Każdemu choć raz w życiu, a niektórym pewnie i ze dwa razy, udało się obudzić na ciężkim kacu, przypadłości znanej jako „syndrom dnia następnego”.
Jednak chyba nikomu nie zdarzyła się pobudka z marną świadomością faktów dnia poprzedniego w świecie... pełnym zombie.
To znaczy – pewnie zdarzały się Wam przypadki, że sami czuliście się tak, jak czuć się powinien szanujący się zombie (bo „zagrycha” Wam zaszkodziła), ale stan ten mijał samoistnie lub po zastosowaniu „ludowych” metod leczniczych od „klina” po kawę z cytryną lub inne często mordercze kuracje.
W przypadku poznańskiego restauratora Karola Szymkowiaka pobudka w trójmiejskim hotelu okazała się koszmarem daleko wychodzącym poza standardowe rozmiary konsekwencji reakcji chemicznej i zamiany etanolu w aldehyd octowy.
Najlepszy przyjaciel i przygarnięte w klubie panienki nie żyją, a personel hotelu zamienił się nieumarłych żywiących się mięsem tych, co przeżyli.
Karol chce jak najszybciej wrócić do domu – do żony, której fochy skłoniły go do przedłużenia pobytu w Gdańsku oraz do synka.
W trakcie podróży poznaje rożnych ludzi, którzy tak jak on sam próbują się odnaleźć w tym postapokalitycznym świecie.
Amerykanie, jak to Amerykanie mają na taką okoliczność procedurę zwaną CONPLAN 8888.
W Polsce przygotowywanie procedur, a już w szczególności przestrzeganie istniejących, jest plamą na honorze i żadne „pull up, terrain ahead” nie są nam straszne. CONPLAN 8888 istnieje naprawdę – to wynik analiz pochodzących ze szkoleń wojskowych planistów przygotowanych przez Dowództwo Strategiczne w Omaha w stanie Nebraska.
W przypadku ujawnienia takich planów, całkowicie fikcyjny scenariusz ćwiczeniowy mogłyby zostać odebrany jako realny plan działań.
Co do samej książki można traktować ją na dwa sposoby. Jako kolejną bajkę o zombie, odnoszącą się do bijącej rekordy popularności serii „Walking death”, lub zaryzykować inną, choć ryzykowną tezę. A jakby tak nieco pofilozofować i przedstawić tę książkę w podobny sposób jak CONPLAN 8888, czyli fikcyjny scenariusz, żeby nikogo nie urazić, a pokazać nam prawdę o nas samych?
Wiem, że mogę polecieć za daleko, jak w sytuacji, kiedy Grzegorzowi Markowskiemu ktoś tłumaczył jaki jest ukryty sens słów piosenki „Chcemy być sobą” , których nie zawarł w treści ”tekstowej” Zbyszek Hołdys.
Dlatego można ją przeczytać jako kolejny horror o zombie,”smakując” plastyczne opisy samych nieumarłych oraz ich posiłków lub przyjrzeć się warstwie społecznej, co może brzmieć w tym przypadku górnolotnie, ale jak się komuś chce, to może.
Ja tak zrobiłem.
Tytuł: Zombie.pl
Autorzy: Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: luty 2016
Ilość stron: 436
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych