Dla miłośników Afryki pozycja bardzo cenna i godna uwagi.
Zbiór trzynastu reportaży z 13 różnych krajów afrykańskich perfekcyjnie obrazuje złożoność i niejednolitość Czarnego Lądu.
Podróż, którą oferuje nam Autor, poprzez Senegal, byłą Rodezję Południową pod rządami Roberta Mugabe, Mali, Ghanę, Etiopię, Rwandę, Demokratyczną Republikę Konga, Ugandę, Angolę, Kenię, Południowy Sudan, Tanzanię i Republikę Południowej Afryki daje możliwość porównania czym różnią się między sobą kraje afrykańskie.
Rozmowy, które przeprowadza Dariusz Rosiak z przedstawicielami lokalnych władz, katolickimi misjonarzami oraz ze zwykłymi mieszkańcami mogą wywrócić do góry nogami nasz pogląd na wiele aspektów.
Bo czy dla zamożnego człowieka Zachodu może być zrozumiałe, że pomoc humanitarna w znakomitej większości przypadków jest bardziej szkodliwa niż pomocna ?
Że ułatwia utrzymanie się u sterów władzy krwawych dyktatorów i że większość pieniędzy płynących od darczyńców z USA czy Europy trafia na szwajcarskie konta „demokratycznie wybranych prezydentów”, ich popleczników czy członków rodzin?
Że zamiana paternalizmu kolonizatorów na paternalizm ludzi dobrej woli wykorzystują (ku wzajemnemu zadowoleniu, żeby nie było) Chińczycy, którzy nikogo nie chcą moralizować – chcą się bogacić, dając jednak coś w zamian jak np. infrastruktura czy fabryki?
Dowiecie się również, dlaczego pupile Zachodu stają się krwawymi zbirami, a byli „komuniści" cennymi partnerami i wzorami „demokratów budujących prawdziwie społecznie sprawiedliwe państwa” .
Oczywiście, pewnych stereotypów uniknąć się nie da, gdyż mają się świetnie w świecie realnym, jednak warto spróbować dojść do samodzielnych wniosków, dlaczego tak jest.
Co ważniejsze- część wyedukowanych Afrykanów, nie zważając na chorobę intelektualną rodem z USA czyli poprawność polityczną jest w stanie określić, co z trudnej sytuacji krajów afrykańskich można podciągnąć pod konsekwencję kolonializmu, a co jest wynikiem specyficznej mentalności ludów Afryki.
Wielu "poprawnych politycznie" we wszystkich złych rzeczach dziejących się w Afryce widzi zły wpływ białego człowieka, dyskretnie zapominając, że kolonializm w Afryce skończył się jakieś… 60 lat temu.
I część krajów afrykańskich jakoś sobie radzi – lepiej, gorzej, ale zgodnie ze swoimi priorytetami.
Dlatego polecam tę książkę wszystkim – od miłośników działalności Boba Geldofa, poprzez ludzi uważających Afrykanów za istoty, którymi biały musi się opiekować i przewodzić korzystając z rad rodem z Kiplinga. Jedni i drudzy znajdą tu argumenty „za” ale jest szansa, że pochylą się nad argumentami „przeciw” wyznawanym przez siebie teoriom.
Sądzę, że taki właśnie Autor miał zamiar i odrobina refleksji - bardziej nad sobą, niż nad Afryką byłaby dla Dariusza Rosiaka wielką za nagrodą za trud włożony w napisanie „Żaru”
Zbiór trzynastu reportaży z 13 różnych krajów afrykańskich perfekcyjnie obrazuje złożoność i niejednolitość Czarnego Lądu.
Podróż, którą oferuje nam Autor, poprzez Senegal, byłą Rodezję Południową pod rządami Roberta Mugabe, Mali, Ghanę, Etiopię, Rwandę, Demokratyczną Republikę Konga, Ugandę, Angolę, Kenię, Południowy Sudan, Tanzanię i Republikę Południowej Afryki daje możliwość porównania czym różnią się między sobą kraje afrykańskie.
Rozmowy, które przeprowadza Dariusz Rosiak z przedstawicielami lokalnych władz, katolickimi misjonarzami oraz ze zwykłymi mieszkańcami mogą wywrócić do góry nogami nasz pogląd na wiele aspektów.
Bo czy dla zamożnego człowieka Zachodu może być zrozumiałe, że pomoc humanitarna w znakomitej większości przypadków jest bardziej szkodliwa niż pomocna ?
Że ułatwia utrzymanie się u sterów władzy krwawych dyktatorów i że większość pieniędzy płynących od darczyńców z USA czy Europy trafia na szwajcarskie konta „demokratycznie wybranych prezydentów”, ich popleczników czy członków rodzin?
Że zamiana paternalizmu kolonizatorów na paternalizm ludzi dobrej woli wykorzystują (ku wzajemnemu zadowoleniu, żeby nie było) Chińczycy, którzy nikogo nie chcą moralizować – chcą się bogacić, dając jednak coś w zamian jak np. infrastruktura czy fabryki?
Dowiecie się również, dlaczego pupile Zachodu stają się krwawymi zbirami, a byli „komuniści" cennymi partnerami i wzorami „demokratów budujących prawdziwie społecznie sprawiedliwe państwa” .
Oczywiście, pewnych stereotypów uniknąć się nie da, gdyż mają się świetnie w świecie realnym, jednak warto spróbować dojść do samodzielnych wniosków, dlaczego tak jest.
Co ważniejsze- część wyedukowanych Afrykanów, nie zważając na chorobę intelektualną rodem z USA czyli poprawność polityczną jest w stanie określić, co z trudnej sytuacji krajów afrykańskich można podciągnąć pod konsekwencję kolonializmu, a co jest wynikiem specyficznej mentalności ludów Afryki.
Wielu "poprawnych politycznie" we wszystkich złych rzeczach dziejących się w Afryce widzi zły wpływ białego człowieka, dyskretnie zapominając, że kolonializm w Afryce skończył się jakieś… 60 lat temu.
I część krajów afrykańskich jakoś sobie radzi – lepiej, gorzej, ale zgodnie ze swoimi priorytetami.
Dlatego polecam tę książkę wszystkim – od miłośników działalności Boba Geldofa, poprzez ludzi uważających Afrykanów za istoty, którymi biały musi się opiekować i przewodzić korzystając z rad rodem z Kiplinga. Jedni i drudzy znajdą tu argumenty „za” ale jest szansa, że pochylą się nad argumentami „przeciw” wyznawanym przez siebie teoriom.
Sądzę, że taki właśnie Autor miał zamiar i odrobina refleksji - bardziej nad sobą, niż nad Afryką byłaby dla Dariusza Rosiaka wielką za nagrodą za trud włożony w napisanie „Żaru”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych