Jeżeli spodziewacie się że będzie to książka o tajnych operacjach i szpiegowskim rzemiośle to się nie zawiedziecie.
Jednak jest to opowieść nie tylko o tym.
Opisuje ona historię dwojga ludzi, którzy nigdy się nie spotkali, a zostali śmiertelnymi wrogami.
W innych czasach i w innych okolicznościach pewnie nawet o sobie by nie usłyszeli.
Los zdecydował jednak inaczej.
Ona - Sylwia Rafael, urodzona w RPA, nie będąca według żydowskiego prawa Żydówką (Jej matka była chrześcijanką). Na życie Sylvii bardzo duży wpływ miał kuzyn Jej ojca, który cudem przeżył egzekucję w Babim Jarze i udało mu się dostać do domu rodziców Sylwii.
Aż do swojej przedwczesnej śmierci opowiadał Sylvii o zagładzie Żydów podczas II Wojny Światowej i twierdził, że tylko we własnym państwie będą mogli się czuć bezpiecznie.
Pod wpływem tych opowieści w 1963 roku Sylvia zdecydowała się wyjechać do Izraela, gdzie po jakimś czasie została dostrzeżona przez ludzi Mossadu.
On - Ali Salameh syn Hassana Salameha, bohatera Palestyńczyków w walce z Żydami o Palestynę.
Wolałby używać życia, bawić się w towarzystwie pięknych kobiet, od alkoholu nie stroniwszy .
I pewnie stałby się jednym z bon vivantów gdyby nie rodzinna tradycja oraz oczekiwanie między innym ze strony Jasera Arafata, że pójdzie w ślady Ojca.
Tak też się stało. Po dość długo stawianym oporze Ali Salameh wstępuje w szeregi Al- Fatah a później staje się mózgiem Czarnego Września - organizacji terrorystycznej, będącej zbrojnym ramieniem Arafata.
Poznacie tutaj sporo istotnych szczegółów większości znanych akcji zarówno Czarnego Września, takich jak np. zamach na Olimpiadzie w 1972 oraz akcji odwetowej Mossadu znanej jako operacja "Miecz Gideona"
Smaczku dodaje postać Motiego Kfira - byłego długoletniego instruktora Mossadu, który jest współautorem książki.
Książka nie tylko dla miłośników historii szpiegowskich - pokazuje, jak przekonania, uwarunkowania społeczno-kulturowe i czas, w jakim przyszło żyć bohaterom ma decydujący wpływ na ich wybory i wyborów tych konsekwencje.
Czytam i czytam wasze recenzje,ale muszę przyznać,że tereny których dotyczą jakoś nieszczególnie nie pociągają.Choć też nie do końca, nie umiem tego nazwać.To na zasadzie przyciągania przeciwieństw.Coś mnie fascynuje, przyciąga, prowokuje i przyciąga , a jednocześnie przeraża do tego stopnia,że nawet literatura romantyczna , pisana przez autorów z Ameryki czy Anglii a dotycząca państw takich jak Iran , Irak, Arabia Saudyjska , Afganistan, Maroko itp ciężko mi idzie i wywołuje dziwne uczucia.Wiem, strach ma wielkie oczy i boimy sie tego czego nie znamy, ale mimo to jakoś trzymam się z daleka.
OdpowiedzUsuńBasia - Zrozumienie leczy strach.Jak wiesz, że burza z piorunami to zjawisko fizyczne, a nie jakiś vqrviony bóg żabami rzuca, czy w kręgle gra to jest łatwiej :-D
UsuńJednak Cię doskonale rozumiem, sam na przykład nie odczuwam żadnego pociągu do Ameryki Południowej mimo,że wychowałem się na książkach o przygodach Tomka Szklarskiego a kilka tomów dotyczyło podroży właśnie przez ten kontynent :-D
Z jednej strony to takie łatwe do zrozumienia - ja lubię romanse, ty kryminały itd.A czasem aż szlag człowieka trafia, gdy trafia na coś co nim wstrząsnęło do głębi , dzieli się z kumplem czy kumpelą książką, zachwala pod niebiosa bo w nim historia wciąż tkwi jak żywa a kumpel odbija pałeczkę"taka sobie".Taka sobie! No jak to?I vkurv.No jak on/ona nie zauważyli tej cudowności?I wtedy nijak logicznie nie umiem sobie wytłumaczyć, że może mieć inny gust i inne zdanie.Hallelujah za blogi książkowe ,gdzie znajdziemy zawsze kogoś komu nasza historia przypadła do gustu i nie musimy wyżywać się na kumplach za odmienne zdanie :)
UsuńBasia- ja za romansami nie przepadam, ale jak któreś z wydawnictw udostępnia kryminały to chętnie je recenzuję. Dlatego zobaczymy, co się nowego pojawi. Na razie, pewnie Ci się nie spodoba - będzie recenzja reportażu z Sahary Zachodniej :-)
UsuńNa szczęście czytanie recenzji nie jest tak męczące jak czytanie samej książki na temat niezbyt lubiany, więc recenzję chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuń