Imię Rana może być dla Europejczyka zwodnicze, wielu zapewne kojarzy się z imieniem żeńskim.
Faktycznie, ze znalezionych w Internecie informacji wynika, że jest to imię kobiece pochodzenia arabskiego i oznacza „wędrowca” (http://www.znaczenia-imiona-dzieci.com/n/Rana) .
Jednak Rana Dasgupta jest mężczyzną - urodzonym w Wielkiej Brytani pół Indusem, pól Brytyjczykiem.
Faktycznie, ze znalezionych w Internecie informacji wynika, że jest to imię kobiece pochodzenia arabskiego i oznacza „wędrowca” (http://www.znaczenia-imiona-dzieci.com/n/Rana) .
Jednak Rana Dasgupta jest mężczyzną - urodzonym w Wielkiej Brytani pół Indusem, pól Brytyjczykiem.
Obecnie od kilkunastu lat mieszka w Delhi, dzieli się swoimi wrażeniami i doświadczeniami ze zmian, jakie zaszły i zachodzą w tym mieście od kilkunastu lat.
Socjalistyczny projekt, jakim były Indie według „Pandida” Jawaharlala Nehru zmienił się pod koniec lat 90 XX w. w kraj postsocjalistyczny.
Wiem, że trudno oceniać Indie jako kraj socjalistyczny, niemniej takie były oficjalne założenia Indyjskiego Kongresu Narodowego.
Celami Kongresu miały być – wolność wyznania, prawo do stowarzyszenia, wolność słowa i myśli, równość wszystkich wobec prawa – bez względu na kastę, kolor skóry czy religię, ochrona regionalnych języków i kultur, zabezpieczenie interesów pracowniczych, zniesienie nietykalności, nacjonalizacja przemysłu, socjalizm i budowa świeckich Indii. Uchwała została opracowana przez Nehru na przełomie lat 1929/31 i została ratyfikowana przez Ogólnoindyjski Komitet Kongresu pod przewodnictwem Gandhiego (za Ciotką Wiki)
W roku 1999 nastąpiły przemiany, skutkujące odejściem od gospodarki centralnie planowanej na rzecz gospodarki wolnorynkowej. Zniesienie ograniczeń importowych, koncesji na część towarów skutkowało powstaniem bajecznych fortun praktycznie z dnia na dzień.
Wiadomo „duży kraj, duże możliwości” :-)
Socjalistyczny projekt, jakim były Indie według „Pandida” Jawaharlala Nehru zmienił się pod koniec lat 90 XX w. w kraj postsocjalistyczny.
Wiem, że trudno oceniać Indie jako kraj socjalistyczny, niemniej takie były oficjalne założenia Indyjskiego Kongresu Narodowego.
Celami Kongresu miały być – wolność wyznania, prawo do stowarzyszenia, wolność słowa i myśli, równość wszystkich wobec prawa – bez względu na kastę, kolor skóry czy religię, ochrona regionalnych języków i kultur, zabezpieczenie interesów pracowniczych, zniesienie nietykalności, nacjonalizacja przemysłu, socjalizm i budowa świeckich Indii. Uchwała została opracowana przez Nehru na przełomie lat 1929/31 i została ratyfikowana przez Ogólnoindyjski Komitet Kongresu pod przewodnictwem Gandhiego (za Ciotką Wiki)
W roku 1999 nastąpiły przemiany, skutkujące odejściem od gospodarki centralnie planowanej na rzecz gospodarki wolnorynkowej. Zniesienie ograniczeń importowych, koncesji na część towarów skutkowało powstaniem bajecznych fortun praktycznie z dnia na dzień.
Wiadomo „duży kraj, duże możliwości” :-)
I te właśnie zmiany obserwowane przez ponad 10 lat opisuje Rana w swojej książce. To nie jest tylko opowieść o zmieniającym się mieście, o jego wspaniałym rozwoju i możliwościach w świecie ”globalnej wioski” .
To przede wszystkim opowieść o ludziach tej metropolii. O tych, którym się powiodło całościowo, lub tylko finansowo a część samych siebie gdzieś utracili.
A także i o tych, których „Ziemia Obiecana” wchłonęła, przeżuła i wypluła po wyciśnięciu wszystkich życiodajnych soków.
Porównanie do „Ziemi Obiecanej" Władysława Reymonta nasunęło mi się po kilkudziesięciu stronach tej opowieści o Delhi.
Sam jestem z urodzenia łodzianinem, to nic dziwnego, że mam takie skojarzenia :-D
Bo tak naprawdę pomimo dystansu ponad wieku, kilku tysięcy kilometrów odległości ta historia jest bardzo, ale to bardzo podobna.
To przede wszystkim opowieść o ludziach tej metropolii. O tych, którym się powiodło całościowo, lub tylko finansowo a część samych siebie gdzieś utracili.
A także i o tych, których „Ziemia Obiecana” wchłonęła, przeżuła i wypluła po wyciśnięciu wszystkich życiodajnych soków.
Porównanie do „Ziemi Obiecanej" Władysława Reymonta nasunęło mi się po kilkudziesięciu stronach tej opowieści o Delhi.
Sam jestem z urodzenia łodzianinem, to nic dziwnego, że mam takie skojarzenia :-D
Bo tak naprawdę pomimo dystansu ponad wieku, kilku tysięcy kilometrów odległości ta historia jest bardzo, ale to bardzo podobna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych