Książka równie obszerna jak jej tytuł :-)
Data wydania: marzec 2017
Niezwykle ciekawa, napisana barwnym językiem relacja z wypraw na połów niemalże
legendarnego rekina polarnego.
Gigantyczne to bydlę (według Ciotki Wiki - największy
osobnik, jaki został złapany, mierzył 6,4 m długości, ale rekiny polarne prawdopodobnie
mogą dorastać do 7,3 m i osiągać wagę do 2,5 tony) zamieszkujące lodowate
wody Grenlandii, Morza Północnego,
północnego Atlantyku, Oceanu Arktycznego i Morza Białego jest celem połowu
„dwóch panów w RIB-ie” co mi się osobiście kojarzy się z tytułem znakomitej
powieści „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” Jerome'a K. Jerome'a.
RIB to skrót od
rigid-inflatable boat czyli hybryda łącząca zalety pontonu i łodzi. I na takiej
łupince, dwóch Norwegów – pisarz, dziennikarz i fotograf w jednym czyli Autor
owej książki wraz ze swoim przyjacielem – ekscentrycznym artystą oraz potomkiem
szacownej rodziny rybaków (również w jednym) chcą złowić rekina, przy którym,
jak już napisałem wyżej, żarłacz biały (zwany rekinem ludojadem) to stworzenie
niezmiernie towarzyskie i całkiem nieźle (jak na mieszkańca oceanów)
zbadane.
Opisów przyrody znajdziecie tutaj mniej więcej tyle co w „Nad
Niemnem” ale są one zdecydowanie lepszej jakości, a informacji o Lofotach i połowach ryb
różnych gatunków, w tym rekinów oraz wielorybów nie mniej niż w „Moby Dicku” Hermana
Melville'a.
Książkę czyta się z ogromnym zainteresowaniem, można
się również całkiem sporo dowiedzieć nie tylko o samej operacji „rekin polarny”, ale także o
obyczajach, kulturze czy poczuciu humoru mieszkańców Norwegii.
To niezwykle wartościowa pozycja nie tylko dla tych, którzy lubią „morskie
opowieści” i fascynują się łowami na „grubego zwierza” (gdzie dodatkowym
utrudnieniem jest środowisko w którym ów zwierz bytuje). To także ciekawa propozycja dla osób rozważających wakacyjny wyjazd lub przeprowadzkę do Norwegii. Dzięki tej lekturze będą mieli okazję zapoznać się z krajem, klimatem,
przyrodą, a także niektórymi cechami przyszłych gospodarzy co z pewnością ułatwi
ich zrozumienie.
Opis samych żmudnych przygotowań do wyprawy, prób
wykorzystania „pamięci genetycznej” przez przedstawiciela ludu morza oraz
samych prób wytropienia rekina polarnego daje dużo przyjemności. Pomimo
nasycenia wiedzą, której albo nie posiadamy, ale posiadamy, ale w szczątkowej
ilości książka w niczym nie przypomina stylu podręcznika akademickiego. Raczej jako dość
długa wersja poradnika „Jak upolować rekina polarnego w weekend".
Takie obcowanie z arktyczną przyrodą jest fajne,
nawet dla osób tak ciepłolubnych jak ja. Pomaga, dzięki plastycznym opisom Autora,
czuć się jednym z łowców rekinów robiąc to w ciepłym, przytulnym domku, bez
narażania się na przenikliwe zimno i wilgoć wywołującą u co bardziej wrażliwych
galopujący reumatyzm.
Pozycja bardzo pogodna i pouczająca.
Tytuł: Księga morza, czyli jak złowić rekina giganta z małego pontonu na wielkim oceanie o każdej porze roku
Tytuł oryginału: Havboka – eller Kunsten å fange en kjempehai fra en gummibåt på et stort hav gjennom fire årstider
Tytuł oryginału: Havboka – eller Kunsten å fange en kjempehai fra en gummibåt på et stort hav gjennom fire årstider
Autor: Morten A. Strøksnes
Tłumaczenie: Maria Gołębiewska-Bijak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Data wydania: marzec 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych