Książka będąca swoistym hołdem dla poległych na służbie policjantów.
Tych, którzy do służby trafili jeszcze w czasach PRL-u, i tych, którzy rozpoczęli pracę w Policji już za III RP.
Łączy ich jedno – oddali życie pełniąc służbę.
I bynajmniej nie wszyscy zginęli w spektakularnych bojach z bandytami i gangsterami, w huku wystrzałów, wybuchach bomb.
Część z nich zginęła w wyniku niedostatków w sprzęcie, braku procedur postępowania lub służąc za taksówkę wysoko postawionym urzędasom z MSW.
Zawsze ta sama sytuacja - zmiany następują, dopiero wtedy, kiedy któryś z nich zginie.
Bo wcześniej... są ważniejsze wydatki lub nie ma wystarczających środków w budżecie.
Te ostatnie pojawiają się niczym cudownie rozmnożone, dopiero po pogrzebie.
Przez moment, na fali społecznego przymusu i zainteresowania coś się zmienia.
Ale... tylko na moment, bo polska opinia społeczna ma pamięć jak kura.
Po krótkiej chwili wszystko wraca do tego, co nazywane jest „normą”, choć z pewnością normalne nie jest.
I tak się życie kręci, aż do następnej tragedii, kiedy to na pogrzebach przemawiają "szarże" mające gęby pełne górnolotnych frazesów, żeby... ładnie wypaść w telewizji.
Tego, że przez brak ich decyzji czy też wizji Policji jako formacji, giną kolejni funkcjonariusze – nie widzą i widzieć nie chcą.
To nie tylko książka o realiach pracy w Policji w ostatnich dwudziestu paru latach, ale przede wszystkim opowieść ludziach, którzy pełniąc służbę odeszli na wieczny spoczynek i o tych, którzy po nich zostali - ich najbliższych.
To zarazem przejmujący dokument o tym, co nimi kierowało, kiedy wstępowali w szeregi Policji i jakimi byli ludźmi. Nie wszyscy byli aniołami, mieli zwyczajne, ludzkie wady i problemy. Ale... mieli też marzenia i plany na przyszłość, których już nie zrealizują.
Praktycznie we wszystkich relacjach pojawia się ten sam motyw - dość przerażający i obrzydliwy zarazem. Po pierwotnej fali współczucia i zapewnień o wszechstronnej pomocy (w tym finansowej) rodziny, najbliżsi i przyjaciele zostają pozostawieni samym sobie, a ci, którzy najgłośniej śpiewali pieśni żałobne, wyliczają później, jaką to fortunę zbiła na śmierci męża – policjanta wdowa.
Szczerze mówiąc – cytat z Marszałka Piłsudskiego że ”Polacy to wspaniały naród tylko ludzie qrvy” pasuje do tego doskonale.
Książka skłania również do refleksji nad tym, jak działają w Polsce służby mundurowe i zmusza do zadania sobie pytania - czy Ci ludzie mogliby żyć, gdyby istniały klarowne procedury i gdyby dysponowali odpowiednim sprzętem, którego jak można wnioskować, nadal Policji brakuje.
Tytuł: Policjanci. Za cenę życia
Tych, którzy do służby trafili jeszcze w czasach PRL-u, i tych, którzy rozpoczęli pracę w Policji już za III RP.
Łączy ich jedno – oddali życie pełniąc służbę.
I bynajmniej nie wszyscy zginęli w spektakularnych bojach z bandytami i gangsterami, w huku wystrzałów, wybuchach bomb.
Część z nich zginęła w wyniku niedostatków w sprzęcie, braku procedur postępowania lub służąc za taksówkę wysoko postawionym urzędasom z MSW.
Zawsze ta sama sytuacja - zmiany następują, dopiero wtedy, kiedy któryś z nich zginie.
Bo wcześniej... są ważniejsze wydatki lub nie ma wystarczających środków w budżecie.
Te ostatnie pojawiają się niczym cudownie rozmnożone, dopiero po pogrzebie.
Przez moment, na fali społecznego przymusu i zainteresowania coś się zmienia.
Ale... tylko na moment, bo polska opinia społeczna ma pamięć jak kura.
Po krótkiej chwili wszystko wraca do tego, co nazywane jest „normą”, choć z pewnością normalne nie jest.
I tak się życie kręci, aż do następnej tragedii, kiedy to na pogrzebach przemawiają "szarże" mające gęby pełne górnolotnych frazesów, żeby... ładnie wypaść w telewizji.
Tego, że przez brak ich decyzji czy też wizji Policji jako formacji, giną kolejni funkcjonariusze – nie widzą i widzieć nie chcą.
To nie tylko książka o realiach pracy w Policji w ostatnich dwudziestu paru latach, ale przede wszystkim opowieść ludziach, którzy pełniąc służbę odeszli na wieczny spoczynek i o tych, którzy po nich zostali - ich najbliższych.
To zarazem przejmujący dokument o tym, co nimi kierowało, kiedy wstępowali w szeregi Policji i jakimi byli ludźmi. Nie wszyscy byli aniołami, mieli zwyczajne, ludzkie wady i problemy. Ale... mieli też marzenia i plany na przyszłość, których już nie zrealizują.
Praktycznie we wszystkich relacjach pojawia się ten sam motyw - dość przerażający i obrzydliwy zarazem. Po pierwotnej fali współczucia i zapewnień o wszechstronnej pomocy (w tym finansowej) rodziny, najbliżsi i przyjaciele zostają pozostawieni samym sobie, a ci, którzy najgłośniej śpiewali pieśni żałobne, wyliczają później, jaką to fortunę zbiła na śmierci męża – policjanta wdowa.
Szczerze mówiąc – cytat z Marszałka Piłsudskiego że ”Polacy to wspaniały naród tylko ludzie qrvy” pasuje do tego doskonale.
Książka skłania również do refleksji nad tym, jak działają w Polsce służby mundurowe i zmusza do zadania sobie pytania - czy Ci ludzie mogliby żyć, gdyby istniały klarowne procedury i gdyby dysponowali odpowiednim sprzętem, którego jak można wnioskować, nadal Policji brakuje.
Tytuł: Policjanci. Za cenę życia
Autorzy: Joanna i Rafał Pasztelańscy,
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Data wydania: wrzesień 2016
Liczba stron: 384
Liczba stron: 384
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych