6/15/2016 09:45:00 AM

Złe wieści. Ostatni niezależni dziennikarze w Rwandzie - Anjan Sundaram

O wydarzeniach, które miały miejsce w Rwandzie w 1994 roku słyszał każdy.
Masakra ludności Tutsi, dokonana przez ludzi z plemienia Hutu – mord na skalę przemysłową mimo, że podstawowym narzędziem zbrodni nie był napalm, bomby kasetowe czy zmasowany ostrzał moździerzowy, lecz poczciwe narzędzie rolnicze, niezbędne w każdym afrykańskim gospodarstwie czyli maczeta. Trwała zaledwie 100 dni – kosztowała życie ok. 800. 000 ludzi.
Taki wizerunek Ruandy utrwalił jeszcze znakomity film „Hotel Ruanda” w reżyserii Terry”ego George”a.
Później o Rwandzie zrobiło się ciszej, a prezydentem został Paul Kagame, uznawany za bohatera i nadzieję na lepsze jutro tego kraju.
Sukcesy gospodarcze, poprawa standardu życia – to wizytówka obecnych władz Rwandy.
Paul Kagame jest pupilkiem USA, Unii Europejskiej i kolejnym „krzewicielem demokracji w Afryce” jakich już Zachód kilku wykreował.
Należeli doń np. Mobutu Sese Seko, a przez jakiś czas nawet Robert Mugabe (posiadający honorowy tytuł szlachecki nadany przez Jej Wysokość Królową Anglii) oraz inne wybitne osobistości Czarnego Lądu, którym w jakimś momencie kariery było po drodze z ich zachodnimi partnerami.
Z resztą poprzednik prezydenta Kagame – prezydent Juvenal Habyarimana był bliskim sojusznikiem i przyjacielem Francji.
Tylko, że w demokracji rwandyjskiej dzieją się dziwne rzeczy. Na przykład zadawanie niewygodnych pytań dotyczących reform czy wolności słowa albo uczciwości wyborów kończy się dla osób je zadających mało demokratycznie.
Część z nich pod presją wywoływaną przez służby bezpieczeństwa - milknie, udają się na emigrację lub milkną z bardziej prozaicznego powodu – trupy nie mówią.
Jeszcze inni wolą zostać „Wybrańcami” – sowicie opłacanymi piewcami geniuszu Jego Ekscelencji Prezydenta. Na konferencjach prasowych zadają pytania w stylu „Wasza Ekscelencjo, dlaczego tak wiele krajów interesuje się naszymi drogami, szpitalami i programami walki z biedą ? Czy to dlatego, że nasz kraj tak szybko się rozwija po zbrodni ludobójstwa?
Autor - Anjan Sundaram - jest dziennikarzem prowadzącym kursy doskonalące dla swoich kolegów po fachu, którzy jeszcze nie należą do żadnej z powyższych grup, ale bliżej im do dwóch pierwszych, niż do "Wybrańców".
Pisze o życiu dziennikarzy ze swojego kursu, o ich przeżyciach, rozterkach i wyborach.
Niestety, optymizmu z Jego książki płynie mało, ale wiedzy o tym jednym z najgęściej zaludnionych krajów afrykańskich, kolejnej „wspaniałej afrykańskiej demokracji pod wodzą wybitnego demokraty” może dostarczyć uważnemu czytelnikowi sporo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger