4/04/2017 09:44:00 AM

Czarny charakter - Łukasz Stachniak

Drogi Czytelniku
Jeżeli lubisz „Złego” Tyrmanda, „Dobrego” Łysiaka to "Czarny charakter" jest w sam raz dla Ciebie

Historia warszawskiego półświatka, widziana oczyma dwóch chłopców, którzy poznali się przy okazji wizyty w.... burdelu, do którego Ładeczka Lajzera zaprowadził dziadek. Senior rodu zbierał haracze z domów publicznych na zlecenie „Taty Tasiemki” i „doktora Łokietka” - owianych złą sławą warszawskich gangusów .Tam Ładeczek poznał Innocentego zwanego ”Ineczkiem", który nie pamiętał, skąd jest ani kim jest, a w domu rozpusty mieszkał z łaski burdelmamy. Tą przyjaźń kilkuletnich ówcześnie chłopców możemy śledzić od momentu ich poznania się w tych dość niecodziennych okolicznościach, aż do czasów tuż powojennych. Już od najmłodszych lat przyjaciele szkolili się w bandyckim fachu, awansując na szczeblach szemranej kariery. Dorastali w okolicy, gdzie nawet miejscowi w pewne rewiry nie zapuszczali się po zmroku, a i policjant, jeśli był rozsądny i dbał o własne życie i zdrowie, nawet w dzień tam chadzać nie miał zwyczaju.
Tą częścią Warszawy żelazną ręką rządził Łukasz Siemiątkowski, znany jako „Tata Tasiemka” – dawny bojowiec PPS-u, postać znana i lubiana przez sanacyjne władze najwyższego szczebla. Jego prawą ręką był „Doktor Łokietek”, człowiek wykształcony w Szwajcarii, autentyczny doktor chemii, również bojownik PPS –u.
Haracz od prowadzonej działalności musiał płacić każdy, a jeżeli był równie głupi, co odważny, przekonywał się szybko, że ani życie, ani majątek nie były mu dane na zawsze.
Spory polityczne pomiędzy lewicą i prawicą nie toczyły się jedynie w Parlamencie. Bojówki obu stron, wyposażone w „sprzęt podręczny” taki jak kastety, noże, solidne pały czy brzytwy, zmagały się na ulicach Warszawy. Do strzelanin dochodziło rzadko, a w przypadku mniejszych burd (takich gdzie byli tylko ranni, lub niewielu zabitych), policja nie specjalnie angażowała się w dochodzenia.

W takich warunkach okrucieństwa i podziału na "swoich" i „frajerów” długo nie trzeba było się uczyć.
Pobicia, praca dla włamywaczy, później wymuszenia, a nawet morderstwa opisywane są przez Ładeczka jako rzeczy zwyczajne, codzienne i ani przez głowę mu nie przeszło coś, co nazywamy wyrzutami sumienia. Konieczność bezwzględnej walki o swoje, a potem obrona już zdobytej pozycji w przestępczym świecie utwardzały charaktery.
Sposób w jaki „Doktor Łokietek” budował swoje bandyckie imperium i jak wyglądało codzienne życie warszawskiej ferajny są opisane żywym, barwnym językiem.
Autor wprowadza słowa i zwroty, używane przez ówczesnych gangsterów w sposób płynny, dzięki temu już po kilkudziesięciu stronach sami biegle możemy posługiwać się tym językiem co pozytywnie wpływa na klimat opowieści.

Dzięki tej książce poznacie najważniejszych gangsterów XX – lecia międzywojennego łącznie ze sławetnym „Ślepym Maksem” Menachem Bornsztajnem i jego „Biurem próśb i podań” z moich ukochanych Bałut. Jedyne, czym Autor mi szpetnie podpadł, to fakt, że uraził mój patriotyzm lokalny. Nazwał bowiem przedwojenne Bałuty „największą wsią Europy”. Takiej obrazy przedwojenna łódzka chewra płazem by mu nie puściła, bo jak wiadomo nie od dzisiaj:
 „Bałuty i Chojny, to naród spokojny. 
Bez kija i noża nie podchodź do Bałuciorza
Mam nadzieję, że Łukasz Stachniak na tej powieści nie poprzestanie i że taki debiut doczeka się równie mocnej kontynuacji.

Tytuł: Czarny charakter

Autorzy:
Wydawnictwo: Znak Horyzont  
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 512

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger