Stanisław Likiernik – egzekutor Kedywu, pseudonim (który sam wymyślił) „Stachu” lub „Machabeusz” (jak nazwał Go Jego dowódca, a On sam o tym pseudonimie dowiedział się całkiem przypadkiem) nie po raz pierwszy jest bohaterem książki.
Pierwszy raz pojawił się na kartach powieści w latach 50 i to w książce nie byle jakiej, bo wydanej w milionie egzemplarzy.
Jego życie stało się życiorysem głównego bohatera powieści Romana Bratnego (prywatnie – przyjaciela pana Stanisława z dzieciństwa) „Kolumbowie. Rocznik 20”.
Sam „Stach” twierdzi, że „Kolumb” to bardziej Krzysztof Sobieszczański, który nosił taki pseudonim w AK, ale postać głównego bohatera powieści jest hybrydą zarówno „Stacha" - Likernika jak i „Kolumba” – Sobieszczańskiego.
Stanisław Likiernik nie uważa się za bohatera, twierdzi, że pewnych czynów mógł dokonać ze względu na…z byt małą wyobraźnię i niechęć do zastanawiania się nad tym, jakie przykre konsekwencje mogą Go spotkać .
Brał udział w wielu akcjach likwidacji gestapowców, SS-manów, szpicli i innych osób, na które wyroki śmierci wydało Państwo Podziemne.
Jednak okazuje się, że AK wbrew obiegowym mitom nie była „armią” ani spójną, ani dobrze zorganizowaną.
Likiernik podaje przykład generałowej Władowej, na którą wydano i wykonano wyrok śmierci, bez sprawdzenia, czy Jej kontakty z Abwehrą nie były zlecone przez… inną komórkę Armii Krajowej.
Powstanie Warszawskie ocenia negatywnie właściwie od… 2 sierpnia 1944 roku.
Niekompetencja kadry dowódczej, życzeniowe myślenie a także kompletne lekceważenie doniesień Kazimierza Iranka-Osmeckiego, ówczesnego szefa Oddziału II (informacyjno-wywiadowczego) Komendy Głównej AK dotyczącego faktycznej sytuacji na froncie.
Słabość charakteru Bora – Komorowskiego, zdominowanego przez gen. Leopolda Okulickiego, ps. „Niedźwiadek”, który poprzez szantaż emocjonalny popchnął „Bora” do wydania rozkazu o wybuchu Powstania.
Podjęcie decyzji o Powstaniu, w sytuacji gdy brakowało broni (którą dowódcy AK zalecali… zdobyć na wrogu) oraz wyszkolonych żołnierzy (wg „Stacha" w Warszawie w sierpniu 1944 roku było zaledwie kilkuset ostrzelanych i jako tako wyekwipowanych bojowców AK)
Stanisław Likiernik odrzuca teorię, że Okulicki podczas aresztowania przez NKWD w 1941 został przez Rosjan zwerbowany.
Uważa „Niedźwiadka” za nad ambitnego „kozaka” z problemem alkoholowym.
Rozliczenie z Powstaniem jest bardzo osobiste – tam stracił większość swoich przyjaciół, miasto które kochał i nadzieję na normalność po tym, co w Powstaniu widział.
W książce pojawia się również problem antysemityzmu w AK, z którym, jako osoba o korzeniach żydowskich, mógł się spotkać.
Tylko… nigdy się z takim podejściem nie spotkał, a w Jego oddziale Kedywu służył uciekinier z transportu do Treblinki późniejszy pułkownik Sił Obronnych Izraela.
Pomimo 68 lat przebywania na emigracji we Francji Stanisław Likiernik w dalszym ciągu jest „made in Poland” – był członkiem komitetu założycielskiego Muzeum Powstania Warszawskiego, a w stanie wojennym organizował pomoc humanitarną.
Książka ze wszech miar godna polecenia, bo tych, którzy pamiętają jak było naprawdę jest coraz mniej a narrację zaczynają przejmować ludzie, których jeszcze wtedy na świecie nie było.
Powiązane recenzje
- Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim "Upłaz" - autorzy: Emil Marat, Michał Wójcik
Pierwszy raz pojawił się na kartach powieści w latach 50 i to w książce nie byle jakiej, bo wydanej w milionie egzemplarzy.
Jego życie stało się życiorysem głównego bohatera powieści Romana Bratnego (prywatnie – przyjaciela pana Stanisława z dzieciństwa) „Kolumbowie. Rocznik 20”.
Sam „Stach” twierdzi, że „Kolumb” to bardziej Krzysztof Sobieszczański, który nosił taki pseudonim w AK, ale postać głównego bohatera powieści jest hybrydą zarówno „Stacha" - Likernika jak i „Kolumba” – Sobieszczańskiego.
Stanisław Likiernik nie uważa się za bohatera, twierdzi, że pewnych czynów mógł dokonać ze względu na…z byt małą wyobraźnię i niechęć do zastanawiania się nad tym, jakie przykre konsekwencje mogą Go spotkać .
Brał udział w wielu akcjach likwidacji gestapowców, SS-manów, szpicli i innych osób, na które wyroki śmierci wydało Państwo Podziemne.
Jednak okazuje się, że AK wbrew obiegowym mitom nie była „armią” ani spójną, ani dobrze zorganizowaną.
Likiernik podaje przykład generałowej Władowej, na którą wydano i wykonano wyrok śmierci, bez sprawdzenia, czy Jej kontakty z Abwehrą nie były zlecone przez… inną komórkę Armii Krajowej.
Powstanie Warszawskie ocenia negatywnie właściwie od… 2 sierpnia 1944 roku.
Niekompetencja kadry dowódczej, życzeniowe myślenie a także kompletne lekceważenie doniesień Kazimierza Iranka-Osmeckiego, ówczesnego szefa Oddziału II (informacyjno-wywiadowczego) Komendy Głównej AK dotyczącego faktycznej sytuacji na froncie.
Słabość charakteru Bora – Komorowskiego, zdominowanego przez gen. Leopolda Okulickiego, ps. „Niedźwiadek”, który poprzez szantaż emocjonalny popchnął „Bora” do wydania rozkazu o wybuchu Powstania.
Podjęcie decyzji o Powstaniu, w sytuacji gdy brakowało broni (którą dowódcy AK zalecali… zdobyć na wrogu) oraz wyszkolonych żołnierzy (wg „Stacha" w Warszawie w sierpniu 1944 roku było zaledwie kilkuset ostrzelanych i jako tako wyekwipowanych bojowców AK)
Stanisław Likiernik odrzuca teorię, że Okulicki podczas aresztowania przez NKWD w 1941 został przez Rosjan zwerbowany.
Uważa „Niedźwiadka” za nad ambitnego „kozaka” z problemem alkoholowym.
Rozliczenie z Powstaniem jest bardzo osobiste – tam stracił większość swoich przyjaciół, miasto które kochał i nadzieję na normalność po tym, co w Powstaniu widział.
W książce pojawia się również problem antysemityzmu w AK, z którym, jako osoba o korzeniach żydowskich, mógł się spotkać.
Tylko… nigdy się z takim podejściem nie spotkał, a w Jego oddziale Kedywu służył uciekinier z transportu do Treblinki późniejszy pułkownik Sił Obronnych Izraela.
Pomimo 68 lat przebywania na emigracji we Francji Stanisław Likiernik w dalszym ciągu jest „made in Poland” – był członkiem komitetu założycielskiego Muzeum Powstania Warszawskiego, a w stanie wojennym organizował pomoc humanitarną.
Książka ze wszech miar godna polecenia, bo tych, którzy pamiętają jak było naprawdę jest coraz mniej a narrację zaczynają przejmować ludzie, których jeszcze wtedy na świecie nie było.
Powiązane recenzje
- Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim "Upłaz" - autorzy: Emil Marat, Michał Wójcik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych