Józef Wassirionowicz Stalin był, jak to wielokrotnie podkreślał, mówiąc o sobie w trzeciej osobie, „przeciwny kultowi jednostki”.
Jednak poeci i pisarze, którzy włączyli się w program wspierania władzy radzieckiej twórczością zgodną z ustaleniami Pierwszego Wszechzwiązkowego Zjazdu Pisarzy Radzieckich, którego założenia na długo przed kongresem przedstawił sam „Wujaszek Soso” na spotkaniu u Maksyma Gorkiego, mogli się nie obawiać kar za nadmierne wychwalanie Stalina.
Wiersze, w których umieszczono takie zwroty jak „lokomotywa historii”, „słońce narodów” „bolszewik z granitu”, „człowiek ze stali”, „spiżowy leninista” czy „uniwersalny geniusz” nie doprowadzały do wizyt funkcjonariuszy Czeriezwyczajki lub innych niekomfortowych sytuacji jak pozbawienie możliwości publikacji czy wizyta na Łubiance.
Osobą, która nie chciała zrozumieć czasów porewolucyjnych i jako człowiek wrażliwy (jak to poeta), uznać za słuszne metod kolektywizacji, kończących się masowymi zgonami z głodu „kułaków” i innych „wrogów ludu” był Osip Emiljewicz Mandelsztam.
Urodzony w Warszawie, w dobrej, żydowskiej rodzinie, mąż Nadieżdy Mandelsztam, przyjaciel Borysa Pasternaka i Anny Achmatowej, uznany za jednego z najwybitniejszych poetów swoich czasów nie potrafił ugiąć swego karku, ani sumienia. Owszem, wierzył w ideały bolszewickie, jednak sposób ich realizacji budził w nim sprzeciw i obrzydzenie.
Uznał, że nie jest w stanie zostać człowiekiem czynu, podjął więc samobójczą walkę ze Stalinem, za pomocą własnej twórczości poetyckiej
Chciał, aby jego wiersz, opisujący dyktatora dotarł do ludu i wzruszył sumienia, a tym samym doprowadził do obalenia tyrana. Naiwne ? Ależ oczywiście, że tak. Tylko Mandelsztam był w pełni świadom konsekwencji swego czynu. „Martwy, ale jeszcze nie pogrzebany”.
Wiersz, który napisał różnił się „nieco” od tego, do czego był przyzwyczajony towarzysz Stalin.
"Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy,
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.
Palce tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.
Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów:
Bawi go tych usłużnych półludzików mozół.
Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy,
A on sam szturcha ich i złorzeczy.
I ukaz za ukazem kuje jak podkowę –
Temu w pysk, temu w kark, temu w brzuch, temu w głowę.
Miodem kapie każda nowa śmierć
Na szeroką osetyńską pierś.”
Przedstawianie tego epigramu nawet wśród ludzi „zaufanych” zakończyło się aresztowaniem, torturami i zsyłką do Gułagu. W książce poznacie tę historię z opowieści ludzi bliskich Mandelsztamowi, takich jak jego żona czy kochanki i przyjaciółki, współwięźniów a także innych postaci (mniej lub bardziej fikcyjnych).
Tytuł: Epigram na Stalina
Tytuł oryginału: The Stalin Epigram
Autor: Robert Littell
Tłumaczenie: Krzysztof ObłuckiAutor: Robert Littell
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania polskiego: kwiecień 2010
Liczba stron: 336
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych