Autor reportażu postawił sobie za cel wyjaśnienie, dlaczego w
mieście Ludwika Zamenhofa i miejscu, gdzie po raz pierwszy w Polsce doszło do
zapłodnienia in vitro, w mieście historycznie wielokulturowym
zapomniano o jego korzeniach.
Próbuje też odpowiedzieć na pytanie dlaczego Białystok jest uznawany za „polską
stolicę rasizmu i nietolerancji” jednocześnie opisując niektórych z tych ludzi, którzy taką reputację mają
przynosić miastu.
Co do podstaw ideologicznych tych postaci – jeden z bohaterów reportażu ma na rękach dwa tatuaże - swastykę i symbol Polski Walczącej.
Za cholerę nie rozumiem, ale na rasowego nazistę to mi to
raczej nie wygląda.
To po nich (chyba) wybierał się Pan Minister Sienkiewicz mówiąc
„idziemy po was". Miał przybyć z Policją i prokuraturą, aby wypalić to zło
„ogniem i mieczem” zgodnie z wytycznymi Szacownego Atenata. Miało to miejsce zanim poszedł na osławione ośmiorniczki i wyszedł z
tego „ch...., dupa i kamieni kupa”.
Chyba nie do końca zgodnie z zamierzeniami Szacownego
Autora doszedłem do nieco innych wniosków, niż te, do których miałem dojść :-D
Otóż – nie uważam, że to podejście (miłych skądinąd memu
sercu „śledzików”) wynika z niechęci do własnej historii, ale właśnie z niej
płynie.
Zdziwienie u niektórych budzi ta chęć zapomnienia.
Ja ją uważam za naturalną - brutalnie, ale prawdziwie.
W książce Pana Marcina znalazłem kilka powodów, uczciwe
zresztą opisanych, dlaczego wymazano z pamięci połowę mieszkańców tego grodu
czyli białostockich Żydów, którzy żyli tam przed wojną.
Po wkroczeniu w 1939 r.
do Białegostoku Armii Czerwonej nastąpiły masowe aresztowania Polaków wspierane
przez komunistycznych aktywistów - głównie pochodzenia żydowskiego.
Po wejściu hitlerowców do miasta w 1941r. pojawiła się więc możliwość odwetu.
Podczas wojny w Białymstoku Niemcy nie mordowali tylko
mieszkańców wyznania mojżeszowego, ale też resztki polskiej inteligencji, z którą
nie zdążyła się rozprawić NKWD.
Dodatkowym czynnikiem „zapominania” było przybycie ludności
z okolicznych wsi.
Byli to ludzie bardzo ubodzy, często niepiśmienni, którzy jeszcze niedawno chodzili potrzeby fizjologiczne załatwiać za stodołą
(sprawdźcie, od czego wzięła się nazwa „sławojka” :-D).
Zajęcie luksusowych (w ich pojęciu) dóbr pożydowskich stanowiło dla
nich niesamowity skok cywilizacyjny.
I wcale nie mieli zamiaru rezygnować ze swojego nowo
nabytego statusu oddając te dobra w ręce prawowitych właścicieli. To mnie jednak zupełnie nie dziwi, gdyż jest całkowicie zgodne z ludzką naturą.
Pewnie idealiści się ze mną nie zgodzą, ale cóż – tak to
widzę.
Również historia tuż powojenna rodziła konflikty.
Tym razem pomiędzy ludnością katolicką i prawosławną.
Dla sporej części z nas Żołnierze Wykleci to bohaterowie
walk o wolną Polskę.
Dla Białorusinów
mieszkających w tej okolicy już niekoniecznie i wskazują na takie
wydarzenia jak pacyfikacja wsi Patoki przez oddział majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”
Podobnie jak „Inka” -
bohaterska sanitariuszka jest traktowana jako Pawka Morozow, bo wychowała się
wśród Białorusinów.
Dlatego warto zapoznać się z tą pozycją, ale czy przyjmiecie
tezy Autora za własne – okaże się po lekturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych