W stosunku do cyklu „Śmierć frajerom” w pierwszym tomie serii o Kornelu Strasburgerze zmienia się tylko kilka elementów. Po pierwsze – głównym bohaterem opowiadanych historii staje się postać aspiranta Strasburgera, który pojawiał się sporadycznie w przygodach Heńka Wcisły. Po drugie - międzywojenną Warszawę będziemy obserwować nie od strony przestępczego półświatka, ale oczyma „hintów” czyli” psów” lub jak kto woli- funkcjonariuszy Policji Państwowej.
Kornel Strasburger to inteligentny śledczy, który dzięki niektórym swoim przywarom jest niczym wrzód na zadku swoich przełożonych. Pal sześć, że uwielbia łacińskie sentencje, mając gigantyczny problem z łacińskimi koniugacjami i deklinacjami i niezmiernie rzadko jakąkolwiek wypowie poprawnie. Że sypie (często dość” czerstwymi” dowcipami ) jak z rękawa zyskując wśród kolegów ksywę „Dodek” na cześć postaci komediowej kreowanej przed Adolfa Dymszę. Najbardziej wkurza przełożonych tym, że pojęcie dyscypliny jest mu z gruntu obce, a i część dowcipów jest kierowanych w stronę zwierzchników.
No jak ma typa lubić bezpośredni przełożony nadkomisarz Wawrzyniec Słubica-Popielski (z wykształcenia, zamiłowania oraz praktyki przedpolicyjnej nauczyciel łaciny) i jego zastępca aspirant Fryderyk Wolf, którzy w służąc w Łucku dorobili się przydomku „Bibliotekarze” a w Warszawie, dzięki inwencji i skojarzeniom Kornela „ochrzczeni” zostali mianem „Wydawców” (od wydawnictwa Gebethner i Wolff) i ich pasją są niekończące się odprawy okraszone...łacińskimi sentencjami.
Aspirant Strasburger i jego cień – przodownik Zygmunt Stolarczyk wolą solidną policyjną robotę a nie „pieprzenie w bambus”, które z lubością uprawiają „Wydawcy” na regularnych, nic nie wnoszących nasiadówkach.
I trafia się sprawa, którą nasi bohaterowie muszą rozwiązać i to szybko, bo jest ona medialna w związku z czym wywołuje niepokojące ruchy Dowództwa Policji. Zamordowana zostaje w brutalny sposób znana i lubiana w kręgach prominentów niewiasta obyczajów jak puch lekkich – Madame Gala. Była osobą bardzo ostrożną i potrafiącą zadbać o swoje bezpieczeństwo. Dzięki prowadzonej działalności mogła posiadać „dane wrażliwe” na temat establishmentu, zarówno finansowego, jak i ludzi władzy. Śledztwo jednak nie przynosi spodziewanych rezultatów, natomiast pojawiają się kolejne trupy ludzi związanych z szeroko rozumianą „ branżą rozrywkową” czyli właściciele burdeli oraz osoby podejrzane o handel kobietami, powiązani z groźną organizacją typu mafijnego z Argentyny. Opinii publicznej sprawa zaczyna się kojarzyć z „alfons-pogromem” z1905 roku. Sposób, w jaki są zabijane ofiary wskazuje na osobnika o wysokim wzroście i gigantycznej sile. Głównym podejrzanym staje się „ Goliat” - zapaśnik i morderca. Problem jednak polega na tym, że „Goliat” zniknął jakiś czas temu i traktowany jest przez Kornela jako postać lekko mityczną. Nie dość, że sprawa nie posuwa się naprzód, trupów przybywa w szybkim tempie, to na sprawie koniecznie chcą zrobić karierę dwaj ludzie- dziennikarz śledczy (sam się tak nazwał) niejaki Edward Giez oraz sędzia śledczy Patryk Jakowicz. Jakowicz to amator, karierowicz i ogólnie – bardzo śliska postać, próbująca kreować się na wybitnego fachowca, kompletnie nie mając pojęcia o prowadzeniu tak rozbudowanych postępowań. Ma za to solidnych patronów w Ministerstwie Sprawiedliwości.
I tu dobijamy do skłonności Autora do nawiązywania do czasów współczesnych. I jak widzimy – w tym tomie serii takowych odniesień po prostu...nie ma. Bo jakże by to było, żeby w Polsce prawej i sprawiedliwej pojawił się jako sędzia śledczy prowadzący bardzo poważne dochodzenie amator, dyletant i lizus. To absolutnie niemożliwa niemożliwość.
Albo i nawet „hakatumba”.
Tytuł: Pogromca grzeszników
Cykl: Kornel Strasburger (tom 1)
Autor: Grzegorz Kalinowski
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: październik 2017
Ilość stron: 560
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych