Nie wiem, jak Wam, ale mnie Armenia kojarzy się tylko z dwoma wydarzeniami, jedną górą (i alkoholem o tej samej nazwie), jeziorem oraz jedną postacią i to ani nie historyczną, ani nie autentyczną. W dodatku z Polakiem – czyli panem Skrzetuskim z sienkiewiczowskiej Trylogii.
Wydarzenia te to rzeź Ormian dokonana przez Turków w 1915 roku i wojna o Górski Karabach w 1994. Góra to oczywiście Ararat, a jezioro - Wan położone na Wyżynie Armeńskiej.
Pewnie mocno zaskoczy Was w jaki sposób pojawia się w związku z Armenią pan Skrzetuski, ale już to tłumaczę. Pamiętacie, kiedy to dzielny Jan Skrzetuski udaje się na poszukiwania pięknej Heleny ?
Otóż, ma się udać na tereny opanowane przez czerń przebrany za….. ormiańskiego kupca, bo „urody był czerniawej” i według wizji Sienkiewicza za cholerę nie chciał przypominać Michała Żebrowskiego :-)
Zapewne wiecie, że Ararat - święta góra Ormian, podobnie jak jezioro Wan nie znajdują się obecnie w granicach Armenii, tylko na terytorium Turcji. Ja jednak zbyt mało wiem na temat tego kraju i niespecjalnie się nim interesowałem polegając na wiedzy posiadanej ”bo tak jest” bez jej weryfikacji.
Jeżeli już trzymać się pewnych porównań literackich i polskiego, wyuczonego w szkole romantycznego mesjanizmu oraz wyjątkowości dziejów Polski i Jej tragicznych i oczywiście wyjątkowych w skali świata dziejów, polecam książkę o Armenii i losach jej mieszkańców.
Pozycja ta jest zapisem niewiarygodnie smutnych i tragicznych losów tego nielicznego, bo nie licząc diaspory, obecnie 3 milionowego narodu.
Polonocentryzm i zamiłowanie do wszelkiego typu klęsk i porażek, które dotykały naszą Ojczyznę może doznać szoku po zapoznaniu się z historią narodu ormiańskiego.
Jak zauważają Autorzy - jeżeli Polska jest Mesjaszem narodów, to Armenia jest ich Hiobem.
Rzeź Ormian, udokumentowana wcale nie gorzej niż Holokaust Żydów, nigdy nie doczekała się sprawiedliwości, nawet ułamka tego, jakiego dostąpili Żydzi.
Do dnia dzisiejszego względy polityczne uniemożliwiają nazwanie wymordowania połowy populacji zbrodnią ludobójstwa – świat zbyt mocno potrzebuje sprawców tej masakry – Turków.
A Ormianie ?
A kogo to obchodzi, poza samymi Ormianami oczywiście. No właśnie….
Sprawiedliwości nie doczekali się Ormianie nawet w czasach ZSRR mimo tego, że Turcja była, podobnie jak i teraz, kluczowym regionalnym mocarstwem należącym do NATO.
Związek Radziecki potrzebował dobrych relacji z Turcją.
Książka, jak już wspomniałem, jest niewiarygodnie smutna, oparta na relacjach zwykłych, a czasami niezwykłych mieszkańców tego kraju.
Opisują oni wspomnienia swoich przodków z 1915 roku oraz własne przeżycia związane ze współczesną historią państwa. Mówią o straszliwym trzęsieniu ziemi z 1988 roku o sile ponad 11 stopni w dwunastostopniowej skali Mercallego, po którym dwa miasta – Spitak i Giumri praktycznie przestały istnieć i nie wróciły nawet do cienia poprzedniej świetności po dziś dzień.
Wspominają wojnę z dużo potężniejszym sąsiadem – Azerbejdżanem o Górski Karabach oraz to, że państwo zapomniało zupełnie o weteranach.
Opowiadają o bohaterach tej wojny, którzy po objęciu władzy stali się podobni perskim satrapom, o korupcji, mafii i braku nadziei.
Także o próbach zmian w polityce, które skończyły się kolejnymi ofiarami.
I o tym, że nawet obecny konflikt w Syrii odbił się na Ormianach – najliczniejsza ormiańska mniejszość zamieszkiwała okolice Aleppo.
Choć jak wspominałem jest to lektura nie napawająca optymizmem i autentycznie poruszająca, to można znaleźć w niej przebłyski humoru, którym Ormanie jeszcze się bronią przed rzeczywistością.
Przykład ? Jeden z rozmówców, uznając Federację Rosyjską za sprawcę pogłębiającego się kryzysu w Armenii nazywa swoje świnie..… rosyjskimi imionami.
Lub dowcip o nowym ruskim, który przyjeżdża do Armenii i żąda bardzo ostrej potrawy.
Jednak są to fragmenty wyjątkowe, reszta już tak zabawna nie jest.
Tak więc, wszystkim narzekającym na życie w Polsce, „Polskę w ruinie” zalecam lekturę książki „Armenia – karawany śmierci” jako antidotum na ich bolączki.
Innym też ją polecam – w końcu tak naprawdę niewiele wiemy o kraju, który chrześcijaństwo przyjął zaledwie … 500 lat przed nami.
Wydarzenia te to rzeź Ormian dokonana przez Turków w 1915 roku i wojna o Górski Karabach w 1994. Góra to oczywiście Ararat, a jezioro - Wan położone na Wyżynie Armeńskiej.
Pewnie mocno zaskoczy Was w jaki sposób pojawia się w związku z Armenią pan Skrzetuski, ale już to tłumaczę. Pamiętacie, kiedy to dzielny Jan Skrzetuski udaje się na poszukiwania pięknej Heleny ?
Otóż, ma się udać na tereny opanowane przez czerń przebrany za….. ormiańskiego kupca, bo „urody był czerniawej” i według wizji Sienkiewicza za cholerę nie chciał przypominać Michała Żebrowskiego :-)
Zapewne wiecie, że Ararat - święta góra Ormian, podobnie jak jezioro Wan nie znajdują się obecnie w granicach Armenii, tylko na terytorium Turcji. Ja jednak zbyt mało wiem na temat tego kraju i niespecjalnie się nim interesowałem polegając na wiedzy posiadanej ”bo tak jest” bez jej weryfikacji.
Jeżeli już trzymać się pewnych porównań literackich i polskiego, wyuczonego w szkole romantycznego mesjanizmu oraz wyjątkowości dziejów Polski i Jej tragicznych i oczywiście wyjątkowych w skali świata dziejów, polecam książkę o Armenii i losach jej mieszkańców.
Pozycja ta jest zapisem niewiarygodnie smutnych i tragicznych losów tego nielicznego, bo nie licząc diaspory, obecnie 3 milionowego narodu.
Polonocentryzm i zamiłowanie do wszelkiego typu klęsk i porażek, które dotykały naszą Ojczyznę może doznać szoku po zapoznaniu się z historią narodu ormiańskiego.
Jak zauważają Autorzy - jeżeli Polska jest Mesjaszem narodów, to Armenia jest ich Hiobem.
Rzeź Ormian, udokumentowana wcale nie gorzej niż Holokaust Żydów, nigdy nie doczekała się sprawiedliwości, nawet ułamka tego, jakiego dostąpili Żydzi.
Do dnia dzisiejszego względy polityczne uniemożliwiają nazwanie wymordowania połowy populacji zbrodnią ludobójstwa – świat zbyt mocno potrzebuje sprawców tej masakry – Turków.
A Ormianie ?
A kogo to obchodzi, poza samymi Ormianami oczywiście. No właśnie….
Sprawiedliwości nie doczekali się Ormianie nawet w czasach ZSRR mimo tego, że Turcja była, podobnie jak i teraz, kluczowym regionalnym mocarstwem należącym do NATO.
Związek Radziecki potrzebował dobrych relacji z Turcją.
Książka, jak już wspomniałem, jest niewiarygodnie smutna, oparta na relacjach zwykłych, a czasami niezwykłych mieszkańców tego kraju.
Opisują oni wspomnienia swoich przodków z 1915 roku oraz własne przeżycia związane ze współczesną historią państwa. Mówią o straszliwym trzęsieniu ziemi z 1988 roku o sile ponad 11 stopni w dwunastostopniowej skali Mercallego, po którym dwa miasta – Spitak i Giumri praktycznie przestały istnieć i nie wróciły nawet do cienia poprzedniej świetności po dziś dzień.
Wspominają wojnę z dużo potężniejszym sąsiadem – Azerbejdżanem o Górski Karabach oraz to, że państwo zapomniało zupełnie o weteranach.
Opowiadają o bohaterach tej wojny, którzy po objęciu władzy stali się podobni perskim satrapom, o korupcji, mafii i braku nadziei.
Także o próbach zmian w polityce, które skończyły się kolejnymi ofiarami.
I o tym, że nawet obecny konflikt w Syrii odbił się na Ormianach – najliczniejsza ormiańska mniejszość zamieszkiwała okolice Aleppo.
Choć jak wspominałem jest to lektura nie napawająca optymizmem i autentycznie poruszająca, to można znaleźć w niej przebłyski humoru, którym Ormanie jeszcze się bronią przed rzeczywistością.
Przykład ? Jeden z rozmówców, uznając Federację Rosyjską za sprawcę pogłębiającego się kryzysu w Armenii nazywa swoje świnie..… rosyjskimi imionami.
Lub dowcip o nowym ruskim, który przyjeżdża do Armenii i żąda bardzo ostrej potrawy.
Jednak są to fragmenty wyjątkowe, reszta już tak zabawna nie jest.
Tak więc, wszystkim narzekającym na życie w Polsce, „Polskę w ruinie” zalecam lekturę książki „Armenia – karawany śmierci” jako antidotum na ich bolączki.
Innym też ją polecam – w końcu tak naprawdę niewiele wiemy o kraju, który chrześcijaństwo przyjął zaledwie … 500 lat przed nami.
Spędziłam kilka dni w Armenii i też jestem zdania, że wszystkich tych, którzy powtarzają slogan o Polsce w ruinie należałoby wysłać na wycieczkę do Armenii. W kwestii gospodarki, usłyszałam od naszych ormiańskich gospodarzy, że fabryka koniaku Ararat (wraz z zapasami w piwniczkach) została tanio sprzedana Francuzom (wojna o Górski Karabach kosztuje), zaś rurociągi z ropą z Azerbejdżanu należą do Rosjan.
OdpowiedzUsuńErynia - ja bym im nawet ufundował bilety. Tylko hurtowo i w jedną stronę (tak taniej), bo kasą ostatnio nie śmierdzę, ale dla dobra Ojczyzny bym się poświęcił.
UsuńWróć, nie rurociąg a gazociąg.
OdpowiedzUsuńhttp://www.rynek-gazu.cire.pl/pliki/2/armeniapk.pdf
Erynia - nic się nie stało.
UsuńTo nie jest pomyłka mojego formatu - Ty nie kazałaś Mickiewiczowi pisać "Trylogii" :-D