To miały być wakacje życia Państwa Pałkiewiczów z okazji „okrągłej” 38 rocznicy ślubu :-D
Wielogwiazdkowy hotel i korzystanie z wszelkich sybaryckich przyjemności, jakie oferuje to ekscytujące wielu przybyszów miasto.
Jednak Pan Jacek nie zawiesił swojej działalności eksploratorskiej, a i dusza dziennikarza nie pozwoliła Mu się rozkoszować wakacjami.
Chciał poznać i zrozumieć Zjednoczone Emiraty Arabskie zaglądając za kulisy kraju, który jest absolutnym fenomenem na skalę światową.
Bo jak inaczej nazwać kraj, który powstał w zaledwie dwa pokolenia? I to w większości za pożyczone pieniądze. To jest sztuka !
Od plemion niepiśmiennych Beduinów i wioski rybackiej do Nowego Jorku Bliskiego Wschodu, dzięki dwóm wizjonerom - Raszidowi ibn Sa’ida Al Maktumowi i Jego synowi obecnemu władcy Dubaju - Muhammadowi ibn Raszidowi Al Maktum.
Jeszcze w 1951 roku nie było tam elektryczności – pierwszą żarówkę zasilaną generatorem uruchomił Brytyjczyk George Chapman.
Pan Jacek nie poprzestał na analizie historycznego fenomenu i zaczął poszukiwać „ciemnych stron” tego rajskiego miasta.
Znakomitą część przedstawionych przez Autora problemów zaobserwowałem sam, ale doszedłem do zupełnie innych wniosków.
Zajmę się nimi po kolei.
Wielogwiazdkowy hotel i korzystanie z wszelkich sybaryckich przyjemności, jakie oferuje to ekscytujące wielu przybyszów miasto.
Jednak Pan Jacek nie zawiesił swojej działalności eksploratorskiej, a i dusza dziennikarza nie pozwoliła Mu się rozkoszować wakacjami.
Chciał poznać i zrozumieć Zjednoczone Emiraty Arabskie zaglądając za kulisy kraju, który jest absolutnym fenomenem na skalę światową.
Bo jak inaczej nazwać kraj, który powstał w zaledwie dwa pokolenia? I to w większości za pożyczone pieniądze. To jest sztuka !
Od plemion niepiśmiennych Beduinów i wioski rybackiej do Nowego Jorku Bliskiego Wschodu, dzięki dwóm wizjonerom - Raszidowi ibn Sa’ida Al Maktumowi i Jego synowi obecnemu władcy Dubaju - Muhammadowi ibn Raszidowi Al Maktum.
Jeszcze w 1951 roku nie było tam elektryczności – pierwszą żarówkę zasilaną generatorem uruchomił Brytyjczyk George Chapman.
Pan Jacek nie poprzestał na analizie historycznego fenomenu i zaczął poszukiwać „ciemnych stron” tego rajskiego miasta.
Znakomitą część przedstawionych przez Autora problemów zaobserwowałem sam, ale doszedłem do zupełnie innych wniosków.
Zajmę się nimi po kolei.
- Brak tolerancji wobec opozycji politycznej i stosowanie tortur.
Pan Jacek wymienia nazwiska ludzi, którzy są prześladowani za działalność polityczną, nadmieniając mimochodem, że organizacja Al Islah, do której należą jest uznawana za filię…. Bractwa Muzułmańskiego. A rządy tych „sympatycznych braciszków” przerobił Egipt za czasów Prezydenta Muhammada Mursiego (czerwiec 2012 - lipiec 2013)
Tortury – cóż, pewnie p. Jacek słyszał o takich miejscach jak Abu Ghraib, Guantanamo lub Kiejkuty Stare.
Tortury – cóż, pewnie p. Jacek słyszał o takich miejscach jak Abu Ghraib, Guantanamo lub Kiejkuty Stare.
- Ograniczenia dla mediów za krytykowanie władzy czy poruszanie spraw religijnych w sposób nieakceptowany przez lokalnych duchownych.
- Ciężkie warunki pracy oraz życia pracowników najemnych z Indii, Pakistanu czy Bangladeszu.
OK - zgadzam się, że nie są one takie, jak dla przybyszów z Europy czy USA. Tylko dlaczego porównujemy zarobki np. robotników budowlanych z tych krajów do standardu życia i pracy euroamerykańskich managerów to raz. Nie znam kraju na świecie, gdzie zarobki oraz komfort życia jest taki sam lub porównywalny dla kadry kierowniczej i wykonawczej.
Po drugie - porównujemy jabłka z gruszkami. Inny jest komfort pracy i życia w naszym kręgu kulturowym, a inny w krajach Dekanu. I należałoby może porównać warunki, w jakich pracowaliby ci ludzie w swoich krajach pochodzenia. I za ile.
Ten problem już zaczął rozwiązywać Rząd Indii. Nierzetelne firmy z krajów Zatoki Perskiej trafiają na „czarną listę” i firmy rekrutacyjne nie mają prawa rekrutować Hindusów dla firm, które z jakiś powodów tam się znalazły.
Poza tym dyplomacja indyjska bardzo aktywnie działa na terenie GCC w obronie swoich obywateli, czym niemiłosiernie wkurzyli już ze dwa lata temu Saudyjczyków. Dodatkowo rząd w New Delhi stara się zapewnić pracę swoim obywatelom w Indiach i sam znam przypadki zrywania kontraktów przez nisko opłacanych pracowników, bo dostali pracę w swoim kraju za porównywalne lub wyższe stawki.
Po trzecie porównując życie expatów z Emiratczykami, trzeba wziąć pod uwagę taki "drobiazg", że ZEA nie są instytucją charytatywną dla świata. Szejkowie „robią socjalizm” dla swoich obywateli.
Ten problem już zaczął rozwiązywać Rząd Indii. Nierzetelne firmy z krajów Zatoki Perskiej trafiają na „czarną listę” i firmy rekrutacyjne nie mają prawa rekrutować Hindusów dla firm, które z jakiś powodów tam się znalazły.
Poza tym dyplomacja indyjska bardzo aktywnie działa na terenie GCC w obronie swoich obywateli, czym niemiłosiernie wkurzyli już ze dwa lata temu Saudyjczyków. Dodatkowo rząd w New Delhi stara się zapewnić pracę swoim obywatelom w Indiach i sam znam przypadki zrywania kontraktów przez nisko opłacanych pracowników, bo dostali pracę w swoim kraju za porównywalne lub wyższe stawki.
Po trzecie porównując życie expatów z Emiratczykami, trzeba wziąć pod uwagę taki "drobiazg", że ZEA nie są instytucją charytatywną dla świata. Szejkowie „robią socjalizm” dla swoich obywateli.
- Trudność w nawiązywaniu kontaktów z Emirati.
Też tak słyszałem od znajomych mieszkających w Emiratach. Może mieć to dwojakie przyczyny. Po pierwsze – poczucie „oblężonej twierdzy” lub, jak to kiedyś skomentował pewien Katarczyk „że we własnym kraju czuje się jak Indianin w rezerwacie”.
Po drugie – duże różnice majątkowe, a wiadomo, że bardzo bogaci niechętnie się fraternizują z biedotą :-D
Ale nie jest chyba aż tak źle, jak napisał pan Pałkiewicz, gdyż książka by nie miała szansy powstać, gdyby nie jeden szalenie Mu życzliwy i pomocny Emiratczyk :-D
Po drugie – duże różnice majątkowe, a wiadomo, że bardzo bogaci niechętnie się fraternizują z biedotą :-D
Ale nie jest chyba aż tak źle, jak napisał pan Pałkiewicz, gdyż książka by nie miała szansy powstać, gdyby nie jeden szalenie Mu życzliwy i pomocny Emiratczyk :-D
- Prostytucja i alkohol.
Jeżeli prostytucję uznajemy za najstarszy zawód świata, a alkohol zabroniony w islamie jakoś się w krajach muzułmańskich prześlizguje to z czego robić problem?
Dla mnie większym kretynizmem jest „deburdelizacja” w Skandynawii.
Dla mnie większym kretynizmem jest „deburdelizacja” w Skandynawii.
Przymykanie oka na zjawiska, które są nierozerwalnie związane z rodzajem ludzkim od przynajmniej czasów starożytnych przez władze ZEA jest zdecydowanie bardziej zdrowe, niż penalizacja obywateli płci męskiej za korzystanie z usług „płatnej miłości” w Szwecji,która jest prekursorem tego megaidiotyzmu.
Lub próbująca z nią konkurować w politycznej poprawności Norwegia, która ma zamiar karać Norwegów za płaty seks nawet… poza granicami kraju. Za tymi „ostojami demokracji" i poprawności politycznej ma zamiar również udać się Francja.
Następnym aspektem poruszonym w książce jest wynaradawianie Emiratczyków i kwestia zagrożenia utraty tożsamości i języka. To pewnie i dlatego Emirati nie fraternizują się nadmiernie z przybyszami, co zarzucił Autor wcześniej :-D Ufam jednak, że wprowadzenie działań zapobiegających tym niekorzystnym tendencjom uda się szejkowi Mo, bo udowodnił, że dla Niego "impossible is nothing"
Myślę, ze działania kładące nacisk na naukę języka arabskiego oraz to, że każdy Emirati w wieku od lat 18 do 30 będzie musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową powinno umocnić postawę pronarodową.
Czytając argument cytowanego przez Pana Jacka Pałkiewicza Syeda Ali, który w swojej publikacji
"Dubai: Gilded Cage" (Pozłacana dubajska klatka) twierdzi, że:
Lub próbująca z nią konkurować w politycznej poprawności Norwegia, która ma zamiar karać Norwegów za płaty seks nawet… poza granicami kraju. Za tymi „ostojami demokracji" i poprawności politycznej ma zamiar również udać się Francja.
Następnym aspektem poruszonym w książce jest wynaradawianie Emiratczyków i kwestia zagrożenia utraty tożsamości i języka. To pewnie i dlatego Emirati nie fraternizują się nadmiernie z przybyszami, co zarzucił Autor wcześniej :-D Ufam jednak, że wprowadzenie działań zapobiegających tym niekorzystnym tendencjom uda się szejkowi Mo, bo udowodnił, że dla Niego "impossible is nothing"
Myślę, ze działania kładące nacisk na naukę języka arabskiego oraz to, że każdy Emirati w wieku od lat 18 do 30 będzie musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową powinno umocnić postawę pronarodową.
Czytając argument cytowanego przez Pana Jacka Pałkiewicza Syeda Ali, który w swojej publikacji
"Dubai: Gilded Cage" (Pozłacana dubajska klatka) twierdzi, że:
„ … Współistnienie może jest nieraz i przyjazne, ale z pewnością̨ bez wzajemnego przenikania się̨ kultur i pluralizmu, jak to ma miejsce w USA czy w Wielkiej Brytanii. Lokalsi zwykle żyją w swoich dzielnicach, a nierówności społeczne stworzyły szlabany wewnątrz ludności napływowej…”
mam pewien dysonans poznawczy i radę w jednym - albo wynaradawianie, albo zarzut o oddzielnym funkcjonowaniu.
A rada? Jeśli ktoś woli „pluralistycznie, przyjaźnie i przenikaniowo-kulturowo”
to może spieniężyć swój niemały, zapewniony przez oświeconych władców
majątek, wyjechać do krajów multi-kulti i pomieszkać w dowolnie wybranej
dzielnicy np. we wschodniej części Barton i McFarland w Detroit, gdzie
popełnia się średnio około 150 przestępstw na 1000 mieszkańców (źródło)
Jak widzicie, zaobserwowaliśmy z Autorem podobne zjawiska, ale inaczej je definiujemy :-D
Dlatego też zmierzcie się z tą książką i wyróbcie sobie własną opinię korzystając z ciężkiej pracy naszego niezrównanego podróżnika i eksperta od survivalu Jacka Pałkiewicza.
*** Poniższe zdjęcia są mojego autorstwa
Jak widzicie, zaobserwowaliśmy z Autorem podobne zjawiska, ale inaczej je definiujemy :-D
Dlatego też zmierzcie się z tą książką i wyróbcie sobie własną opinię korzystając z ciężkiej pracy naszego niezrównanego podróżnika i eksperta od survivalu Jacka Pałkiewicza.
*** Poniższe zdjęcia są mojego autorstwa
Dubaj - widok z Burdż Chalifa |
Dubaj - pakistańscy pracownicy sklepu z meblami |
Dubaj - jedna z ulic |
Dubaj. Prawdziwe Oblicze
Autor: Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: Literatura podróżnicza
Data wydania: 16 maja 2016
Autor: Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: Literatura podróżnicza
Data wydania: 16 maja 2016
Bardzo dobra recenzja. Ja od siebie dodałbym jeszcze jedno - dlaczego wszyscy opisujący inne kultury odnoszą się do kultury w której się wychowali i oceniają wszystko z tego punktu widzenia. Dlaczego na siłę, chcemy "demokratyzować" państwa kultury arabskiej, które inaczej widzą ten problem. Tam wręcz potrzebują tzw. silnej ręki. Zresztą podobna sytuacja występuje w Rosji - jakoś obywatele w większości kochają Putina i nie jest to wynik wyłącznie propagandy. Silny przywódca zapewnia spokojne życie zwykłym niezaangażowanym politycznie obywatelom, których jest większość w społeczeństwie.
OdpowiedzUsuńKojot- no wdrażaliśmy (niestety muszę napisać "my" bo nasz genialny ówczesny Rząd chciał się uwiarygodnić jako lojalny poddany nowego Wielkiego Brata) "demokrację" w Iraku, później obaliliśmy "krwawego tyrana" w Libii, teraz próbujemy w Syrii. I operacje się udają, tylko pacjent nie przeżywa. Słusznie prawisz, że i Rosjanie potrzebują cara. Demokrację mieli za czasów dzwonów soborowych, a później im się znudziło. Też jestem zwolennikiem oświeconego absolutyzmu - w tym systemie młody następca tronu jest kształcony do objęcia tronu. Nie zawsze wychodzi, ale zdecydowanie częściej nie wychodzi w demokracjach, bo do władzy dochodzą ludzie z przypadku.
UsuńDodatkowo w demokracji funkcjonuje myślenie kadencyjne - w przypadku monarchii - dynastyczne.
Pawle póki jesteś w PL polecam
Usuńhttp://vod.pl/filmy-dokumentalne/bedac-w-skorze-putina-online/cdx8pse#0
Kojot -dzięki, na pewno obejrzę, może w weekend. Teraz mam lekkie urwanie... głowy :-)
UsuńBardzo trafne spostrzezenia.
OdpowiedzUsuńMok - serdeczne dzięki za dobre słowo :-)
UsuńWielbłąd myślisz, że dobrze by Ci się żyło pod rządami jakiegoś Cara lub innego królika?? Bo my już kiedyś jedyną słuszną władzę mieliśmy w tym kraju. Poza tym chyba jednak czym innym jest nasza obraza uczuć religijnych i ichniejsza. Pozdrawiam złośliwcu :) :)
OdpowiedzUsuńJordania - a Tobie pod Jego Wysokością źle się żyje? :-D Tak, poważnie myślę, że wolę władzę taką jak w ZEA niż to, czego doświadczam w krajach euroamerykańskich. Gdzie decyzje podejmują dyletanci, nie ponosząc za nie żadnych konsekwencji. Dla mnie impeachment to nie kara. Dla władcy, który zbłądził karą jest najczęściej... dekapitacja. Słowo może i podobnie brzmiące, ale niesie za sobą zupełnie inną treść i jakość :-D
UsuńTo prawda, że obraza uczuć religijnych inna, ale ja podobno żyję w kraju neutralnym światopoglądowo i demokratycznym, że tak sobie zażartuję.
Też pozdrawiam (cmok, cmok)
Czy ja dobrze zrozumiałam, że to wiekopomne dzieło powstało po kilku tygodniach wakacyjnego pobytu w Dubaju?! No to autor ma wysokie mniemanie o sobie...
OdpowiedzUsuńErynia - tak dokładnie było :-) Autor czuł się uprawniony do wydawania takich dość kategorycznych sądów, ponieważ Jego towarzyszem podroży po tajnikach ZEA był rodowity Dubajczyk :-D
UsuńA i przeczytał sporo artykułów prasowych oraz książkę wymienioną w treści swojej opowieści.
To, że z p. Jackiem się nie zgadzam, w dalszym ciągu nie umniejsza mojej fascynacji jego osobą jako człowiekiem i nie umniejsza mojego podziwu do Jego innych osiągnięć. A w życiu robił naprawdę wiele rzeczy, na które ja sam nigdy bym się nie odważył, mimo,że bardzo bym chciał.
Również jestem pod wrażeniem dokonań Pałkiewicza, też mam jego książki ale mimo wszystko...
UsuńErynia - to może i dobrze, bo dzięki tej książce można zobaczyć, ze Jacek Pałkiewicz to też tylko człowiek i można się z nim nie zgodzić :-D
UsuńTo jest argument!
UsuńErynia - no staram się, jak mogę :-)
UsuńKrótko i zwięźle . Niewolnictwo jest ok. Maciek B.
OdpowiedzUsuńSzacowny MaćkuB - a czy mógłbyś w łaskawości swojej wskazać fragment w którym wyraziłem pochwałę niewolnictwa?
UsuńTak krótko i zwięźle
Mówisz i masz. Z całego twojego bloga,wyziera miłość do beżowego świata a to świat niewolnictwa , legalnego i dozwolonego przez Koran. Maciek B.
UsuńChyba zabrakło Ci Maćku argumentów skoro używasz ogólników, bo nigdy na tym blogu nie spotkałam się z gloryfikacją niewolnictwa. Skoro jednak uważasz, że praca jest niewolnictwem, to ma się ono dobrze na całym świecie, a w korporacjach nawet lepiej niż dobrze.
UsuńMaćkuB - powalająca precyzja. To znaczy, że rozumiesz pisane przez mnie teksty lepiej niż ja sam. Pewnie i na mój temat wiesz więcej niż ja oraz znakomicie to zinterpretujesz.
UsuńZazdroszczę pryncypialności w ocenie osoby, której nie widziałeś w życiu na oczy
Anka - a co dopiero powiedzić o osobach, które są własnością swoich mieszkań, bo będą je spłacać po 20 lat i więcej :-D
Piszę dość precyzyjnie. Podziwiasz i kochasz kraje kraje ( Saudia) w których legalne lub pół legalne jest niewolnictwo i łamane są podstawowe prawa człowieka. A ocenić twój blog może tylko ktoś z boku , twoja własna ocena jest subiektywna.Maciek B.
UsuńTy chyba nie widzisz różnicy między lubić (jakiś kraj), a pochwalać wszystko co się w nim dzieje. Oni piszą i o dobrych i o złych stronach Saudi, a czytam ich blogi prawie od początku. Marek
UsuńPS. Zresztą to co ty piszesz nie jest precyzyjne, a tym bardziej nie jest przykładam. Jest jedynie twoją subiektywną oceną tego co pisze autor. Marek
UsuńMaćkuB - podziwiam - tak, jest część rozwiązań, które faktycznie podziwiam. Na przykład to, że władcy absolutni dbają o swoich poddanych. Że firmy obce, które chcą prowadzić biznes muszą mieć lokalnego partnera, że ze struktury klanowej udało się stworzyć nieźle prosperujące państwa oraz to, że obywatele tych państw w znacznym stopniu partycypują w zyskach tam wytwarzanych. Powiedz mi tylko z łaski swojej skąd u Ciebie tak znakomita znajomość regionu?
UsuńSkąd wiedza o "legalnym lub półlegalnym niewolnictwie" ? Uważasz, że Arabowie obecnie kultywują tradycje swoich przodków "łapania w siatkę" i przywożenia do swoich krajów niewolników? Jeżeli piszesz o patologiach, to mają one miejsce i w innych, bardzo szacownych krajach. Były opisywane w prasie przypadki wykorzystywania ludzi do pracy niewolniczej na farmach we Włoszech czy Wielkiej Brytanii. Z tego co pamiętam, we Włoszech Polaków do tego typu pracy zmuszali... inni Polacy.
Podstawowe prawa człowiek - brzmi bardzo szumnie i dumnie. Owszem, prawo szariatu, które tam obowiązuje nie ma wiele wspólnego z demokracją. Jednocześnie - nikt nikogo nie zmusza do wyjazdu w tamte strony a obywatelom nikt nie zabrania opuszczenia kraju. Uważam, że każdy ma prawo do życia według reguł, jakich chce przestrzegać na swoim terenie i demokracja w wersji amerykańskiej nie jest jedyną, akceptowalną formą rządów. Różne osoby oceniały mojego bloga. I co ciekawe - najwięcej pozytywnych opinii otrzymuje on od ludzi, którzy tam byli, pracowali i znają region z własnych doświadczeń. A krytykami są najczęściej ludzie, którzy wiedzę o Bliskim Wschodzie czerpią z mass-mediów i jest ona często bardzo niekompletna, bo mają np. problem z odróżnieniem Saudi od ZEA. Dla sporej ich grupy stolicą Arabii Saudyjskiej jest ...Dubaj :-D
Marek - miło mi czytać Twoje słowa. Dzięki
" obywatelom nikt nie zabrania opuszczenia kraju" - A jak jest z obywatelkami KSA? Nadal obowiązuje tam "male guardianship"? Bo jeżeli dorosła kobieta rzeczywiście musi uzyskać pozwolenie opiekuna na wyjazd, to niestety jest to ograniczanie wolności.
UsuńPS Pytam z ciekawości, mam nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt złośliwie.
Karolina - Nie zabrzmiało złośliwie i w dodatku bardzo celnie. Nie słyszałem, aby ten nakaz został cofnięty, ale widziałem samodzielnie podróżujące Saudyjki. Czyli pewnie dostały "permit" od ojców lub mężów. Patrząc na tempo zmian w KSA pewnie i to się zmieni, ale póki co raczej jest tak, jak mówisz. Na swoje szczęście nie jestem Saudyjką i pozwolenie na wszelkie wyjazdy muszę dostać tylko do swojej Żony :-P
UsuńPiszę o krajach Zatoki Perskiej - producentach ropy. Osobiście tam nie pracowałem , żona była w Katarze pielęgniarką przez 4 lata, wystarczą mi jej opowiadania o tym beżowym świecie. Widziała na własne oczy pracowników a właściwie niewolników z Nepalu, Tajlandii, Indii. To od niej wiem że wypadki, na budowach to codzienność.Ostatnie lata to podobno 5 tys śmiertelnych , swoisty rekord. Na ten świat na który ty patrzysz z podziwem, ona patrzyła w pracy z przerażeniem. Jak widzisz relację mam nie z gazet tylko z pierwszej ręki. I ostatnia sprawa , świat arabski inaczej wygląda z perspektywy europejskich ekspatów a inaczej z strasznych warunków niewolników z Azji. Maciek B.
OdpowiedzUsuńMaćkuB- ja pracowałem na budowach - i za moich "rządów", a w szczytowym momencie nadzorowałem 26 projektów rozsianych po całej Arabii Saudyjskiej, przez ponad dwa lata nie miałem żadnego wypadku ciężkiego o śmiertelnym nie wspomnę. A pracowało na nich ponad 17,000 ludzi. Jasne, że jak pracujesz w szpitalu, to widzisz więcej wypadków i pewnie gdybym pracował w takiej placówce to bym nie wsiadał do samochodu w KSA, bo tam według najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia giną aż 24 osoby na 100 tysięcy mieszkańców rocznie. Dla porównania Polska to 14 osób na 100 tys., a średnia UE jest jeszcze o połowę niższa.
UsuńPodobno to żyje Elvis Presley - ja podaję dane z oficjalnych raportów, a nie zasłyszane od wujka Ziutka na imieninach. Dodatkowo - kultura bezpieczeństwa w krajach Dekanu praktycznie nie istnieje, więc nauczenie ich jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa - z używaniem podstawowych środków typu kaski czy bezpieczne buty stanowi wielki problem I wiem to z własnej praktyki a nie opowieści. Używając demagogii w Twoim stylu - Polska też wygląda inaczej patrząc oczyma prezesa banku niż oczyma trwale bezrobotnego byłego pracownika PGR-u.
Miało być o niewolnictwie w krajach arabskich a ty o wypadkach drogowych i bezrobotnych . Bez odbioru. Maciek B.
OdpowiedzUsuńMaciekB - nie wiem wprost, jak się dźwignę po tym ciosie.
UsuńWielbłąd nie dyskutuj z tym powyżej, szkoda czasu. Sam pisze o wypadkach, a potem ma pretensje, że do tego nawiązujesz. Albo nie czyta tego co pisze, albo nie myśli, albo jakiś troll. Szkoda czasu na takich. Marek
OdpowiedzUsuńMarek- jak widzisz, sam się obraził :-D Ja uwielbiam takich zbawców świata zza klawiatury. Nie był, ale słyszał. Wie, bo Mu żona powiedziała. A poza tym, że się w Necie ponapinał, to co zrobił,żeby ulżyć "niewolnikom" w Zatoce? Tego się pewnie nigdy nie dowiemy :-)
UsuńJa nie zbawiam świata, próbuję robić swoje najlepiej jak umiem. A że robię w działce związanej z bezpieczeństwem od lat to mam na temat wypadków na budowach w GCC nieco większe pojęcie niż pielęgniarka i internetowy kaznodzieja razem wzięci :-D
Swietna recenzja Pawle. Cos ostatnio mamy wysyp książek o Dubaju. Szkoda tylko ze ich treść bardzo rozczarowuje. Sama po 6 latach w ZEA z moim osobistym przewodnikiem mężem nie odważyłabym sie pisać o PRAWDZIWYM obliczu Dubaju. Inni jak widać maja wiecej fantazji. Magda
OdpowiedzUsuńMagda - dzięki za miłe słowa. Co do "prawdziwości" Dubaju. Uważam, że to pewnego rodzaju "skrót myślowy" lub "szarża słowna" tak popularna pośród naszych wybitnych polityków "dobrej zmiany" :-D
UsuńWydaje mi się, że książka skierowana jest to trochę innego odbiorcy niż Ty czy inne osoby, które znają region z autopsji.
Nie zapominaj, o czym ja z lubością za każdym razem przypominam, że spora część naszych rodaków myli ZEA z KSA a Dubaj z Rijadem :-D
Dlatego książka, w której opisano, że te wieżowce nie wyrastają z ziemi same oraz że widziany na ulicach dobrobyt, a nawet przepych jest zarezerwowany dla obywateli ZEA, a nie stanowi "dobra publicznego" jest interesująca :-D Oraz to, że dostępność gorzały jest niezgodna z prawem szariatu, ale koniecznym ustępstwem na rzecz tych, którzy potęgę ZEA pomagają budować. Mam roboczą teorię na temat powodów powstania książki - myślę, że były to dość drogie wakacje i trzeba było "lekko" odkuć, żeby budżet domowy się spinał na właściwym poziomie :-D
Magda - potrzebuję Twojej pomocy - możesz odezwać się do mnie przez formularz kontaktowy ?
UsuńTylko kurcze wybierajac książki autorstwa wybitnych podróżników/ reporterów oczekuje innej jakości. Bardzo chętnie czytam książki o regionach o których nie mam zielonego pojęcia i oczekuje rzetelnych informacji. Miałam nadzieje ze ostrozne wybieranie autorów pomoże oddzielić ziarno od plew. Teraz juz duzo bardziej sceptycznie podchodzę do każdej książki. Magda
OdpowiedzUsuńMagda- na pocieszenie powiem Ci, że podobne podejście miałem kiedyś do mediów informacyjnych - chciałem, aby ktoś wykwalifikowany objaśnił mi pewne interesujące mnie wydarzenia. Tylko jak weszli na mój teren, to się okazało że ci komentujący "specjaliści" to z reguły albo durnie albo dyletanci - no bo jak traktować faceta, który tytułuje "Pana Brygadiera" "Panem brygadzistą" :-D
UsuńAlbo to co wygadywali a to co w danej chwili było na wizji nijak się miało do siebie. Wygląda na to, że i w literaturze może być podobnie :-D