2/15/2017 10:47:00 AM

W gąszczu luster - Robert Littell

Ta licząca sobie prawie 900 stron powieść to historią grupy przyjaciół pracujących w CIA oraz ich przeciwników z KGB.
Akcja toczy się na przestrzeni kilkudziesięciu lat (od 1951 do 1995 roku). Autor opisuje kilka najbardziej znanych, osadzonych w historii współczesnej faktów z punktu widzenia pracowników obu walczących ze sobą agencji wywiadowczych.
Na kartach powieści pojawiają się postacie autentyczne m.in. poszczególni prezydencji Stanów Zjednoczonych, szefowie CIA,  przywódcy radzieccy czy legendarny łowca kretów KGB w strukturach CIA - James Jesus Angleton.
"W gąszczu luster" znajdziecie opis zaangażowania wywiadu amerykańskiego w działania na terenie Niemiec na początku lat 50, przygotowania do węgierskiego powstania w 1956 czy desantu Kubańczyków w Zatoce Świń z 1961 roku.
We wszystkich tych trzech operacjach zasada była prosta – wyciągamy kasztany z ognia cudzymi rękoma.
W Niemczech, a pewnie i w późniejszych czasach, panowała niepisana umowa pomiędzy wywiadem amerykańskim i radzieckim - wy nie strzelacie do nas, my do was. Nie porywamy sobie nawzajem członków rodzin itp. Zasada ta jednak nie obowiązywała w stosunku do innych agencji np. enerdowskiej STASI do której agentów Amerykanie strzelali jak do kaczek, a zapewne Rosjanie nie mieli oporów w robieniu tego samego ludziom z Organizacji Gehlena.
Amerykanie wspierali członków wszelkich ugrupowań, które miały chęć walczyć o niepodległość swoich krajów takich jak Polska, Węgry czy Albania. Szkolili ich w zakresie łączności, elementów walki partyzanckiej oraz zapewniali podstawowe wyposażenie i pieniądze. Tak więc istnienie grup dywersyjnych finansowanych przez CIA nie było li tylko wymysłem radzieckiej propagandy, a filmy typu „Spotkanie ze szpiegiem" z 1964 roku, miały w sobie ziarno prawdy.
Podobnie jak to, ze Organizacja Gehlena składała się nie tylko z „ludzi honoru”, którzy należeli do opozycji antyhitlerowskiej, ale również z zagorzałych nazistów, w tym członków SS wysokich szczebli.
Węgierskie powstanie było wspierane przez Amerykanów, ale podobnie jak później na Kubie ograniczali się oni tylko do minimalnej pomocy, aby wyrządzić jak najwięcej szkód ZSRR, bez ponoszenia jakiegokolwiek ryzyka starcia się z Armią Czerwoną. Ciekawą kwestią jest to, jak Rosjanie tworzyli sieć agenturalną w USA i nie tylko.
Jeżeli socjalizm byłby tak skuteczny w działaniu, jak w marketingu to obecnie byłoby już po pierwszej załogowej wyprawie na Marsa, a wszyscy żylibyśmy w Ogólnoświatowym Kraju Rad.
Bo agentura radziecka nie składała się tylko z mieszkańców ZSRR, ale głównie z ideowych komunistów, którzy w imię wielkich ideałów socjalizmu zdradzili swoje kraje, a ich noga, do czasu dekonspiracji nigdy nie postała nie tylko w ZSRR (jeżeli oczywiście byli na tyle sprytni aby uciec, lub na tyle cenni, że ich wymieniono na szpiegów amerykańskich ujętych przez Rosjan) ale i żadnym innym kraju bloku wschodniego.
Takimi postaciami byli między innymi "Apostołowie z Cambridge” (Kim Philby, Donald Mac Lean, Guy Burgess, Anthony Blunt, John Cairncross).
Jedna z historii opowiedziana w książce, wbiła mnie dosłownie w fotel. Wiecie czyim mentorem, przyjacielem i powiernikiem był Kim Philby podczas II Wojny Światowej i kogo wprowadzał w arkana pracy wywiadu?
Otóż nie mniej, ni więcej tylko - Jamesa Jesusa Angletona.
Wpadka Philby`go (w książce- zaplanowana przez „Dziadka” będącego „Genius loci” Łubianki od czasów wczesnego Berii) doprowadziła do zamierzonego przez KGB celu – paraliżu CIA przez działania Angletona, który radzieckich „kretów” widział w każdym funkcjonariuszu Agencji. Dzięki jego działaniu i permanentnej inwigilacji własnego personelu, skuteczność CIA zdecydowanie spadła, bo zajmowała się ona samą sobą, a atmosfera wzajemnej nieufności mocno komplikowała pracę wywiadowczą.
Autor sugeruje, że taki kret KGB na wysokim szczeblu Langley istniał i nawet został wykryty przez Angletona.
Jednak w czasie prowadzonego śledztwa, po zatrzymaniu podejrzanego, nie udało się tego udowodnić, a ówczesny szef CIA William Colby mający już serdecznie dość Angletona i jego metod - wysłał go w 1974 na emeryturę.
Z tej pozycji dowiecie się również, że papież Jan Paweł I został zamordowany na zlecenie KGB, gdyż był blisko ujawnienia tajnej operacji, którą Rosjanie prowadzili wykorzystując Bank Watykański.
Jednak nie przywiązujcie się do wszystkich podanych w tej książce informacji. Część jest pewnie autentyczna, ale…
Po pierwsze – to tylko powieść.
Po drugie – nikt w USA nie pozwoliłby sobie na wydanie książki, w której choćby zbliżono się do danych wrażliwych dla bezpieczeństwa państwa.
Tam nie można bezkarnie ujawnić danych dotyczących pracy operacyjnej wywiadu dlatego, że komuś nie podobała się poprzednia administracja albo miał taką ułańską fantazję.
Za samą próbę publikacji takowych danych taki wesołek trafiłby do San Quentin albo Fort Leavenworth (jakby był wojskowym) a świat bez wzorku w szkocką kratę miałby szansę obejrzeć jakoś na wiosnę 2154 roku.
A po trzecie wreszcie – nie zapominajcie, że znaleźliście się w „gąszczu luster”.

Tytuł: W gąszczu luster 

Tytuł oryginału: The Company. A Novel of the CIA
Autor:
Dorota Walasek-Elbanowska, Aleksandra Lercher-Szymańska
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania polskiego: marzec 2015
Liczba stron: 892



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 To czytają Saudyjskie Wielbłądy , Blogger