerwał, gdy zdecydował się wstąpić do regularnej armii. "Ski" rozpoczął służbę w 101. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Po trzech latach wrócił jednak na studia, które skończył z wyróżnieniem. - Zawsze interesowały mnie przedmioty humanistyczne. Studiowałem rusycystykę i iberystykę - mówi. Po studiach wrócił do służby czynnej już jako oficer. Został dowódcą plutonu w 25. Dywizji Piechoty na Hawajach. Z tą jednostką wysłano go na rok wojny do Afganistanu, następnie, przez półtora roku, pracował jako oficer rozpoznania w Bagdadzie w ramach Wielonarodowej Dywizji w Iraku. Trzy lat temu został dowódcą kompanii werbunkowej w New Jersey.
"Hobby" wojskowego bloggera
Major Stachowski podkreśla, że bloga prowadzi, by podzielić się swoją pasją z innymi. Zaprzecza jednocześnie, jakoby jego blog miał charakter propagandowy. W 2010 roku napisał wprost, że rekrutacja nie jest celem bloga, bo "jako dowódca kompanii rekrutacyjnej naprawdę nie muszę nikogo osobiście zaciągać do wojska – od tego mam prawie pół setki podoficerów".
Wojskowy podkreślił jednocześnie, że "… nie pogardzi nikim, kto po przeczytaniu moich przygód postanowi sam pójść w moje ślady, ale zaznaczam, że rekrutowanie Rodaków do US Army jest raczej moim hobby, niż celem życiowym".
Major Stachowski podkreśla, że bloga prowadzi, by podzielić się swoją pasją z innymi. Zaprzecza jednocześnie, jakoby jego blog miał charakter propagandowy. W 2010 roku napisał wprost, że rekrutacja nie jest celem bloga, bo "jako dowódca kompanii rekrutacyjnej naprawdę nie muszę nikogo osobiście zaciągać do wojska – od tego mam prawie pół setki podoficerów".
Wojskowy podkreślił jednocześnie, że "… nie pogardzi nikim, kto po przeczytaniu moich przygód postanowi sam pójść w moje ślady, ale zaznaczam, że rekrutowanie Rodaków do US Army jest raczej moim hobby, niż celem życiowym".
Zdjęcie pochodzi z bloga "Śladami Konkwistadorów" |
Hmm, ciekawe czy Pan major zrzekl sie polskiego obywatelstwa .. czy za wojowanie w obcym wojsku nie groza Panu kraty? .. alez coz ze mnie za gapa, Pan major przeciez walczy w jedynie slusznym wokjsku. Gdziezby tam Polskie sluzby smialy podwazyc pozycje szacownego Pana wojaka. Coz gdyby jednak popelnil fopa i zmienil barwy na donbaskie ...
OdpowiedzUsuńE (K....r)