Reportaż o wojnie w byłej Jugosławii, skupiony na
wydarzeniach w Bośni.
Opowieść zawierająca opisy zarówno wojny jak i obozów
odosobnienia dla Boszniaków (taki twór językowy do określenia Bośniaków
wyznania muzułmańskiego) określanych przez Autora obozami koncentracyjnymi.
Pozycja zdecydowanie antyserbska, pokazująca zbrodnie
wojenne tylko jednej strony konfliktu, przy jednoczesnym umniejszeniu np. roli
mudżahedinów przybywających z krajów arabskich, oraz całkowicie pomijająca
agresję NATO na Jugosławię.
Owszem, Autor uczciwie określa się po jednej ze stron, bo
to za zgodą Radovana Karadżicia oglądał te obozy, w których Serbowie więzili
przedstawicieli innych nacji.
To nie mogło człowieka wrażliwego pozostawić obojętnym.
Swoją drogą ciekaw jestem za co sądzony był gen. Ante
Gotovina, skoro to tylko Serbowie byli winni.
Zarówno gen. Gotovina w pierwszej instancji skazany na 24
lata pozbawienia wolności za zamordowanie i wypędzanie Serbów został po latach
uniewinniony, jak i Mladen Markač (tutaj
wyrok opiewał na 18 lat).
To co się tam działo było przerażające i pewnie dlatego
brakuje tu pewnego kontekstu historycznego bo nazywanie np. Kosowa "etnicznie albańskim"
jest sporym nadużyciem.
Ed Vulliamy był świadkiem w procesach zbrodniarzy
wojennych w Hadze, a jednocześnie zarzuca Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemy powołując się np. na arcybiskupa
Desmonda Tutu, że nie skazał nigdy..... żadnego białego.
Jak widzicie, dość fundamentalnie różnię się z Autorem co
do poglądów i nie uważam, że obecna sytuacja na Bałkanach jak i coraz większa
sympatia Boszniaków wobec Państwa Islamskiego była konsekwencją tej wojny.
Według Autora przed nią muzułmańscy mieszkańcy Bośni
byli "mało pobożni i pili alkohol i nie znosili fanatycznych
mudżahedinów".
To tak, jakby usprawiedliwiać traumą wojenną
po II Wojnie Światowej czyny ludzi urodzonych w latach 50.
Autor zauważa jednak, że coś jest nie tak, bo jest twórcą
bon motu, że "wojna to nie mecz piłkarski i nie kończy się z ostatnim gwizdkiem
sędziego".
Dostrzega również obecną radykalizację wszystkich stron
konfliktu w obecnej Bośni i Hercegowinie.
Ed Vulliamy nie zgadza się z opinią, że oczekiwanie na kolejną wojnę, na którą liczą niektórzy z jego
rozmówców i przyjaciół jest czymś dobrym, bo "odda sprawiedliwość
ofiarom" poprzedniej wojny i wyrówna krzywdy.
A imigranci z Bośni to między innym rodzice tych dwóch
nastolatek, które wyjechały z Austrii do Daesh jako "żony bojowników
Islamu"
Ed Vulliamy pokazuje również nieprawości wojsk ONZ, oraz pracowników
DynaCorp, nie zwracając jednak większej uwagi na to, skąd się ci "Żołnierze Fortuny"
tam znaleźli i kto opłacał ich żołd.
Nie zauważa
tego, że na terenie uznawanym przez Serbów za odpowiednik, nie wiem - może Termopil lub Westerplatte (bardziej w sferze mentalnej niż
historycznej, ale tak mi się to kojarzy) powstaje państwo Kosowo, będące ewidentnym
zarzewiem kolejnego konfliktu na Bałkanach.
Warto ją jednak przeczytać, nawet jak się ma odmienne
poglądy- pokazuje historię niesamowitej masakry w samym sercu
Europy na skalę przemysłową i to całkiem niedawno.
Nie potrafiłabym czytać zbyt dużo o wojnie. ;/
OdpowiedzUsuńWięc raczej na tą pozycję raczej się nie skuszę, ale myślę, że Tacie mogłoby się spodobać. ;)
Pozdrawiam serdecznie,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Magia- fakt, to nie jest tematyka, która interesuje wszystkich. Natomiast dla tych, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzą o konflikcie bałkańskim - na pewno warta polecenia, mimo, że sam z tezami Autora się całkowicie nie zgadzam :-)
Usuń