Nie ukrywam, że uwielbiam reportaże Wojciecha Góreckiego, Pawła Smoleńskiego czy Wojciecha Jagielskiego. Łączy je, w moim
prywatnym osądzie, kilka wspólnych cech. Mimo tego, że każdy z Nich opowiada
inne historie (reportaże panów Pawła Smoleńskiego i Wojciecha Jagielskiego są
podobne o tyle, że często wkraczają oni na obszary ogarnięte wojnami), to mają wspólną wrażliwość, nie są ocenne
wobec spotykanych osób i przypominają zdjęcia nieodżałowanego Krzysztofa
Millera.
Opowieści często są rwane, pojawiają się przeskoki
w czasie i przestrzeni i tak jak fotografie Krzysztofa Millera pokazują prawdę
w tym konkretnym momencie. Prawdę subiektywną, bo zarówno fotograf jak i autor
reportażu wybiera obiekt, który go interesuje lub taki, który sam wszedł „ na
strzał” i po prostu stał się kolejną zdjęciem – opowieścią.
„Toast za
przodków” to kontynuacja „Planety
Kaukaz” ale w tej części Autor stara się przybliżyć trzy największe kraje
Kaukazu, o których cokolwiek wiedzą nawet ci, którzy z geografii nie są zbyt
mocni czyli Gruzję, Azerbejdżan i
Armenię.
Pytanie jakie stawia Wojciech Górecki sobie i czytelnikom
jest pozornie proste „czy to jeszcze
Europa czy już Azja”?
Schody z odpowiedzią zaczynają się nie od kultury
czy przynależności religijnej, ale nawet geografowie nie są w stanie
przedstawić jednoznacznej diagnozy.
Do tego należy dodać historię, która w znacznym
stopniu warunkuje poczucie własnej wartości i ciągłą rywalizację, o to kto jest
najbardziej starożytną i w związku z tym – najbardziej godną szacunku nacją w
regionie.
Naukowcy dają się dość łatwo powodować
patriotyzmem, autentycznym zresztą, ale kiedy jest on dodatkowo suto wspierany
rządowymi grantami na badania to i badania idą łatwiej, a właśni przodkowie
stają się potomkami Noego.
Pozornie najwięcej powinno łączyć Gruzinów i
Ormian, ale jest dokładnie na odwrót. Gruzini to tacy Polacy Kaukazu
–indywidualiści, szalenie gościnni, wojowniczy , z dużą skłonnością do, jakże
polskiego, „zastaw się a postaw się”.
I z tego bierze się wielka miłość Polaków do Gruzinów, pewnie ze wzajemnością. W
tym miłosnym tandemie Polakom nie przeszkadza nawet kult gruziński Józefa
Wassirionowicza Stalina, a za zbrodnie popełnione na jego rozkaz potrafimy
odsądzać od czci i wiary Rosjan, których gruziński uwielbiany „Wujaszek Soso” wymordował
znacznie więcej niż Polaków.
Instytut Pamięci Narodowej polskie ofiary
stalinizmu szacuje na ok. 1,8 mln. ludzi , a obywateli ZSRR (w tym spory
procent Rosjan, bo stanowili ponad 50% obywateli tego kraju) Aleksander
Sołżenicyn oszacował na 60 mln osób.
Ormianie to
z kolei Żydzi Kaukazu i w interesach nawet przedstawiciele „handlowego wyznania” muszą na tym terenie ustąpić palmy
pierwszeństwa zapobiegliwym mieszkańcom Armenii.
Azerowie zwani są „Turkami” albo „Tatarami” mimo, że wyznawcy islamu jakoś
dogadują się z jednymi i drugimi. Dowcipy
na tematy sąsiadów, często złośliwe nad wyraz, zawsze są poparte taką
„kargulowo-pawlakową” filozofią o „własnym, na własnej krwi wyhodowanym wrogu”.
Prowadzili Azerowie z Ormianami wojnę o Górski
Karabach, ale nie ma w tym takiej zapiekłej nienawiści, która prowadzi do
marzeń o wycięciu wroga do ostatniego starca, niemowlęcia, kobiety i barana.
Pokręcone to wszystko nad wyraz.
Jednak z mojego punktu widzenia, to jednak Azja, a chrześcijaństwo czy islam nie ma tu nic do
rzeczy.
Jakby nie patrzeć, wszystkie trzy religie księgi to twór
semickich mieszkańców Azji.
Ja za Europę, w potocznym ujęciu tego słowa,
uważam spadkobierców tradycji łacińskiej z hellenistycznym dodatkiem. To na niej opiera
się współczesny humanizm, a prawo
rzymskie jest do tej pory obowiązkowym przedmiotem wnikliwie studiowanym przez
kolejne pokolenia prawników w naszym kręgu kulturowym.
Jednak fakt, że wiedzę tę przed barbarzyństwem
gorliwych chrześcijan ocalili…. Żydzi i muzułmanie też jest godny uwagi.
Poniżej cytat z prof. Aleksandra Krawczuka, który
w swoich w” Spotkaniach z Petroniuszem”
napisał ni mniej ni więcej tak:
Tytuł: Toast za przodków„…Ukazują się od dawna uczone dzieła, obradują kongresy i konferencje, pisze się piękne eseje - wszystko po to, by wykazać, udowodnić, wychwalać wielkim głosem, jakie to zasługi położyło chrześcijaństwo, ratując przynajmniej cząstkę dziedzictwa klasycznej kultury ze zniszczeń dokonywanych przez barbarzyńców. Wywodzi się długo i szeroko, jak pieczołowicie przez wieki przechowywano owe skarby dla następnych pokoleń. Taki jest dominujący obraz dziejów kultury europejskiej, takie panuje powszechne przekonanie, tak właśnie historię ujmują i ku wierzeniu podają podręczniki.Lecz prawda jest inna, skomplikowana. Barbarzyńcy, owszem, rabowali, niekiedy zaś - przypadkowo lub podczas walk - wzniecali pożary i burzyli. Ich najazdy, rujnując gospodarkę, stopniowo prowadziły do zubożenia społeczeństwa i nieodwracalnych zaniedbań w zakresie infrastruktury miejskiej, konserwacji budowli, a także możliwości kształcenia młodzieży. Jednakże sprawy i przedmioty wyższej kultury były im obojętne, oczywiście o ile nie przedstawiały wartości czysto materialnej. Zdarzało się na pewno, że obalali i przetapiali posągi z brązu - ale już bardzo rzadko te z marmuru. A książki były dla nich czymś bezwartościowym, niepotrzebnym, niegodnym wzięcia do ręki. Mogły nawet niekiedy budzić pewien lęk i szacunek: czy w ich znakach są zawarte jakieś tajemne, groźne moce?Inaczej postępowali chrześcijanie. Z zasadniczego punktu widzenia cała wyższa kultura była dla nowej religii zupełnie bezużyteczna; więcej, mogła okazać się szkodliwa i groźna. Odwodziła przecież od tego, co jedynie ważne dla zbawienia twej duszy: od studium Pisma Świętego i traktatów teologicznych, od cnotliwych praktyk, modłów, umartwień, udziałów w nabożeństwach. Grzeszne, całkowicie grzeszne, zasługujące tylko na potępienie były wszelkie widowiska, teatr, gry, zabawy, nawet kąpiele, samo obnażanie ciała - nie mówiąc już o zawodach sportowych…”
Autor: Wojciech Górecki
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: luty 2017
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 368
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych