5/28/2018 08:47:00 AM

Królowe Mogadiszu - Paweł Smoleński

Zawsze, kiedy przychodzi mi recenzować książki o Somalii, mam ambiwalentne odczucia.
Z jednej strony bowiem, tak po ludzku, współczuję ponad 10–milionowej populacji, która urodziła się w złym czasie i złym miejscu. Susza, fanatyczni islamiści, gwałty, morderstwa, żucie narkotycznego khatu i beznadzieja. Z drugiej strony - tymi gwałcicielami, mordercami i religijnymi fanatykami są sami Somalijczycy.

Przywoływany przez redaktora Smoleńskiego reportaż Bena Rawlence’a „Miasto cierni”, w którym opisany został największy obóz dla uchodźców Dadaab, ukazuje, że przez ostatnich kilka lat nic się w Somalii nie zmienia. To, że kraj „awansuje” w rankingach na najgorsze na świecie miejsce do życia nie wynika przecież z faktu, że coś uległo poprawie. To efekt powstania Państwa Islamskiego i wojny w Jemenie, z którego do Somalii przybywają uciekinierzy. Jednak w opinii Somalijczyków, napływ jemeńskich uchodźców, świadczy o tym, że są jeszcze kraje, gdzie żyje się gorzej. Przywiązanie do klanowej, dziedziczonej przez wieki rodowej zemsty, religijny fanatyzm podsycany przez ledwo piśmiennych mułłów, wrogość wobec sąsiadów (bo przecież trzeba „odbudować Wielką Somalię”) nie rokują najlepiej dla przyszłości Rogu Afryki.

Jednak Pawłowi Smoleńskiemu udało się dotrzeć do ludzi, którzy mogą stanowić promyk nadziei na poprawę sytuacji. To Somalijki - piękne, zaradne, silne macierzyńskim obowiązkiem, które, w przeciwieństwie do Somalijczyków, jeszcze walczą o odrobinę normalności. Nie jest to łatwa i przyjemna lektura, bowiem tym, co udało się „osiągnąć” Somalijczykom od 1991 roku jest całkowite zniszczenie nieźle funkcjonującego (do 1960 roku pod rządami „podłych włoskich kolonialistów”) kraju.
Ci o „lewicowej wrażliwości” pewnie uznają mnie za „białego supremacjonistę”, ale aktualna sytuacja w Somalii, byłej Rodezji czy innych częściach Afryki, w żaden sposób nie wskazuje na to, że odejście białych kolonizatorów w jakiś super pozytywny sposób wpłynęło na poziom życia Afrykanów. To, że Somalijczycy jakoś jeszcze egzystują, zawdzięczają pomocy humanitarnej Europejczyków i Amerykanów. Jedyni wykształceni ludzie w Mogadiszu, którzy mogą stanowić szansę na jakiekolwiek zmiany zdobyli wykształcenie w Kanadzie, USA, Norwegii czy Szwecji, a zamordowany kandydat na prezydenta miał, poza somalijskim, także... polski paszport.

Szczerze mówiąc – nie mam pojęcia w jaki sposób można pomóc Somalijczykom, bo sama pomoc humanitarna niczego nie zmienia. Żyjąc przez dziesięciolecia na koszt społeczności międzynarodowej, nie wykazują żadnej własnej inicjatywy, aby np. wykorzystać klanowe powiązania i wykopać studnie lub zająć się irygacją terenów, gdzie jest szansa na odbudowę rolnictwa. Wolą, w sposób rabunkowy, wycinać lasy na węgiel drzewny.  Brak w nich empatii wobec swoich ziomków.
Dlaczego to Europejczycy czy Amerykanie mają, po prawie 60 latach niepodległości Somalii, brać odpowiedzialność za życie Somalijczyków? Z jakiego powodu społeczność międzynarodowa ma wspierać kraj, gdzie w dalszym ciągu tradycja, w której odwołują się do islamu (co akurat jest kompletną bzdurą, bo takiego nakazu w islamie nie ma), doprowadza do okaleczania milionów dziewczynek rytualnym obrzezaniem? Gdzie, nawet w obozach dla uchodźców, kobiety odmawiają zażywania środków antykoncepcyjnych, a potem są pełne pretensji do całego świata, że nie mogą wyżywić swojego n-tego potomka?

To nie jest prosta książka, ale warto ją przeczytać i samemu odpowiedzieć sobie na pytanie, co w takiej sytuacji można zrobić, aby im pomóc? A może nic nie robić i to wymusi zmiany w sposobie myślenia Somalijczyków?


Tytuł: Królowe Mogadiszu

Autor: Paweł smoleński
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Data wydania: maj 2018
Liczba stron:  240

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger