W wielu książkach, dotyczących współczesnych konfliktów zetknąłem się z wątkami związanymi z pomocą humanitarną.
Najczęściej nie była
przedstawiana w negatywnym świetle,
raczej neutralnym ze wskazaniem patologii, która dotyka tej problematyki.
Tutaj Autorka poszła
dalej – ta książka jest zarówno o historii pomocy humanitarnej, jej filozofii i
obecnej sytuacji, która wielu do udziału w akcjach pomocowych może dożywotnio
zniechęcić.
Zaczyna się od
przedstawienia dwóch, skrajnie różnych, modeli działania na tym polu.
Pierwszy - pomagać,
wszystkim, niezależnie od okoliczności, nie brać udziału w konflikcie po żadnej
ze stron i być po prostu moralnym ponad wszystko.
Nieść pomoc i traktować ją jako ”… obowiązek
bezwarunkowego ulżenia ludziom w cierpieniach…”
Taką wizję przedstawił Henri Dunant –
szwajcarski bankier, biznesmen i filantrop w jedynym.
Twórca Międzynarodowego
Czerwonego Krzyża podjął decyzję o utworzeniu takiej organizacji po tym, jak
był świadkiem skutków bitwy pod Solferino w 1859 podczas wojny, jaką toczyły Francja i Włochy przeciwko Austrii.
Tam lokalni ochotnicy
pomagali rannym żołnierzom obu stron, ale było to mało efektywne, niezorganizowane. Wolontariusze nie posiadali odpowiednich kwalifikacji, a po
jakimś czasie ubywało ochotników do pielęgnacji poszkodowanych.
Dlatego Dunant postanowił
utworzyć organizację, która udzielałaby takiej pomocy szybko, profesjonalnie i
skutecznie.
Dodatkowo – argumentował,
że „ …zmniejszenie liczby żołnierzy - inwalidów oznaczałoby oszczędności w
wydatkach rządu, zobowiązanego do zapewnienia im emerytury…”
I ten ostatni argument
wywołał żywą reakcję drugiej osoby, zajmującej się tą samą problematyką –
legendarnej brytyjskiej pielęgniarki Florence Nightingale.
Panna Nightingale uważała
bowiem, że właśnie zwiększenie kosztów wojny doprowadzi do jej zakończenia a
ludzie widząc okaleczonych weteranów poszukają sobie innego zajęcia zamiast
zaszczytnej służby wojskowej.
Wiedziała to z własnej
praktyki, kiedy udała się razem ze swoim zespołem medycznym do koszar Scutari w
Stambule. Tam żołnierze umierali od chorób zakaźnych czy zakażeń, a nie w wyniku
odniesionych obrażeń. Brak zrozumienia problemu przez kadrę dowódczą spotkał
się z ostrą reakcją panny Florence i po powiadomieniu o tym fakcie dziennikarzy
błyskawicznie znalazły się środki finansowe z Ministerstwa Wojny.
Działalność Szwajcara
skomentowała w sposób brutalny, lecz nie pozbawiony uroku :” Coś podobnego
mogło powstać tylko w takim państewku jak Szwajcaria, która nigdy nie zetknęła
się z wojną” :-D
Minęły lata a właściwie
150 lat i zmienił się skład poszkodowanych podczas działań wojennych.
Do czasów II Wojny Światowej udział
cywilów jako ofiar działań wojennych był znikomy, podczas II Wojny Światowej zginęło po
równo wojskowych i cywili.
W obecnych konfliktach
cywile stanowią do… 90% ofiar.
Zasady ustalone przez
Międzynarodowy Czerwony Krzyż i Półksiężyc zostały uznane przez wszystkie
państwa świata w liczbie 194.
Tyle teoria. Praktyka wskazuje
już na coś zupełnie innego.
Armie rządowe z rzadka są
jedną z dwóch stron konfliktu – obecnie to
jedna z wielu stron, ponieważ znakomita
większość współczesnych konfliktów to wojny domowe.
Organizacji pozarządowych
niosących pomoc humanitarną namnożyło się jak słynnemu Lejzorkowi Rojtszwancowi
królików
Od agend ONZ po
organizacje lokalne typu „robótki ręczne dla Beninu” jest kilka tysięcy.
W przypadku dużych
katastrof pojawić się może i ok.… 1000 różnych organizacji humanitarnych.
Ilość organizacji istniejących
i pojawiających się każdego dnia bierze się z jednego, bardzo prozaicznego
powodu – pieniędzy.
Według wyliczeń John
Hopkins University budżet wszystkich tych organizacji zebrany do jednego worka
stanowiłby… 5 co do wielkości siłę ekonomiczną na świecie.
Oczywiście, są tam ludzie
o czystych sercach i umysłach, ale spora część to ludzie żyjący i to na bardzo
wysokiej stopie, dzięki przemysłowi pomocy humanitarnej.
Darczyńców nie brakuje,
zaprzyjaźnionych dziennikarzy, głoszących kolejną „katastrofę humanitarną 1000
–lecia" też. I biznes się kręci.
Opisane są różne miejsca
na świecie, różne przykłady oraz zawsze ten sam problem moralny – pomagać
oprawcom czy nie ?, Bez opłacania haraczy na ich rzecz pomoc potrzebującym zostanie
całkowicie zablokowana, a przecież
wiadomo, że - cytując klasyka „Rząd się
sam wyżywi”, ale już ci przegrani nie.
Akceptować korupcję,
marnotrawstwo, kretyńskie inwestycje, aby móc robić coś dobrego, czy się po
prostu wycofać, ze świadomością, że są setki organizacji, które przyjdą na
nasze miejsce ?
Pozycja niesamowita, a
wstęp Janiny Ochojskiej z PAH- u też wart jest przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych