Podróż zainspirowana książką znanego izraelskiego pisarza Amosa Oza ukazuje nam ludzi i ich problemy, jakich nie spodziewalibyśmy się po takim państwie jak Izrael.
Bo czy przyszło by Wam do głowy, że oprócz problemów z sąsiadami – Arabami, Palestyńczykami sam Izrael też jest mocno podzielony?
I to nie chodzi o różnice w poglądach politycznych typu prawica i lewica, ale o sam sens bycia Izraelczykiem.
Są bowiem ludzie, którzy pełnymi garściami czerpią dobra, jakie państwo oferuje nie dając niczego w zamian. Ba, nie uznając państwa świeckiego, o korzeniach syjonistycznych, a nie religijnych. Chasydzi i inni religijni ortodoksi nie posługują się nawet na co dzień oficjalnym językiem urzędowym czyli hebrajskim. Uważają, że to język Tory i modlitwy, którego nie powinno się w ten sposób profanować. W życiu codziennym używają jidysz.
Fanatyzm, który doprowadza do tego, że brat - znany cadyk nie dopuszcza do umierającego Ojca brata – apostaty, twierdząc, że nie ma takiej osoby- ona umarła. Nawet śmierć apostaty nie zmiękczyła serca „bogobojnego i prawowiernego” (a może ”prawego i sprawiedliwego” ?) Zabronił innym religijnym oszołomom uczcić pamięć brata, bardzo znanego naukowca, poprzez obchodzenie 7 –dniowej żałoby, która jest w tradycji żydowskiej bardzo ważna.
Wydawać się mogło że utworzenie państwa żydowskiego na ziemiach uznawanych przez Żydów za historycznie żydowskie doprowadzi do zjednoczenia wszystkich, których losy przez dwa tysiąclecia skazały na bycie tułaczami, często nie chcianymi w krajach gospodarzy.
Nic bardziej mylnego – bo jak mówią interlokutorzy Pawła Smoleńskiego - co łączy jemeńskiego pasterza kóz, niepiśmiennego czarnego Falasza z Etiopii z polskim profesorem dajmy na to - z Krakowa?
Nie tylko religijny fanatyzm, ale i podejście do sprawy palestyńskiej dzieli mieszkańców Izraela.
Bo można być przeciwnikiem osadnictwa, będąc zwolennikiem prawicy, która to prawica doprowadza do wycofania osadników z Gazy i lewicowcem z krwi i kości uznającym osadników za źródło wszelkich problemów, zapominając o tym, że to Partia Pracy budowała osiedla na Zachodnim Brzegu i właśnie w Gazie.
Rozmówcy są różni – reżyser, profesor, psychiatra i …uliczny żebrak. Zwolennik twardej ręki wobec Palestyńczyków i sierżant rezerwy z organizacji „Przerwać ciszę” uznawanej za” złe ptaki, co własne gniazdo kalają” bo mówiąc o nieprawościach, jakich dopuszcza się armia izraelska na terenach okupowanych naruszają dobre imię jedynego gwaranta istnienia Państwa Izrael.
Wydawać by się mogło, że życie w miejscu, w którym niechęć sąsiadów powinna wystarczyć do tego, aby trzymać się razem doprowadzi do porozumienia.. Niestety, nie wystarczy.
A może jest tak, jak twierdzi jedna z rozmówczyń Autora? Że w Izraelu udało się stworzyć świetnie działające państwo, ale przez ponad 70 lat nie udało się stworzyć narodu?
Nie mnie to oceniać, ale książkę warto przeczytać z kilku powodów.
Po pierwsze - można zobaczyć Izrael oczyma jego obywateli – nie przez pryzmat plaż Ejlatu czy pielgrzymki pątników do świętych miejsc.
Po drugie – ja zobaczyłem coś, co mnie martwi, a co znam to z własnego podwórka. W Izraelu też się zastanawiają czy rządzi Rząd świeckiego państwa czy już robią to za nich rabini i ich polityczni przedstawiciele, którzy nie uznają ichniejszej wersji „kondominium niemiecko – rosyjskiego” czyli „państwa świeckiego, a nie utworzonego po przybyciu Mesjasza”
Tytuł: Izrael już nie frunie
Autor: Paweł Smoleński
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania czwartego: lipiec 2015
Liczba stron: 320
Książka jest jeszcze dostępna w księgarni internetowej platon24.pl
Bo czy przyszło by Wam do głowy, że oprócz problemów z sąsiadami – Arabami, Palestyńczykami sam Izrael też jest mocno podzielony?
I to nie chodzi o różnice w poglądach politycznych typu prawica i lewica, ale o sam sens bycia Izraelczykiem.
Są bowiem ludzie, którzy pełnymi garściami czerpią dobra, jakie państwo oferuje nie dając niczego w zamian. Ba, nie uznając państwa świeckiego, o korzeniach syjonistycznych, a nie religijnych. Chasydzi i inni religijni ortodoksi nie posługują się nawet na co dzień oficjalnym językiem urzędowym czyli hebrajskim. Uważają, że to język Tory i modlitwy, którego nie powinno się w ten sposób profanować. W życiu codziennym używają jidysz.
Fanatyzm, który doprowadza do tego, że brat - znany cadyk nie dopuszcza do umierającego Ojca brata – apostaty, twierdząc, że nie ma takiej osoby- ona umarła. Nawet śmierć apostaty nie zmiękczyła serca „bogobojnego i prawowiernego” (a może ”prawego i sprawiedliwego” ?) Zabronił innym religijnym oszołomom uczcić pamięć brata, bardzo znanego naukowca, poprzez obchodzenie 7 –dniowej żałoby, która jest w tradycji żydowskiej bardzo ważna.
Wydawać się mogło że utworzenie państwa żydowskiego na ziemiach uznawanych przez Żydów za historycznie żydowskie doprowadzi do zjednoczenia wszystkich, których losy przez dwa tysiąclecia skazały na bycie tułaczami, często nie chcianymi w krajach gospodarzy.
Nic bardziej mylnego – bo jak mówią interlokutorzy Pawła Smoleńskiego - co łączy jemeńskiego pasterza kóz, niepiśmiennego czarnego Falasza z Etiopii z polskim profesorem dajmy na to - z Krakowa?
Nie tylko religijny fanatyzm, ale i podejście do sprawy palestyńskiej dzieli mieszkańców Izraela.
Bo można być przeciwnikiem osadnictwa, będąc zwolennikiem prawicy, która to prawica doprowadza do wycofania osadników z Gazy i lewicowcem z krwi i kości uznającym osadników za źródło wszelkich problemów, zapominając o tym, że to Partia Pracy budowała osiedla na Zachodnim Brzegu i właśnie w Gazie.
Rozmówcy są różni – reżyser, profesor, psychiatra i …uliczny żebrak. Zwolennik twardej ręki wobec Palestyńczyków i sierżant rezerwy z organizacji „Przerwać ciszę” uznawanej za” złe ptaki, co własne gniazdo kalają” bo mówiąc o nieprawościach, jakich dopuszcza się armia izraelska na terenach okupowanych naruszają dobre imię jedynego gwaranta istnienia Państwa Izrael.
Wydawać by się mogło, że życie w miejscu, w którym niechęć sąsiadów powinna wystarczyć do tego, aby trzymać się razem doprowadzi do porozumienia.. Niestety, nie wystarczy.
A może jest tak, jak twierdzi jedna z rozmówczyń Autora? Że w Izraelu udało się stworzyć świetnie działające państwo, ale przez ponad 70 lat nie udało się stworzyć narodu?
Nie mnie to oceniać, ale książkę warto przeczytać z kilku powodów.
Po pierwsze - można zobaczyć Izrael oczyma jego obywateli – nie przez pryzmat plaż Ejlatu czy pielgrzymki pątników do świętych miejsc.
Po drugie – ja zobaczyłem coś, co mnie martwi, a co znam to z własnego podwórka. W Izraelu też się zastanawiają czy rządzi Rząd świeckiego państwa czy już robią to za nich rabini i ich polityczni przedstawiciele, którzy nie uznają ichniejszej wersji „kondominium niemiecko – rosyjskiego” czyli „państwa świeckiego, a nie utworzonego po przybyciu Mesjasza”
Tytuł: Izrael już nie frunie
Autor: Paweł Smoleński
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania czwartego: lipiec 2015
Liczba stron: 320
Książka jest jeszcze dostępna w księgarni internetowej platon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych