Kim był Jan Zumbach?
To pytanie dla sporej części ludzi brzmi jakby retorycznie.
Wiadomo, wojenny bohater, dowódca legendarnego Dywizjonu 303.
Ok, ale co więcej?
Czy ci, którzy z wielką dumą zakładają koszulki z logo Dywizjonu 303 w celu promowania własnego bogoojczyźnianego patriotyzmu wiedzą cokolwiek na temat swojego idola?
Że nigdy nie był polskim obywatelem, ale obywatelem szwajcarskim od urodzenia ?
Że pierwszą panienkę "zapylił" w majątku swoich rodziców w wieku lat 17 ?
Że do polskiej Armii trafił tylko dlatego, że nikt nie wpadł na to, iż de iure jest obcokrajowcem (a tacy nie mogli służyć w Wojsku Polskim) i sfałszował zgodę Matki na ochotniczy zaciąg do wojska?
Że w czasie wolnym od służby pił gorzałkę oraz zamiast przesiadywać w świątyniach lub na mszach polowych wolał zdecydowanie towarzystwo niewiast wszetecznych ?
A co robił po wojnie ? Usiadł cichutko w kąciku pławiąc się w wojennej sławie?
To nie ten temperament :-D Był współwłaścicielem niewielkiej linii lotniczej, dorabiającej przemytem dóbr wszelakich, właścicielem restauracji oraz dyskoteki na Avenue des Champs-Élysées.
A w międzyczasie.... najemnikiem i to dwukrotnie. Raz jako dowódca Sił Powietrznych Katangi później przeniósł do Biafry.
Dlatego jest to cenne źródło wiedzy o Człowieku, który był prawdziwym bohaterem - wojownikiem w walce o Polskę, prowadzonej zarówno w Ojczyźnie w 1939 roku, a następnie we Francji i Wielkiej Brytanii.
Tylko "nieco" odbiega od przykruchtowego wizerunku polskich żołnierzy przedstawianych przez obecnych "genetycznych patriotów"
Dodatkowo dla tych, którzy wierzą w jakieś sojusznicze zobowiązania - pokazane jest jak byli potraktowani przez Brytyjczyków wczorajsi bohaterowie, wysławiani w mediach , przyciągający najpiękniejsze panie, którym w czasie wojny stawiano może nie pomniki ale przynajmniej galony whisky.
Zgodnie z zasadą Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odjeść.
I to im szybciej tym lepiej.
Jest to autobiografia, w której nie znajdziecie ani grama pozłoty własnej osoby, nadętego bohaterstwa czy państwotwórczego bełkotu.
Jest to opowieść o wyjątkowo zakręconym kolesiu, który idzie przez życie własną drogą i najważniejsze są dla Niego tylko trzy rzeczy: latanie, panienki i... latanie :-D
Aha, gorzałka też może być :-D
To pytanie dla sporej części ludzi brzmi jakby retorycznie.
Wiadomo, wojenny bohater, dowódca legendarnego Dywizjonu 303.
Ok, ale co więcej?
Czy ci, którzy z wielką dumą zakładają koszulki z logo Dywizjonu 303 w celu promowania własnego bogoojczyźnianego patriotyzmu wiedzą cokolwiek na temat swojego idola?
Że nigdy nie był polskim obywatelem, ale obywatelem szwajcarskim od urodzenia ?
Że pierwszą panienkę "zapylił" w majątku swoich rodziców w wieku lat 17 ?
Że do polskiej Armii trafił tylko dlatego, że nikt nie wpadł na to, iż de iure jest obcokrajowcem (a tacy nie mogli służyć w Wojsku Polskim) i sfałszował zgodę Matki na ochotniczy zaciąg do wojska?
Że w czasie wolnym od służby pił gorzałkę oraz zamiast przesiadywać w świątyniach lub na mszach polowych wolał zdecydowanie towarzystwo niewiast wszetecznych ?
A co robił po wojnie ? Usiadł cichutko w kąciku pławiąc się w wojennej sławie?
To nie ten temperament :-D Był współwłaścicielem niewielkiej linii lotniczej, dorabiającej przemytem dóbr wszelakich, właścicielem restauracji oraz dyskoteki na Avenue des Champs-Élysées.
A w międzyczasie.... najemnikiem i to dwukrotnie. Raz jako dowódca Sił Powietrznych Katangi później przeniósł do Biafry.
Dlatego jest to cenne źródło wiedzy o Człowieku, który był prawdziwym bohaterem - wojownikiem w walce o Polskę, prowadzonej zarówno w Ojczyźnie w 1939 roku, a następnie we Francji i Wielkiej Brytanii.
Tylko "nieco" odbiega od przykruchtowego wizerunku polskich żołnierzy przedstawianych przez obecnych "genetycznych patriotów"
Dodatkowo dla tych, którzy wierzą w jakieś sojusznicze zobowiązania - pokazane jest jak byli potraktowani przez Brytyjczyków wczorajsi bohaterowie, wysławiani w mediach , przyciągający najpiękniejsze panie, którym w czasie wojny stawiano może nie pomniki ale przynajmniej galony whisky.
Zgodnie z zasadą Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odjeść.
I to im szybciej tym lepiej.
Jest to autobiografia, w której nie znajdziecie ani grama pozłoty własnej osoby, nadętego bohaterstwa czy państwotwórczego bełkotu.
Jest to opowieść o wyjątkowo zakręconym kolesiu, który idzie przez życie własną drogą i najważniejsze są dla Niego tylko trzy rzeczy: latanie, panienki i... latanie :-D
Aha, gorzałka też może być :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych