2/19/2017 11:09:00 AM

Niech żyje Nam. Historia mistrza - Julia Hamera


Pochodzący z Wietnamu Nam, a właściwie Hai Bui Ngoc, mistrz wu shu, przyjaciel i znajomy wielu ludzi związanych z opozycją w czasach PRL za pośrednictwem Julii Hamery opowiada historię swojego życia.
I o ile to, dlaczego w Polsce przyjął imię Nam jest bardzo zabawne, to większość jego opowieści już tak zabawna nie jest.
Nam został Namem, bo Polacy wymawiali jego prawdziwe imię jak „khai” co po wietnamsku oznacza fetor lub śmierdzący zapach moczu, a imię Nam jest w Wietnamie popularne.
Na dodatek Polacy uwielbiają jakiegoś bliżej nie określonego Nama. Jaki jest na to dowód? Nie ma polskiej ważnej imprezy, takiej jak urodziny czy imieniny, gdzie nie śpiewa się „Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam” :-D

Historia, którą poznacie jest szczera do bólu.
Recenzuję drugą biografię Azjaty z Azji Południowo-Wschodniej i drugi raz stykam się z takim ekshibicjonizmem intelektualnym.
Nam nie stara się upiększać własnych losów oraz udawać, kogoś kim nie był.
To historia chłopaka, który jest nieślubnym dzieckiem i to w kraju, w którym posiadanie takiego potomka kończyło się dla rodziców poważnymi konsekwencjami i całkowicie potrafiło utrącić karierę w partii.
A niemożność bycia członkiem partii spychała człowieka do roli całkowicie podrzędnej i zamykała wszelkie drogi awansu społecznego.
Urodzony w 1957 roku Nam jest wychowywany przez pojawiającego się od czasu do czasu ojca poprzez brutalne bicie.
I nie uważa tego za coś wyjątkowego – tak traktowane są wszystkie dzieci, które sprawiają kłopoty wychowawcze.
To również czas wojny amerykańsko-wietnamskiej, więc kilkukrotnie doświadcza losu uciekiniera.
Ojciec, który nie darzył Nama ojcowskimi uczuciami, uważał, że sprawiający kłopoty najstarszy syn wymaga jeszcze większej surowości w wychowaniu. Dlatego postanowił wysłać krnąbrnego 9-latka to Chińskiej Republiki Ludowej do szkoły wu shu.
A było to miejsce zupełnie inne niż lukrowany obraz szkół sztuk walki. Nie było tam miłego staruszka pokroju pan Kesuke Miyagi z serii „Karate Kid”.
Tam nikt nie zwracał uwagi na psychikę młodych chłopców, zmuszano ich do treningów ponad siły i możliwości, a każda najdrobniejsza przewina była karana pozbawieniem posiłku.
Wu shu miało stać się dyscypliną olimpijską, wyeliminować różnorodność szkół starych mistrzów i wprowadzić, nawet do tej dziedziny życia, ulubioną przez komunistów „urawniłowkę”
Kilka lat czteromiesięcznych turnusów wu shu zmieniło Nama, a dzięki ogromnemu wysiłkowi i samozaparciu osiągnął on poziom mistrzowski.
Uczył się słabo, bo musiał zastępować rodzinie wiecznie nieobecnego ojca i opiekować się pozostałym rodzeństwem.
Jednak to nauka i wiedza stała się dla niego przepustką do innego życia.
Dzięki ogromnej pracy oraz poparciu rodziny udało mu się uzyskać stypendium zagraniczne.
Los rzucił go na Politechnikę Gdańską.
To także opowieść o biednym Wietnamczyku z prowincji i prześladującym go ciągłym strachu przed  odesłaniem do domu, za naruszenie wytycznych, które partia stawiała studentom.
Skończyłoby się to  nie tylko niesławą i wstydem dla rodziny, ale przekreśliłoby szanse na karierę, a marny los byłby poprzedzony pobytem w obozie reedukacyjnym.
Jednak losy Nama potoczyły się tak, że nie dość, iż łamał reguły, to przypadkowo związał się z trójmiejskim półświatkiem. Występował na pokazach sztuk walki, prowadził treningi, dzięki czemu poznał różnych ludzi – i tych dobrych i tych nie bardzo :-)
Taka działalność ściągnęła na Nama czujne oko wietnamskiej bezpieki.
Podczas próby zatrzymania podjął decyzję, która wpłynęła na jego dalsze życie.
Agenci nie byli przygotowani na spotkanie z mistrzem wu shu.
Dzięki polskim przyjaciołom udało mu się uciec.
Więcej nie zdradzę, ale zachęcam do przeczytania tej pozycji z kilku powodów.
Po pierwsze – życie to Nam miał ciekawe.
Po drugie – dowiecie się czegoś więcej o tym, jak nas widzą obcokrajowcy, popatrzycie innymi oczyma na działalność władzy  i opozycji w latach 80 a także na to, jak wyglądało życie emigranta politycznego we Francji.

Tytuł: Niech żyje Nam. Historia mistrza
Autor: Julia Hamera
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: styczeń 2016
Liczba stron: 432











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger